OSS 010. Dzień z życia ochrannika

Zapraszam na kolejny odcinek napisanego przez życie podcastu OSS. Okiem Służb Specjalnych. Tym razem w audycji typu Archeo, w której opowiadam słowami świadków i badaczy historii Ochranki (lub jeśli wolisz: Ochrany) o życiu codziennym funkcjonariuszy tajnej carskiej policji politycznej, a konkretnie to o tym jak wyglądał pierwszy dzień służby i jaka była jej filozofia, jak przebiegały odprawy… i tak dalej.

Miłego słuchania. Lub czytania (transkrypcji) ?

O CZYM POSŁUCHASZ I PRZECZYTASZ

Napisany przez życie odcinek typu Archeo, a w nim opowiadam:

    • Jak wyglądał pierwszy dzień służby Spiridowicza,
    • Filozofia Zubatowa i wspomnienia gen. Gierasimowa o nim,
    • Odprawa Lotnego Oddziału Filerów,
    • Sprawiedliwość rewolucyjna,
    • Psy służbowe carskich służb.
  • Mimo lat, służby ciągle stosują te same środki i metody pracy. Także codzienny dzień funkcjonariusza na służbie podlega tym samym regułom i zwyczajom. 

O tym właśnie opowiadam. Zero teorii, tylko przykłady z życia…

A przy okazji...
Jeśli interesuje Cię tematyka Bloga:

I nie zapomnij zaglądać na Vloga i odsłuchiwać Podcastów🙂

TUTAJ zostaniesz Patronem Bloga!

Zaś jeśli jeszcze nie wiesz kim jestem, to przeczytasz o mnie zarówno na Blogu, jak i na LinkedIn.

Żandarm OSS 010

Miłego słuchania. Lub czytania (transkrypcji) ?

A TERAZ PO KOLEI…

OSS 010. Dzień z życia ochrannika.

Albo
ściągnij i posłuchaj 
w wolnej chwili.

TRANSKRYPCJA

Okiem Służb Specjalnych.

Czyli podcast dla chcących zrozumieć świat mniej lub bardziej tajnych służb.

To już dziesiąta audycja, a więc mamy mały jubileusz! Serdecznie dziękuję Ci, że dotrwałeś ze mną do tego odcinka OSS. Okiem Służb Specjalnych. I bardzo liczę na to, że prześledzisz ze mną świat służb tajnych do kolejnych jubileuszów: dwudziestego, pięćdziesiątego, setnego, tysięcznego… i jeszcze dalej!

Zaprasza: Piotr Herman,

Szpiegul.pl

Cześć!

DZIEŃ Z ŻYCIA OCHRANNIKA

Dziś audycja typu Archeo. Co oznacza, że uzupełniam dotychczasowe moje opowieści o słowa przekazane nam przez pisarzy, badaczy i świadków zdarzeń o życiu codziennym carskiej tajnej policji, czyli Ochranki (lub jeśli wolisz: Ochrany).

A wybieram tylko to, co jest niedostępne w języku polskim.

Ja doskonale rozumiem specyfikę pracy służb tajnych, gdyż byłem oficerem polskich służb specjalnych. I to całkiem niezłym.

A od kilku już lat przekazuję praktyczną wiedzę i umiejętności niezbędne do prawidłowego wykonywania zadań przez:

Po prostu szkolę każdą osobę zainteresowaną tą tematyką.

A już całkiem niedługo rusza specjalny, mój autorski portal szkoleniowy w tym zakresie. A właściwie zakresach

A już całkiem niedługo rusza specjalny, mój autorski portal szkoleniowy w tym zakresie. A właściwie zakresach…

A to oznacza, że dobrze wiem, o czym mówię.

Zaczynamy!

PIERWSZY DZIEŃ SŁUŻBY

Zacznę (i skończę) od fragmentów książki, którą w 2007 roku wydało dwóch autorów, Borysów zresztą: Grigiorijewicz Kołokołow oraz Nikołajewicz Grigorijew, pod tytułem „Życie codzienne rosyjskich żandarmów” (Повседневная жизнь российских жандармов).

Spiridowicz OSS Szpiegul CSI

Oto w jasny, styczniowy dzień 1900 roku widzimy szczęśliwego absolwenta, ubranego w niebieski mundur z białymi błyskotkami. To kapitan Aleksander Iwanowicz Spirydowicz (późniejszy szef kijowskiego oddziału carskiej policji politycznej, a następnie szef Ochranki pałacowej, czyli osobistej ochrony cara). Teraz jedzie do miejsca swojej służby:

Jadę na Aleję Gniezdnikowską, aby pojawić się w oddziale bezpieczeństwa. Dwupiętrowy budynek, zielonkawe okna na alejce. Wchodzę w małe drzwi po prawej stronie. Ciemne wejście, raczej duży pół-niski front prowadzący do kilku małych drzwi, za którymi znajdują się maleńkie pokoje na cele recepcyjne (do rozmów z osobami z zewnątrz). W prawym rogu znajdują się dziwne kręte schody na górę. Z tego samego kąta wąski korytarz ginie gdzieś w ciemności.

Ktoś w cywilnych ubraniach pyta mnie, czego chcę. Dowiedziawszy się, że jestem nowym oficerem, jestem poproszony o poczekanie. Schodzę wobec tego po kręconych schodach. Niedługo nadchodzi policjant i skłania się wdzięcznie.

Po chwili stania zagląda przez każde drzwi i szczelnie je zamyka – to najwyraźniej dyżurny. Z ciemnego korytarza wychodzi jakiś urzędnik z wielką tacą pełną szklanek herbaty i zaczyna ostrożnie wspinać się po spiralnych schodach.

Wkrótce mój rozmówca prosi mnie, abym poszedł za nim.  Idę czystym, szerokim korytarzem. Mijam duży jasny pokój. Widzę wiele stołów, za którymi siedzą urzędnicy. Piszą. Stukot i stosy akt.

Dalej mijam mały pokój pełen łuków z kartkami papieru, który wygląda jak stolik adresowy. Przechodzimy przez mały ciemny korytarz i wchodzimy do małego gabinetu z dwoma oknami. Amerykańskie biurko, kanapa, kilka krzeseł.

W moją stronę zbliża się pulchny, średniej wielkości cywil. Zdrowa, rumiana twarz, broda, wąsy, długie blond włosy do tyłu, niebieskie, spokojne oczy. Przedstawiam się, a on odpowiada:

Miednikow, starszy urzędnik ds. przydziałów – i z uśmiechem prosi, żeby usiadł. – Czekamy na pana. Bardzo się cieszę. Szef wkrótce przyjdzie.

… Wymieniamy bezsensowne zwroty o pogodzie i mrozie. Patrzę na portrety na ścianie. Jeden z nich przedstawia kobietę, jak się później dowiedziałem, rewolucjonistkę Kurpatowską, a na drugim przystojny mężczyzna. Widząc, że na niego patrzę, Miednikow mówi: „To jest Sudieikin”.

Nieco później Miednikow puka do drzwi w rogu pokoju i gestem zaprasza mnie do siebie. Wchodzę do dużego, eleganckiego biura. Na ścianie uroczy, nieoficjalny portret carski. W środku pokoju widzę mężczyznę w okularach, średniego wzrostu, bezbarwny, z włosami do tyłu, wąsami, brodą. Typowy intelektualista. To słynny Zubatow.

Przedstawiam się, nazywając go „Panem Szefem”. Przyjmuje moje zgłoszenie. Wstaje, opuszcza ręce w wojskowy sposób i pozwalając mi skończyć, wita się i proponuje papierosa. Odmawiam, mówię, że nie palę. Jest zaskoczony:

Może nie pijesz?

I nie piję.

Szef się śmieje i zwracając się do Miednikowa, mówi:

Widzisz Jewstratij! I nie pije!

Pyta, czy jestem żonaty, co myślę o osiedleniu się, a po zadaniu kilku dodatkowych pytań Zubatow mówi, żebym poszedł do komendanta policji.

Pożegnaliśmy się.

Po kilku wizytach wróciłem na oddział, gdzie poznałem funkcjonariuszy. Asystentem szefa był podpułkownik żandarmów Sazonow, któremu Zubatow przekazał mnie na szkolenie. W wydziale było jeszcze dwóch żandarmów – Petersen i Gherardi, ale byli w podróży służbowej.

W oddzielnym gabinecie siedział ponury blondyn w okularach, niegdysiejszy rewolucjonista, Mienszczikow. W pokoju obok siedział urzędnik do przydziału, Woilosznikow, przystojny, przyjacielski, dobry człowiek …

Wkrótce potem Sazonow zaprosił mnie do swojego ogromnego gabinetu z dwoma biurkami, portretami na ścianach i lustrem na narożnym stoliku, po czym krótko, ale sensownie wyjaśnił, czym jest dział ochrony oraz jakie są jego prawa i obowiązki. Po towarzysku radził, jak odnosić się do kogo oraz z kim i jak się nie trzymać. Szczególnie poważnie mówił o Zubatowie i Miednikowie, podkreślając, że bardzo dobrze znają swoją pracę. Poradził mi, abym nie wtrącał się za bardzo gdzie, co i jak, tłumacząc, że z czasem wszystko przyjdzie samo. Tak będzie lepiej, skoro nie lubią zbyt ciekawskich ludzi. Ostrzegł też, że w stosunku do obcych trzeba być słowami powściągliwym, ostrożnym, konspiracyjnym, jak to ujął, czyli nie mówić nic o sprawach urzędowych: „Nic nie mów i rodzinie„.

O szóstej Sazonov powiedział mi:

Cóż, teraz chodźmy pożegnać się z szefami.

Poszliśmy do biura Miednikowa, gdzie oprócz niego byli Zubatow i Woilosznikow. Mieńszczikow wstał, gładząc brodę.

No cóż, panowie, czas wracać do domu” – powiedział Zubatow i, ściskając wszystkim ręce i życząc wszystkiego najlepszego, wszedł do swojego biura.

Miednikow z hukiem zamknął swoje biuro, pożegnał się z każdym z nas i wszyscy się rozeszli.

Właśnie tak wyglądał pierwszy dzień Spiridowicza w moskiewskim oddziale Ochranki.

W swoich wspomnieniach Spiridowicz ciekawie również ujął problematykę tajnych agentów (Obserwacji Wewnetrznej, czyli tajnych współpracowników):

To nie żandarmeria stworzyła Azefa i Malinowskiego. Tajni współpracownicy nazywają się legion. Ale żandarmeria wybrała ich tylko ze środowiska rewolucyjnego. Zostali stworzeni przez samo rewolucyjne środowisko. Przede wszystkim byli członkami organizacji rewolucyjnych, a dopiero potem szli szpiegować swoich przyjaciół i krewnych na rzecz policji politycznej” I dodał: „Rzadko trzeba było przekonywać i przekonywać: podaż usług przewyższała popyt”.

Umundurowanie żandarmów OSS Szpiegul CSI

FILOZOFIA ZUBATOWA

Z kolei wypowiedź Zubatowa, której fragment przytoczyłem w ostatniej audycji, dotyczyła całej jego filozofii pracy z tajnymi agentami Obserwacji Wewnętrznej (czyli tajnymi współpracownikami). Nie uważał on owej współpracy za zwykły akt kupna i sprzedaży. Dostrzegł w niej zasadę ideową i dlatego powiedział:

 „Wy, panowie powinniście patrzeć na pracownika jak na ukochaną kobietę, z którą pozostajecie w nielegalnym związku. Dbaj o nią jak o źrenicę oka. Jeden twój nieostrożny krok i zawstydzisz ją.

(…) Pamiętaj o tym, traktuj tych ludzi tak, jak ci radzę, a zrozumieją cię, zaufają ci i będą z tobą pracować uczciwie i bezinteresownie. Wypędź tych, którzy przynoszą pojedyncze informacje w zamian za pieniądze. To nie są pracownicy, to są przekupne skórki.

(…) Nikomu nie podawaj nazwiska swojego pracownika, nawet przełożonym. Zapomnij sam o jego prawdziwym imieniu i pamiętaj tylko z jego pseudonimu.

(…) Pamiętaj, że prędzej czy później nadejdzie moment psychologicznego przełomu. Nie przegap tej chwili. To jest moment, w którym musisz rozstać się ze swoim pracownikiem. Nie może już pracować; to dla niego trudne. Pozwól mu odejść (…) ostrożnie wyprowadź go z rewolucyjnego kręgu, ustaw w legalnym miejscu, załatw mu emeryturę. Przyda się państwu w przyszłości. (…) Tracisz pracownika, ale masz w społeczeństwie przyjaciela rządu, osobę pożyteczną dla państwa”.

Dla pamięci chciałbym również dodać w tym momencie, iż:

Co do zasady, informacje uzyskane przy pomocy agentów lub perlustracji w trakcie śledztwa jako dowód przeciwko aresztowanym rewolucjonistom nie były wykorzystywane. Śledczy – żandarmi – mieli ten dowód pozyskać w ramach obowiązującego prawa, jednak zgodnie ze specjalnymi środkami ochronnymi rządu, bez nadzoru prokuratorskiego”.

A skoro jesteśmy już przy Zubatowie, to może dorzucę nieco wspomnień o nim, popełnionych przez późniejszego generała Aleksandra Wasiliewicza Gierasimowa (znasz go już dobrze z afery Azefa), wprost z jego pamiętników. Określił on Zubatowa jako mężczyznę o czarnych okularach.

Typowy szpieg, co?

Znowu zima; zaśnieżony Petersburg. Po ulicach jeżdżą jednokoniowe sanie, albo przestronne sanie, zaprzężone w krzepkie kłusaki.

Od czterech lat jestem żandarmem i przed objęciem wydziału bezpieczeństwa w Kiszyniowie przychodzę zgłosić się do moich przełożonych. W rzeczywistości mój szef, jako szef politycznej pracy poszukiwawczej, nie jest oficerem, ale urzędnikiem – znanym Zubatowem.

Wcześniej muszę jeszcze zgłosić się do moich przełożonych, wojskowych i cywilnych.

W kwaterze żandarmów zwykła dyscyplina wojskowa – zatłoczona poczekalnia, krótkie pytania i te same odpowiedzi, uścisk dłoni i koniec.

Przełożeni centrali mieli zasadniczo zimny i wyobcowany stosunek do funkcjonariuszy poszukiwań (czyli Ochranki) i policji. Było to szczególnie widoczne, gdy dowódca Korpusu Żandarmów nie był jednocześnie asystentem ministra, kierującym równocześnie sztabem i wydziałem.

W Komendzie Policji panuje kultura biurokratyczna. Szacunek dla rangi wyraża się w łukach, przy niektórych nawet z jakimś specjalnym wygięciem grzbietu, wyrazistość dla laików jest nieosiągalna.

Uśmiech: tej samej, subtelnej gradacji; do starszych: oschły i nieco zaakcentowany, arogancki lub protekcjonalny stosunek do młodszych, zwłaszcza do prowincjonalnych.

Departamentowi Policji podlegał cały aparat poszukiwawczy imperium, który odpowiadał za właściwe kierowanie, dobór pracowników do instytucji poszukiwawczych oraz za wyniki pracy.

W dużej, półmrocznej recepcji kilka osób czekało w kolejce do dyrektora Departamentu Policji. Pamiętam bardzo młodego gubernatora, szczupłego i zadbanego, który cały czas nerwowo prostował krawat: „na pewno czekał na przeniesienie” – pomyślałem i rzeczywiście minister Plehwe był z niego niezadowolony i gubernator miał zostać przeniesiony.

Drugi, grubas, siedział jak worek, jakoś tak absurdalnie ubrany w policyjny mundur. Cały czas drzemał, czasem łapał się, kwakał i znowu oddawał się przytłaczającemu go snowi.

Czekając w kolejce wyszedłem zapalić na korytarzu, gdzie stał stary kurier.

Kurierzy

Takich kurierów można było spotkać we wszystkich instytucjach państwowych w Petersburgu i dogadywali się z nimi do tego stopnia, że ​​stali się niejako ich integralną częścią i uważali się za ich ucieleśnienie.

I rzeczywiście, ministrowie zmieniali się, pokolenia urzędników zmieniały się, goście i petenci przemijali przed ich oczami, a oni, siwowłosi i ważni, z nieodłączną zażyłością, byli jedynymi stałymi, wiedząc i pamiętając wszystko.

Z tym pełną szacunku zażyłością „mój” kurier wziął papierosa, który mu zaoferowano, ale schował go do papierośnicy; potem zapytał, skąd jestem i dlaczego przyjechałem. Powiedziałem, że po rozmowie z Dyrektorem muszę jechać do Zubatowa i poprosiłem go o wyjaśnienie, jak go znaleźć. Na to kurier odpowiedział: „Wejdź na trzecie piętro, następnie wejdź do pokoju na prawo od schodów, a tam siedzi taki nieokreślony mężczyzna w czarnych okularach. Tymi „czarnymi okularami” będzie sam Zubatow… Czarne okulary!” Powtórzył i uśmiechnął się.

 

A potem przyszła moja kolej i zostałem przyjęty przez dyrektora Łopuchina. Około czterdziestki, wysoki, ubrany w binokle, sprawiał wrażenie zupełnie młodego mężczyzny, nieco wysuszonego. Po zadaniu mi kilku pytań powiedział, że otrzymam instrukcje od Zubatowa i szybko się ze mną pożegnał.

Jak już wyjaśnił mi kurier, wszedłem na trzecie piętro i pukając do prawych drzwi wszedłem do małego gabinetu, w którym znajdowały się dwa biurka.

Za jednym siedział pulchny, rumiany blondyn z brodą, a za drugim szczupły, kruchy, nieokreślony brunet, około 36 lat, w jednolitym, wytartym surducie i czarnych okularach.

Podszedłem do niego i przedstawiłem się. To był Zubatow, a przy drugim stole siedział Miednikow, także osobowość. Zubatow przywitał mnie prosto i przyjaźnie, usiadł i zaproponował zapalić.

A więc Pawle Pawłowiczu” – powiedział – „jedziesz do Kiszyniowa. Dobra godzina. Ale najpierw spędzisz z nami kilka dni i porozmawiamy z Tobą. Porozmawiaj z Jewstratijem Pawlowiczem Miednikowem o Nadzorze Zewnętrznym”.

Potem musiałem codziennie spotykać się z Zubatowem i rozmawiać z nim przez kilka godzin.

W tym samym czasie rozmawiałem też z Miednikowem, osobą zupełnie nieinteligentną, analfabetą, byłym podoficerem, posługującym się językiem z jego rodzinnej wioski. 

Jednak już od pierwszych słów i wyjaśnień na temat techniki szpiegowskiej inwigilacji stało się dla mnie jasne, że (Miednikow) jest on osobą niezwykle subtelną i spostrzegawczą, mistrzem swojego rzemiosła, wychowującym całe pokolenia szpiegów, profesjonalnych i zaangażowanych w pracę.

Zewnętrzny Nadzór nierozerwalnie wiąże się z informacją płynącą ze środowiska rewolucyjnego. Dlatego właśnie Zubatow, kierując agentami wewnętrznymi (tajnymi współpracownikami) w Moskwie, zaprzyjaźnił się z Miednikowem i nie rozstał się z nim po przeniesieniu Petersburga.

Byli ze sobą gdyż tylko natura poszukiwań mogła zbliżyć dwoje ludzi, tak odmiennych kulturowo i mentalnie.

 OSS CSI Szpiegul

Zainteresowało mnie stanowisko Zubatowa i cała jego osobowość i już w pierwszych dniach zwróciłem się do jednego z urzędników wydziału z pytaniem, gdzie i kim jest Zubatow. Ten odpowiedział, że Zubatow wszedł do moskiewskiego oddziału bezpieczeństwa z gimnazjum, najpierw jako tajny współpracownik, a potem drobny urzędnik. Szybko jednak zwrócił na siebie uwagę swoją erudycją, znajomością ruchu rewolucyjnego, umiejętnością podchodzenia do ludzi i przekonywania członków organizacji rewolucyjnych do współpracy w dziale bezpieczeństwa.

Posiadał rzadką wytrwałość, pamięć i zdolność do pracy. Kierownictwo wydziału, odwiedzając moskiewski departament bezpieczeństwa, widziało w tym małym urzędniku funkcjonariusza utalentowanego, z inicjatywą, który w swojej niepozornej roli była w istocie dźwignią Ochranki, której szefem został wkrótce mianowany. Już trzy lata później stanął na czele całego śledztwa politycznego w Rosji, aby zrealizować swój projekt radykalnej zmiany całego systemu śledztwa politycznego, który istniał wcześniej.

Z rozmów z Zubatowem po raz pierwszy zrozumiałem psychologię pracy poszukiwawczej i jej znaczenie stanowe, sposoby jej realizacji i cele, zarówno w konkretnych przypadkach, jak i w sensie ogólnym.

Zubatow był fanatykiem swojej służby i widać było, że dużo myślał i dogłębnie studiował tę kwestię. Wyraził swoje myśli tak kompletnie i jasno, że chociaż od tamtej pory minęło ponad 25 lat, teraz mogę je odtworzyć. Były kolorowe, ciekawe i żywe. Jeśli chodzi o zadania związane z pracą poszukiwawczą, to podzielił ją na dwie części: informacyjną i szczegółową. 

Rząd” – powiedział – „musi stale i w pełni uwzględniać nastroje ludności i jej kręgów publicznych, zwłaszcza postępowych i opozycyjnych. Powinien mieć świadomość wszystkich organizacji i wszystkich osób z nimi związanych. Mądrość państwowa powinna zatem zasugerować rządowi centralnemu te środki, które są już dojrzałe i dlatego muszą zostać wprowadzone w życie. Życie ewoluuje” – powiedział Siergiej Wasiljewicz – „za Iwana Groźnego ćwiartowali, a za Mikołaja II jesteśmy u progu parlamentaryzmu”.

Jednocześnie zdecydowanie trzymał się opinii, że autokracja uosabia suwerenność władzy narodowej i jest historycznie wezwana do pomyślności Rosji, a tym samym do jej postępu.

Centrum przechodzi od ogółu do szczegółu, powiedział dedukcyjnie. Jeśli jednak chodzi o techniczną stronę pracy poszukiwawczej, to musi przejść od szczegółu do ogółu – indukcyjnie. Dlatego wszelkie szczegóły dotyczące usystematyzowania poszukiwanego materiału i jego opracowania muszą być szczególnie dokładne, zarówno w początkowej fazie, jak i na kolejnych etapach.

Nie da się zabić opozycyjnego stosunku do władzy i rewolucyjnych aspiracji, ale musimy to zrobić, aby nie ukrywano przed nami przebiegu rozwoju ruchu. Musimy uderzać w ośrodki, unikając jednak masowych aresztowań. Odebrać drukarnie tajnym organizacjom, zatrzymać cały ich aparat techniczno-administracyjny, aresztować miejscowe centralne kolegium – to znaczy rozbić całe peryferie.

Zubatow przywiązywał szczególną wagę do rozwijającego się ruchu marksizmu, którego doktryny dotykały najpilniejszych problemów klasy robotniczej, zwłaszcza w Rosji. Marzył o racjonalnej walce z tym ruchem, tworząc zdrową rosyjską organizację narodową, która w inny sposób podchodziłaby do rozwiązywania problemów, w których rewolucja mogłaby mieć szansę. 

Opierając się na tym, zdecydował się na zalegalizowanie określonego minimum doktryny politycznej i ekonomicznej w nakreślonej przez siebie narodowej organizacji robotniczej, realizowanej przez socjalistów w swoich programach, ale z zachowaniem podstaw autokracji, prawosławia i narodowości rosyjskiej.

Początkowo minister Plehve był bardzo zainteresowany tym pomysłem i podjęto poważne kroki w tym kierunku, angażując do pracy bardzo ciekawych ludzi. Jednak inicjatywa ta całkowicie się nie powiodła, wywołując krytykę i opozycję we wszystkich obozach, ze strony biurokracji i przemysłowców, kończąc oczywiście lewicowców i socjalistów.

Ci pierwsi zaprzeczali żywotności wpływu marksizmu na rosyjskie masy robotnicze, drudzy zaś naturalnie widzieli w tym wzmocnienie istniejącego systemu i uważali taki ruch za niepożądany.

Ponadto organizacja zalegalizowanych komórek i zjazdów pracowników wywołała protesty producentów, zwłaszcza cudzoziemców, którzy widzieli interwencję władz w stosunkach z robotnikami na zasadach ekonomicznych. W rzeczywistości taka organizacja nie mogła nie spowodować konieczności poprawy sytuacji i płacy pracowników.

Zatem pomysły Zubatowa pozostały niezrozumiałe, co było jednym z głównych powodów jego rezygnacji z rozkazu tego samego Plehwego.

W swoich instrukcjach dotyczących poszukiwań Zubatow szczególnie podkreślił, że w kontaktach z aresztowanymi i zaangażowanymi w działalność polityczną ton irytacji i zastraszenia jest całkowicie nie do przyjęcia. Ludzie, którzy idą na wygnanie, a nawet na karę śmierci, reagują na groźby i chamstwo nie ze strachem, ale z irytacją. A nikt nie powinien opuszczać Ochranki z urażoną dumą.

W szczególności uważał, że należy przemyśleć relacje z tajnymi pracownikami; osoby te są w ciągłym niebezpieczeństwie i niedopuszczalne jest ze strony organów poszukiwawczych nieostrożność, która mogłaby ich „zawieść”.

Kwestię żydowską zaś uważał za przejściowe zjawisko historyczne, które należy rozstrzygnąć na wzór państw Europy Zachodniej, czyli wszelkie prawa ograniczające Żydów powinny przejść do historii.

Po przejściu na emeryturę z dobrą emeryturą Zubatow osiadł najpierw we Włodzimierzu, potem w Moskwie, nie pokazując się w żaden sposób w naszej sferze działalności. 

Pięć lat później siedząc przy stole z rodziną Zubatow dowiedział się o rewolucji, która rozpoczęła się w Petersburgu dopiero trzeciego dnia, kiedy dotarła już do Moskwy. Zastanawiając się chwilę, wstał i wszedł do swojego gabinetu, skąd natychmiast rozległ się strzał i Zubatowa już nie było…

A „czarne okulary” były po prostu symbolem prowokacji”.

Czarne Okulary Zubatowa

 

ODPRAWA FILERÓW

A teraz odprawa filerów u samego Miednikowa:

12:00. Ogromne niskie pomieszczenie z dużym dębowym stołem pośrodku jest pełne szpiegów (filerów). Młodzi i starzy, o spierzchniętych twarzach, stoją pod ścianami w zwykłej pozycji – rozstawione nogi i założone ręce.

Każdy, po kolei przekazuje Miednikowowi dane z obserwacji, a następnie przekazuje notatkę, w której to, co zostało powiedziane, jest odnotowywane według godziny i minuty, z notatką o wydanych na usługę pieniędzy.

A co z „Wilkiem”? – pyta Miednikow jeden ze szpiegów.

– „Wilk”, Jewstratiju Pawlowiczu – odpowiedział – jest bardzo ostrożny. Sprawdza wyjście, kiedy gdzieś się udaje, sprawdza też i na trasie, a czasem też na zakrętach, sir.

„Nit” – relacjonuje inny – jak zając biegnie, nic nie widzi, żadnego spisku, absolutnie głupi.

Miednikow uważnie wysłucha raportów o tych wszystkich Nitach, Wilkach, Sprytnych, Szybkich i Kawkach … Wyciąga wnioski, po czym kiwa głową z aprobatą, po czym okazuje niezadowolenie.

W końcu poszedł do filera, który najwyraźniej uwielbiał pić. Ten wygląda na zawstydzonego. Milczy, jakby czuł się winny.

No to raportuj! – mówi ironicznie Miednikow.

Zdezorientowany i jąkający się detektyw zaczyna wyjaśniać, jak obserwował „Kulika” z innym detektywem Aksenowem, jak „Kulik” wszedł na „aleję Kozichińskiego, dom 3, ale nigdy stamtąd nie wyszedł i nie czekali na niego”.

Więc to nie wyszło? – Miednikow nadal szydzi.

Nie wyszło, Jewstratiju Pawlowiczu.

Jak długo na niego czekałeś?

Długo, Jewstratiju Pawlowiczu.

Jak długo?

Do jedenastej, Jewstratiju Pawlowiczu.

Tutaj Miednikow nie może już stać. Wie już od starszego, że szpiedzy opuścili swoje stanowiska w pubie około godziny 7, nie czekając na obserwowane wyjście… A wieczorem „Kulik” miał odbyć ciekawe spotkanie z rewolucyjnym „przybyszem” do Moskwy, którego trzeba było zidentyfikować. Teraz ten nieznany gość został pominięty.

Miednikow, który stał się fioletowy, zaczyna spokojnie dźgać palcami detektywa. Po prostu nuci, a ten wreszcie szlocha:

Jewstratiju Pawlowiczu, przepraszam, jestem winny.

Jesteś winny, draniu, po prostu powiedz, że jesteś winny, mów bezpośrednio i nie kłam! Jesteś zbyt młody, żeby mnie okłamywać. Rozumiesz? Dureń! – I znowu szturchanie, bardziej na pokaz, Miednikow, który już się opanował, mówi spokojnie: – Grzywna dla obu! I następnym razem – nie kłam! Nie możesz kłamać w naszej służbie. Jeśli tego nie skończysz – obwiniaj, żałuj i nie kłam!

To, co wydarzyło się w gabinecie, było znane tylko filerom i Miednikowowi. Są nagrody, kary, podwyżki pensji i grzywny. Są i wydatki, czyli wypłata tego, co wydano w służbie, co jest trudne do uwzględnienia i które całkowicie zależało od Miednikowa. Spojrzawszy na koszty, Miednikow zwykle mówił: „Dobrze, dobrze”. Znajdując w sprawozdaniu przesadę, powiedział spokojnie: „Odrzuć pięćdziesiąt rubli; zapłacenie taksówkarzowi jest boleśnie drogie„. A detektyw odrzucił, wiedząc, że po pierwsze Jewstratij Pawlowicz miał rację, a po drugie, wszelkie spory z nim są bezcelowe”.

siedziba Ochranki w Moskwie OSS Szpiegul CSI

REWOLUCYJNA SPRAWIEDLIWOŚĆ

Teraz zaś przejdę do rewolucji 1905 roku:

Budynek oddziału bezpieczeństwa przy Alei Gniezdnikowskiej został uszkodzony przez eksplozję: dwóch młodych rewolucjonistów jadących na kłusakach w pełnym galopie rzuciło w niego bombą. W wyniku eksplozji przednia część domu została zniszczona, policjant znajdujący się w środku został zabity, a strażnik został ciężko ranny. Ataki rebeliantów na „ochranników” na tym się nie skończyły.

14 grudnia grupa pracowników uzbrojona w mauzery wtargnęła do mieszkania szefa miejskiej policji detektywistycznej Woilosznikowa, który wcześniej służył w tajnej policji. Rebelianci odczytali właścicielowi wyrok śmierci i rozstrzelali go na oczach jego żony i trojga małych dzieci. W podobny sposób ucierpieli inni urzędnicy i agenci tajnej policji. Sprawiedliwość rewolucyjna już rozpoczęła swoją pracę.

Kolejny pogrom na moskiewskim wydziale bezpieczeństwa miał miejsce już 1 marca 1917 roku, kiedy wściekły tłum włamał się do budynku przy alei Gniezdnikowskiej i zaczął niszczyć, łamać i palić meble, szafy, szafy na akta. Jednak szkody wyrządzone archiwom filii moskiewskiej były znacznie mniejsze niż szkody wyrządzone w podobnych okolicznościach jak oddział petersburski, a większość akt w Moskwie przetrwała”.

PSY SŁUŻBOWE

I, na zakończenie, ciekawostka.

Niewiele osób, wie, że hodowla psów służbowych w rosyjskich służbach mundurowych rozpoczęła się właśnie od gen. Spiridowicza.

10 listopada 1907 roku zwrócił się on do komendanta pałacu z raportem, w którym napisał:

Z uwagi na względy, które osobiście i szczegółowo przedstawiłem Waszej Ekscelencji, proszę o pozwolenie na zakup sześciu psów z Niemiec na potrzeby agencji ochrony o wartości około ośmiuset rubli, a także pozwolenie na dalsze wydatki na wyposażenie szkółki i jej utrzymanie”.

I tak „24 grudnia 1907 r. w Nowym Peterhofie rozpoczęła działalność hodowla psów służbowych. Do dyspozycji pozostawało tylko sześć psów, z których przeszkolono tylko trzy. Nie było przewodników, nie było doświadczenia w używaniu psów do celów ochronnych. Wszystko trzeba było zrobić samodzielnie”.

Opracowano również i zatwierdzono „Wykaz prac wymaganych dla psów policyjnych”, który obejmował:

Sekcja 1: podążanie na smyczy, swobodne podążanie przy nodze, leżenie we wskazanym miejscu, odmowa przyjmowania jedzenia z rąk nieznajomego, oddawanie głosu na komendę, chwytanie rzucanych przedmiotów (w tym przez przeszkodę), przeskakiwanie przeszkody o wysokości co najmniej 1 , 5 m.

Sekcja 2: znajdowanie rzeczy zagubionych przez przewodnika w odległości co najmniej 50 sążni od miejsca zgubienia (jeden sążeń to 180 cm), odnajdywanie przedmiotów zakopanych przez przewodnika, odnajdywanie przedmiotów zagubionych i ukrytych przez nieznajomego.

Sekcja 3: pilnowanie przedmiotu, przeszukiwanie terenu, wskazywanie szczekaniem wykrytej osoby, ściganie i aresztowanie uciekającego przestępcy, eskortowanie przestępców, ochrona przewodników bez rozkazów, wyrugowanie strachu na strzały i uderzenia, poszukiwanie przedmiotów porzuconych przez przestępcę, praca na wodzie.

Sekcja 4: podążanie czyimś świeżym tropem, znajdowanie przestępcy w tłumie ludzi na świeżym tropie, ściganie przestępcy na odległość 1,5 wiorst (1 wiorsta miała nieco ponad 1 kilometr) i zatrzymanie go, podążanie za świeżym tropem przerwanym przez wodę i poszukiwanie przestępcy, przeszukiwanie całego obszaru i przyniesienie wszystkich rzeczy porzuconych przez przestępców.

Już w 1908 roku hodowla psów służbowych liczyła 10 wyszkolonych przewodników psów służbowych, a w maju 1909 w hodowli było już 19 psów, z czego 14 przeszkolonych. W czerwcu 1910 w UB było już 18 przewodników i 21 psów, a 1 stycznia 1911 – 31 przewodników, w tym 7 instruktorów oraz 39 psów.

Hodowla psów służbowych Peterhof była jedyną w Rosji.

Potwierdzeniem jej wysokiego statusu było zezwolenie na umieszczenie wizerunku godła państwowego na świadectwach rodowodowych przeznaczonych dla hodowli psów służbowych Peterhof.

Hodowla ta istniała do rewolucji lutowej 1917 roku.

Psy Ochranki OSS Szpiegul CSI

Na dziś byłoby to na tyle.

Praca służb i ich agentur nie zmienia się z upływem lat.

Także ta, związana z dniem codziennym każdego funkcjonariusza służb tajnych.

Jeśli słuchasz tego podcastu, to już o tym wiesz.

Jeśli masz jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, to zapraszam Cię na dalsze audycje.

Jeśli ich nie masz – to zapraszam Cię tym bardziej.

A ten odcinek zakończę.

I mam ogromną prośbę: polecaj OSS. Okiem Służb Specjalnych wszystkim swoim znajomym. Przynajmniej jednemu! Opowiedz, proszę, o tym podcaście. Tylko tak dotrze on do wszystkich zainteresowanych. A przecież warto!

Kolejna audycja Okiem Służb Specjalnych już za tydzień.

Do usłyszenia.

Szpiegul.pl

Okiem Służb Specjalnych

Cześć!

I to byłoby na tyle 😉

życie codzienne żadndarmów

NA ZAKOŃCZENIE

Aby niczego nie przegapić przypominam, że…
jeśli interesuje Cię tematyka Bloga:

A tymczasem…

Do zaczytania!

Szpiegul

O KIM I O CZYM NAPISAŁEM W ARTYKULE

    • OSOBY:
      • EUSTRACJUSZ (JEWSTRATIM) PAWŁOWICZ MIEDNIKOW
      • SIERGIEJ WASILIEWICZ ZUBATOW
      • ALEKSANDR IWANOWICZ SPIRIDOWICZ
      • ALEKSIEJ ALEKSANDROWICZ ŁOPUCHIN
      • LEONID PIETROWICZ MIENCZIKOWA (MIEŃSZCZIKOW)
      • WIACZESŁAW KONSTANTYNOWICZ VON PLEHWE
      • GRIGORIJ PORFIRIEWICZ SUDIEIKIN
      • ALEKSANDER WASILIEWICZ GERASIMOW
    • INNE:
      • OCHRANKA (OCHRANA, WYDZIAŁ BEZPIECZEŃSTWA, OCHRANNICY)
      • DEPO (DEPARTAMENT POLICJI)
      • KORPUS ŻANDARMÓW
      • NADZÓR ZEWNĘTRZNY OCHRANKI (FILERZY, TAJNI DETEKTYWI, LOTNA BRYGADA FILERÓW)
      • OBSERWACJA WEWNĘTRZNA OCHRANKI (TAJNI AGENCI, TAJNI WSPÓŁPRACOWNICY)
      • REWOLUCJONIŚCI (NARODNAJA WOLA, WOLA I ZIEMIA, SOCJALIŚCI – REWOLUCJONIŚCI, SOCJALDEMOKRACI: MIENSZEWICY, BOLSZEWICY, TROCKIŚCI)
      • REWOLUCJA 1905 ROKU

ARTYKUŁY O PODOBNEJ TEMATYCE

Piotr Herman

Serdecznie Cię witam!!! I przy okazji: Tak, to ja jestem na tym zdjęciu ? Piszę o służbach mniej lub bardziej tajnych, gdyż doskonale rozumiem ich specyfikę. Tak się bowiem składa, że zanim zostałem szkoleniowcem Wywiadu Bezpieczeństwa Biznesu CSI (Corporate Security Intelligence) byłem oficerem polskich służb specjalnych. A obecnie przekazuję praktyczną wiedzę i umiejętności niezbędne dla biznesowych: researcherów (czyli wywiadowców), analityków (i to nie tylko wywiadowczych), bezpieczników (czyli wszelakich specjalistów ds. bezpieczeństwa) oraz strategów biznesowych (co oznacza również menadżerów i kierowników różnego autoramentu, a także top managementu). I na tym zarabiam. A Blog i podcasting to moje prezenty dla Ciebie ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.