Czasami trafia się kozioł ofiarny!
Zapraszam na kolejny odcinek mojego autorskiego podcastu, którego scenariusz napisało życie: OSS. Okiem Służb Specjalnych. Tym razem w audycji typu Standard opowiadam o kolejnym niewinnym człowieku, który dostając się w tryby służb specjalnych nie miał najmniejszych szans na wyjście z tego żywym. Opowiem o zamiataniu w carskim państwie pod dywan własnej niekompetencji poprzez oskarżenie o zdradę i stracenie pułkownika żandarmów Siergieja Nikołajewicza Miasojedowa. Przekonasz się jak łatwo można było wrobić człowieka w szpiegostwo. Na szczęście to tylko przeszłość. Czy na pewno?
Ostrzeżenie:
Czytasz o tym, co naprawdę wydarzyło się w przeszłości. Wszelkie podobieństwo do aktualnych wydarzeń oraz postaci współczesnych jest całkowicie przypadkowe (i niezamierzone)!
Miłego słuchania. Lub czytania (transkrypcji) 😉
O CZYM POSŁUCHASZ I PRZECZYTASZ
Napisany przez życie odcinek typu Standard, a w nim opowiadam o tym:
- jak państwo zdradziło swojego oficera,
- jak zostawało się Żandarmem,
- jak wrabia się w szpiegostwo,
- czym były afery pułkownika Miasojedowa oraz generała Suchomlinowa,
- jak „miasojedowszczina” przyczyniła się do klęski carskiej Rosji.
Mimo lat, służby ciągle stosują te same środki i metody pracy, więc praca służb i ich agentur nie zmienia się z upływem lat. I nie od dziś szefowie służb specjalnych (oraz ich szefowie), chcąc ukryć własną niekompetencję, a nie chcąc odpowiadać za błędy własne, składają w ofierze ludzi niewinnych
O tym właśnie opowiadam. Zero teorii, tylko przykłady z życia…
A przy okazji...
Jeśli interesuje Cię tematyka Bloga:
dołącz do grupy na Facebooku
obserwuj Fanpage Bloga na Facebooku
zasubskrybuj Newsletter
obserwuj Instagram
I nie zapomnij zaglądać na Vloga i odsłuchiwać Podcastów🙂
TUTAJ zostaniesz Patronem Bloga!
Zaś jeśli jeszcze nie wiesz kim jestem, to przeczytasz o mnie zarówno na Blogu, jak i na LinkedIn.
Miłego słuchania. Lub czytania (transkrypcji) 😉
A TERAZ PO KOLEI…
OSS 017. Mięso Żerca.
Albo ściągnij i posłuchaj w wolnej chwili.
TRANSKRYPCJA
Okiem Służb Specjalnych.
Czyli podcast dla chcących zrozumieć świat mniej lub bardziej tajnych służb.
Zaprasza: Piotr Herman
Szpiegul.pl
MIĘSOŻERCA
Dziś audycja typu Standard, w której opowiem o człowieku, który dostając się w tryby służb specjalnych nie miał najmniejszych szans na wyjście z tego żywym. Opowiem o carskim zamiataniu przez carskich dowódców pod dywan własnej niekompetencji poprzez oskarżenie o zdradę i stracenie pułkownika żandarmów Siergieja Nikołajewicza Miasojedowa.
Czy jestem tego pewien?
Cóż, opowiadam o służbach specjalnych, a tam pewne jest tylko to, że nie ma nic pewnego.
Doskonale o tym wiem, gdyż sam byłem oficerem polskich służb specjalnych. A obecnie przekazuję praktyczną wiedzę i umiejętności niezbędne dla:
Po prostu szkolę każdą osobę zainteresowaną tą tematyką.
A to oznacza, że dobrze wiem, o czym mówię.
Zaczynamy!
KIM BYŁ MIASOJEDOW?
Zasadniczo to Miasojedow najpierw był podpułkownikiem Żandarmerii (kolejowej zresztą), później cywilem, następnie pułkownikiem Żandarmerii przydzielonym do ministra wojny Sochomlinowa (około roku), po czym ponownie cywilem, by w końcu zostać pułkownikiem Armii Imperialnej po wybuchu I Wojny Światowej zwanej Wielką.
Ale po kolei.
Pochodził ze starej szlachty litewskiej. Jego nazwisko oznacza mięsożercę, czyli osobę, której mięsa nie brakuje. A w czasach średniowiecznych nie było to wcale standardem. Wręcz odwrotnie. To zaś pozwala na przypuszczenie, iż rodzina była zamożna już wtedy. Natrafiłem nawet na rosyjskojęzyczne opracowanie o rodzie Miesojedowów pod tytułem „540 lat służby”. Ma się rozumieć, że w służbie Rosji.
Urodził się w 1865 roku w Wilnie. Po ukończeniu Korpusu Kadetów służył w piechocie, by w 1892 roku przenieść się do Żandarmów. Dwa lata później został zastępcą, a w 1901 roku Naczelnikiem Oddziału Żandarmów kolejowych w Wierzchołowie, dworcu graniczącym z Prusami.
Utrzymywał dobre stosunki z niemieckimi służbami granicznymi. Ba! Poznał nawet cesarza niemieckiego Wilhelma II, którego posiadłość łowiecka znajdowała się 15 wiorst (czyli niecałe 16 km) od Wierzbołowa. Dostał nawet od Wilhelma II jego portret.
Miasojedow poślubił Klarę Samuilownę Goldstein, córkę żydowskiego kupca.
W 1907 roku, wskutek nacisków (o czym później) wycofał się ze służby do rezerwy i został jednym z założycieli spółki akcyjnej North-Western Shipping Company wraz z braćmi: Borisem i Davidem Freidbergami.
Zaś w 1909 roku spotkał się z ministrem wojny, generałem Władimirem Aleksandrowiczem Suchomlinowem i po dwóch latach, w 1911 roku został przywrócony do służby. Tym razem do Ministerstwa Wojny.
A w 1912 roku rozpoczęła się wielka intryga przeciwko Miasojedowi, na czele której stał Aleksander Iwanowicz Guczkow. Jej koniec był taki, że w 1915 roku nasz bohater został uwięziony pod zarzutem szpiegostwa, a następnie powieszony.
To była kolejna sprawa związana ze służbami specjalnymi, w której szefowie, chcąc ukryć własną niekompetencję i nie chcąc odpowiadać za błędy własne, składali w ofierze kozły ofiarne: Alfred Dreyfus, Mata Hari, Alfred Redl, Siergiej Miasojedow, a później na przykład rotmistrz Jerzy Sosnowski…
To też się nie zmienia z upływem lat.
Ale dziś nie o nich. A głównych bohaterów naszego dramatu już poznałeś.
ŻANDARM
Pamiętasz z audycji dotyczących Ochranki o cichej wojnie pomiędzy Korpusem Żandarmów a tajną carską policją polityczną? Jeśli nie, to serdecznie Cię zapraszam do ich odsłuchania.
Oficerom Żandarmerii od samego początku istnienia formacji wpajano przekonanie, że ich służba ma na celu bezpośrednią obronę cara. To był cały etos służby, która była zaszczytem, dodatkowo owianym mgiełką tajemnicy.
Zaś zachowań godnych oficera uczono już w Korpusie Kadetów i w wojsku.
Racja stanu utożsamiana była z tronem i panującą dynastią. A Żandarmi wierzyli, że to głównie oni powołani są do walki z wrogiem wewnętrznym. Do samego Korpusu Żandarmów nie było łatwo się dostać. Każdy kandydat na oficera musiał legitymować się dziedzicznym szlachectwem, mieć ukończoną szkołę wojskową, nie posiadać długów, nie być katolikiem oraz mieć za sobą co najmniej sześcioletnią służbą w mundurze.
A chętnych było naprawdę wielu.
Po wybraniu otrzymywali skierowanie na czteromiesięczny kurs, po ukończeniu którego zdawali egzamin i czekali na wezwanie.
Zaś podoficerowie rekrutowali się spośród wojskowych o nieposzlakowanej opinii, powoływanych do służby wojskowej.
Miasojedow był ucieleśnieniem Żandarma. I to pomimo swoich wad.
SPRAWA MIASOJEDOWA
Tak to już jest, że kiedy na wojnie dochodzi do klęsk, najłatwiejszym i najprostszym sposobem ich wyjaśnienia jest „zdrada”. A tam, gdzie jest ona popełniana tam powinno być pełno „szpiegów”.
To chyba oczywiste!
Miasojedowszczina stała się w Rosji symbolem zdrady podczas I Wojny Światowej. Zupełnie zresztą niezasłużenie. No, chyba, że rozumiemy to jako zdradę dokonaną przez państwo wobec szczerze służącego mu oficera…
Zaś generał Żandarmów, A.I. Spiridowicz (który przez dziesięć lat kierował ochroną Pałacu w Piotrogrodzie) uznał, że sprawa Miasojedowa odegrała nie mniejszą rolę w upadku carskiego reżimu, jak zabójstwo Rasputina (ale o tym nie dzisiaj).
Wszystko zaczęło się przed Wielką Wojną.
Podpułkownik Miasojedow pełnił regularną służbę na kolejowym przejściu granicznym, łapał rewolucjonistów i umiał zadowalać ważne osoby, które często przejeżdżały przez stację.
Dziedziczny szlachcic Miasojedow miał cechy dworzanina doskonałego oraz zamiłowanie do zbytku. Osiągał więc zysk przymykając czasami oko na przemyt.
Sukcesom Mjasojedowa zazdrościła Ochranka. Jej funkcjonariusze próbowali nawet prowokacji wobec żandarma, podrzucając mu broń i nielegalne wydawnictwa. Ostrzeżeni strażnicy graniczni zatrzymali przemytników, którzy osobiście podrzucili mu te ulotki i zostali postawieni przed sądem. Celem było zrzucenie winy na Miasojedowa. Ten pojawił się w sądzie jako świadek. I zdemaskował prowokatorów, czyli Ochrankę właśnie. Wskazał, że to nie był żaden przemyt ani robota rewolucyjna, tylko ordynarna prowokacja tajnej carskiej policji. Doszło do wielkiego skandalu. Oskarżeni zostali uniewinnieni, a Miasojedow odszedł ze służby.
Wyżsi urzędnicy państwowi nigdy mu tego nie zapomnieli. Miasojedow zadarł z systemem. Złamał żelazną zasadę, iż tego typu sekretu nie wolno ujawniać, lecz należy z nim umrzeć.
Jako cywil poszedł w biznesy, a konkretnie w międzynarodowy transport.
Jednak sama działalność handlowa nie zadowoliła go. Cały czas żywił bowiem nadzieję, iż ponownie założy mundur żandarma.
Jak to żandarm na emeryturze 😉
Gdy tylko Dyrektor Departamentu Policji, Maksymilian Iwanowicz Trusieczow, osobisty wróg Miasojedowa, odszedł ze stanowiska, nasz bohater poprosił Stołypina o przeanalizowanie wszystkich okoliczności sprawy.
Stołypin nawet nie odpowiedział na list, przekazując za pośrednictwem generała Kurłowa (dowódcy Korpusu Żandarmów), że nie będzie śledztwa. Wydawało się, że wszystkie nadzieje zostały rozwiane.
Ale w tym czasie żona Mjasojedowa bywając w domu swojego dobrego przyjaciela, senatora Wiktorowa, poznała przyszłą żonę generała Suchomlina. Nastęnie zaś sam Miasojedow poznał generała… I, koniec końców, 21 września 1911 roku sam car nakazał ministrowi spraw wewnętrznych przyjęcie podpułkownika Miasojedowa do czynnej służby w Korpusie Żandarmerii. Zaś tydzień później Suchomlinow napisał list do dowódcy Korpusu, generała Kurłowa, o przydzielenie mu Miasojedowa.
I uzyskał zgodę.
Obaj panowie byli niezwykle podobni w swych upodobaniach: frywolne żony, frywolni mężowie i miłośnicy życia. Polubili się. I minister generał Suchomlinow polecił Miasojedowi stworzyć w wojsku coś w rodzaju „osobistego” kontrwywiadu.
To był początek służby kontrwywiadu wojskowego w Rosji. Jeszcze w 1911 roku zatwierdzono „Regulamin agencji kontrwywiadu” oraz „Instrukcje dla szefów agencji kontrwywiadu”.
Sześć miesięcy później nad Mjasojedowem wybuchła burza.
Ministerstwo Wojny otrzymało list od Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie Miasojedowa, który przez sieć firm miał być powiązany z kimś rozpoznanym w prowadzeniu działalności szpiegowskiej przeciwko Rosji.
Po raz pierwszy nazwisko Miasojedow połączono ze słowem: szpieg.
List wpadł w ręce asystenta Suchomlinowa, Poliwanowa, który tylko czyhał na stanowisko swojego szefa. Podzielił się wobec tego treścią listu z Guczkowem.
Guczkow to typowy moskiewski tyran kupiecki, który przez całe życie poszukiwał celu swojego życia. Odnalazł się w roli zbawiciela potęgi wojskowej Rosji. Sam siebie uważał za wielkiego stratega. Choć był tylko zwykłym awanturnikiem, nie wojskowym zresztą.
13 kwietnia 1912 roku mieszkańcy Petersburga dosłownie wyrwali sobie z rąk gazetę „Wieczorne wiadomości”, w której opublikowano dwa sensacyjne artykuły: „Kto kieruje kontrwywiadem wojskowym w Rosji” oraz „Koszmar”. Napisano w nich, że jeden z oficerów kontrwywiadu (jego nazwisko nie zostało wymienione) jest austriackim szpiegiem, który przekazuje wszystkie rosyjskie tajemnice Sztabowi Generalnemu Austro-Węgier, który od niedawna jest doskonale poinformowany we wszystkich sprawach wojskowych Rosji.
Następnego zaś dnia gazeta „Nowe czasy” w całości przedrukowała ten artykuł.
Trzy dni później na jej łamach ukazała się rozmowa z Guczkowem, w której po raz pierwszy wspomniano nazwisko Miasojedowa.
Nasz pułkownik jednak, oskarżony o szpiegostwo, nie zszedł do podziemia i nie uciekł zagranicę. Zachował się dość nietypowo jak na ujawnionego szpiega, ale całkiem logicznie dla oficera.
Spotkając następnego redaktora „Wieczornych wiadomości” wyzwał go na pojedynek. Ten odmówił, więc Miasojedow kilka razy uderzył go w twarz. Wówczas wyzwanie rzucił Guczkow.
20 kwietnia 1912 roku doszło do pojedynku.
Niedowidzący Miasojedow (był krótkowzroczny i nosił binokle). Wtedy Guczkow wystrzelił w powietrze, mówiąc, że zachowa życie agenta obcego (niemieckiego lub austriackiego) państwa.
Miasojedow tego samego dnia złożył wniosek o zwolnienie ze służby „z powodów rodzinnych”. Dzień później car zwolnił go, wyrażając jednak zgodę na zachowanie emerytury i prawo do noszenia munduru.
Pułkownik Miasojedow ponownie został cywilem, który miał tylko jeden cel: oczyścić się z zarzutu szpiegostwa.
15 kwietnia wysłał pismo do ministra wojny z prośbą o aresztowanie go i natychmiastowe wszczęcie przeciwko niemu śledztwa. Wołał o sprawiedliwość, zażądał usunięcia zniesławienia, złożył pozew przeciwko Guczkowowi i Suworinowi (redaktorowi „Wieczornych Wiadomości”).
Jednak sprawa została wyciszona, a w gazetach pojawiły się zaprzeczenia, zaś śledztwa przeprowadzone przez administrację wojskowo-sądową, Ministerstwo Wojny i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych dowiodły jednoznacznie, że pod adresem Mjasojedowa padły oszczerstwa.
Zostało to oficjalnie ogłoszone w Dumie.
Niejako przy okazji Miasojedow pokłócił się z Suchomlinowem uważając, że minister (zmęczony skandalem) nie zrobił wszystkiego, aby go chronić.
Gdy wybuchła więc wojna Miasojedow został powołany do wojska w zwykły sposób. Suchomlinow nie miał z tym nic wspólnego. Przydzielono go do wywiadu wojskowego w Prusach Wschodnich.
Tam pracował efektywnie i skutecznie. Ale w lutym 1915 roku wydarzyło się nieszczęście: XX Korpus przestał istnieć w lasach augustowskich, zaś 10. Armia wycofała się.
Kwatera główna ze złością szukała winnych.
W tym czasie z niewoli niemieckiej wyszedł niejaki podporucznik 23 Nizowskiego Pułku Piechoty Jakow Kołakowski.
Opowiedział on służbom kontrwywiadowczym niesamowitą historię: zgodził się zostać niemieckim szpiegiem, w zamian za uwolnienie. Porucznik opowiadał wierutne bzdury, wielokrotnie zaprzeczając wcześniejszym zeznaniom. I zupełnie znikąd, podczas trzeciego przesłuchania pojawiło się w nich nazwisko Miasojedow. To było dwa miesiące od przesłuchania pierwszego.
Czy była to sugestia?
Nie wiadomo. Ale tego to ja bym nie wykluczał.
I Miasojedowa aresztowano.
Argumenty śledztwa okazały się naciągane i początkowo wszyscy sędziowie (a było ich pięciu) jednogłośnie orzekli: „Nie udowodniono” .
Jednak organizatorzy prześladowań nie poddali się. I sąd wojskowy skazał Miasojedowa na śmierć. Z uwagi na absurdalność tej sprawy dowódca frontu północno-zachodniego nie zatwierdził werdyktu.
Ale sprawę rozstrzygnęła uchwała wielkiego księcia Mikołaja Nikołajewicza (odpowiedzialnego za klęskę).
SUCHOMLINOW
W całej tej historii największym głupcem okazał się jednak generał Suchomlinow.
Nie dostrzegł on, że sprawa Miasojedowa od początku była bombą zegarową pod nim. Nie kiwnął palcem, by pomóc pułkownikowi. A kiedy dowiedział się o jego egzekucji, z ulgą zanotował w swoim dzienniku: „Bóg ukarał tego złoczyńcę za szantaż, abym go wspierał”. Nie dostrzegł więc ten stary człowiek, że nie chodziło o wsparcie Mjasojedowa, ale o ocalenie własnej skóry.
Naczelna Komisja Śledcza, która zajęła się sprawami byłego ministra wojny, została utworzona w sierpniu 1915 r. „W celu kompleksowego zbadania okoliczności, które spowodowały przedwczesne i niedostateczne uzupełnianie sprzętu wojskowego”.
Bardzo szybko polityka wtargnęła do śledztwa i formuła oskarżenia Suchomlinowa zaczęła brzmieć następująco: „Nielegalna bezczynność i nadużycie władzy, fałszerstwo w pracy, wymuszenia i zdrada”.
Ostatnie dwa słowa przyćmiły wszystko i były minister wojny uwięzionym został w Twierdzy Pietropawłowskiej, a mroczne plotki o działalności „szpiegów” rozeszły się po całym kraju.
Po drugiej stronie frontu, w Niemczech i Austro – Węgrzech, cała ta histeryczna kampania w Rosji wzbudziła ogromną satysfakcję. Najważniejsze jednak było, to, że wróg, Rosja, sam sobie zniszczył morale.
Wojna w zasadzie była już wygrana.
Szef austriackiego wywiadu, pułkownik Ronge pisał po zakończeniu wojny:
„Rosyjskie szpiegostwo przybrało osobliwe formy. Osoby, które zostały przez nich aresztowane i skazane, jak np. Żandarm pułkownik Mjasojedow czy minister wojny Suchomlinow, nie mieli żadnego związku ani z naszym, ani z niemieckim wywiadem. … Im gorsza była sytuacja Rosjan na froncie, tym częściej i głośniej w armii słychać było okrzyki zdrady”.
Również szef niemieckiego wywiadu, pułkownik Walter Nicolai w swojej książce wydanej w 1925 roku nazwał przypadek Miasojedowa i wszystko, co z nim związane, „niewytłumaczalnym” oraz „pomyłką sądową”, ponieważ:
„Miasojedow nigdy nie służył Niemcom”.
Choć w tego typu sprawach możliwe jest kłamstwo, to w tym przypadku trudno w nim podejrzewać oficerów niemieckiego wywiadu. A to dlatego, że pisali w czasie, gdy Niemcy szykowały się do zemsty, a wszystkie osiągnięcia II Rzeszy w I Wojnie Światowej były opiewane w niebogłosy.
A o tym, w jaki sposób państwa osi poznały tajemnice armii carskiej opowiedziałem już w poprzedniej audycji. Dodam tylko, słowami pułkownika Ronge, iż:
„Nasza świadomość została wyjaśniona zdradą wysokich rangą oficerów rosyjskich, którzy byli blisko cara i naczelnego dowództwa armii. Nie mieli również pojęcia, że czytamy ich kody. W sumie złamaliśmy około 16 rosyjskich szyfrów. Kiedy Rosjanie domyślili się, że ich wiadomości radiowe ich zdradzają, pomyśleli, że kupiliśmy ich kody. Rozmowy radiowe w kwaterze głównej, które kosztowały Rosję 2. Armię Samsonowa, trwały praktycznie przez całą wojnę”.
A Suchomlinow?
Już pod koniec 1916 roku chodził wolno po Piotrogrodzie. Złożył jedynie pisemne zobowiązanie, że nie opuści tego miejsca.
Wszystko wskutek zabiegów swojej żony, Jekateriny Wiktorowny (przyjaciółki Miasojadewa), która udała się do Rasputina i nawiązała z nim, nazwijmy to, „relację”. Podobno pokonując obrzydzenie. Co nie przeszkodziło jej „zakochać się” w nim…
Suchomlinow został ponownie aresztowany 27 września 1917 roku przez służby Rządy Tymczasowego Kiereńskiego. To było już po rewolucji lutowej, ale przed zamachem stanu znanym pod nazwą rewolucji październikowej.
Został skazany na katorgę, na czas nieokreślony.
Jego żona, Suchomlinowa, która pojawiła się z mężem przed sądem, została uniewinniona.
Jemu zaś zarzucono, iż przekazywał ona Miasojedowowi, który był agentem niemieckim, informacje wojskowe, pomagał mu w powrocie do wojska i kontynuowaniu jego zdradzieckiej działalności, prowadząc w ten sposób działania przeciwko Rosji.
Co, oczywiście, w żaden sposób nie odpowiadało rzeczywistości.
Ale pamiętasz zapewne czym jest prawda materialna? Jeśli nie, to koniecznie musisz przesłuchać ostatnią audycję OSS. Okiem Służb Specjalnych pod tytułem „Zdrada materialna”.
Po rewolucji październikowej siedemdziesięcioletniego Suchomlinowa objęła bolszewicka amnestia. Wyjechał do Niemiec, gdzie napisał swoje, bardzo ciekawe zresztą, pamiętniki.
WYROK
A tak ostatnie godziny życia Miasojedowa opisuje William C. Fuller we wstępie do swojej książki (wydanej również w języku polskim przez Bellonę w 2006 roku) pod tytułem „Prawdziwy koniec carskiej Rosji”:
„18 marca 1915 roku o 10.35 rano w warszawskiej Cytadeli rozpoczęło się specjalne posiedzenie sądu wojennego. Sala, którą wybrano na miejsce rozprawy, była wielka, nieogrzewana i nieumeblowana, nie licząc kilku krzeseł i pokrytego zielonym filcem stołu, za którym siedział przewodniczący, pułkownik Łukirski, oraz czterech innych sędziów. Na ławie oskarżonych znalazł się podpułkownik Siergiej Mikołajewicz Miasojedow, lat czterdzieści dziewięć, tłumacz sztabowy rosyjskiej 10. Armii. Został oskarżony o szpiegostwo na rzecz Niemiec i groziła mu śmierć.
Miasojedow był oszołomiony nagłością aresztowania i tym, jak szybko postawiono go w stan oskarżenia. Udało mu się tylko wysłać list do matki – prosił, by ta zwróciła się z petycją o jego uwolnienie do generała M. W. Ruzskiego, dowódcy Frontu Północno-Zachodniego. „Jestem bezwzględnie niewinny, zarówno w kwestii czynów, jak i intencji – pisał – i nie wiem, co mi zarzucają”. Miasojedow wiedział tylko tyle, że padł ofiarą jakiegoś szalonego nieporozumienia: proces to pomyłka, wszystko z pewnością zostanie wyjaśnione i jego niewinność zostanie potwierdzona. Jednak, w miarę jak upływały kolejne godziny, zjawiali się kolejni świadkowie i odczytywano zeznania nieobecnych, Miasojedow powoli tracił pewność siebie. A gdy poinformowano go, że nie będzie mógł skorzystać z prawa do obrony, w końcu zrozumiał, w jak wielkim znalazł się niebezpieczeństwie. O 18.15 sąd przerwał rozprawę, by ocenić materiał dowodowy. Niecałe dwie godziny później sędziowie zebrali się ponownie i wydali werdykt. Miasojedow został uznany za winnego przewinień opisanych w akcie oskarżenia. Karą miała być śmierć przez powieszenie. Po ogłoszeniu wyroku przewodniczący sądu zwrócił się do więźnia i zapytał, czy ten chciałby coś powiedzieć.
Miasojedow początkowo milczał, po czym nagle zaczął krzyczeć, że chce wysłać telegram do cesarza, że żąda, by dano mu okazję pożegnać się z matką. W końcu, zmożony emocjami, runął na podłogę i stracił przytomność. Strażnicy błyskawicznie ocucili więźnia, po czym wyprowadzili do celi na trzecim piętrze wojskowego aresztu w Cytadeli.
Przez kolejne kilka godzin Miasojedow żył nadzieją na akt łaski. W pośpiechu wysłał telegram do córki Musi i jej matki, nalegając, by spróbowały wyprosić łaskę w jego imieniu. „Zostałem skazany przez sąd wojskowy – napisał do córki. – Przysięgam, że jestem niewinny. Błagaj Suchomlinowów [ministra wojny i jego żonę], żeby mnie ratowali. Błagaj cesarza, żeby oszczędził mi życie”. Jednak wraz z upływem czasu gorączkowa aktywność pułkownika przemieniała się w najczarniejszą rozpacz.
O północy do celi Miasojedowa przyszedł pop. Kiedy wychodził, więzień poprosił o pozwolenie wyjścia do toalety. Kapitan D. M. Jeremiew otworzył celę, po czym eskortował skazańca do latryny w korytarzu. Miasojedow zamknął się od środka, po czym po kilku minutach nagle usłyszano jego krzyk: „Teraz! Teraz!”. Jeremiew kazał strażnikom wyłamać drzwi. W środku zobaczyli, że Miasojedow stoi pochylony pod ścianą, a przód jego koszuli ocieka krwią: udało mu się zdjąć pince-nez, roztrzaskać szkła i zadać sobie trzy ciosy w gardło. Gdyby nie interwencja Jeremiewa, z pewnością przeciąłby sobie tętnicę szyjną.
Więźnia odprowadzono do celi, gdzie następnie lekarz wojskowy M. D. Wojciechowski udzielił mu pierwszej pomocy. Po opatrzeniu ran Miasojedow poprosił, by mógł raz jeszcze przyjąć popa. Ojciec Kristanier wysłuchał ostatniej spowiedzi pułkownika, po czym udzielił mu komunii. Niemal natychmiast po zakończeniu sakramentu Miasojedow został pochwycony przez strażników, którzy wywlekli go na korytarz, a stamtąd na rusztowanie usytuowane na pochyłym terenie za wewnętrzną cytadelą4. O 3.13 nad ranem zaciśnięto mu pętlę wokół szyi5. Ponieważ szubienica liczyła niecałe 4 metry wysokości i nie miała zapadni, relacje głoszą, że Miasojedow dusił się przez piętnaście minut. Kiedy konwulsje ustały, ciało skazańca zostało odcięte, owinięte szorstkim brezentem i załadowane na wojskową ciężarówkę. Następnie wywieziono zwłoki za miasto i pogrzebano w bezimiennym grobie.
W reakcji na tę barbarzyńską egzekucję rosyjskie imperium ogarnęła „szpiegomania”. Carska policja zatrzymywała dziesiątki ludzi, przeszukiwała setki mieszkań i konfiskowała tysiące stron dokumentów. Pierwsza fala aresztowań objęła także żonę Miasojedowa (chociaż małżonkowie żyli w separacji), jego szwagra, kochankę, partnerów biznesowych, a nawet zwykłych znajomych, w tym właściciela sklepu z alkoholem, człowieka, który kiedyś pożyczył pułkownikowi maszynę do pisania, i byłego właściciela dworcowego bufetu, gdzie Miasojedow czasami kupował przekąski. W trzecim tygodniu kwietnia liczba osób oskarżonych w związku ze sprawą pułkownika sięgnęła trzydziestu, już niebawem kolejne dziesiątki miały paść ofiarą aresztowań”.
Jedyne, co ja mogę dodać, to to, że dwa lata później padło Imperium…
SYN ŁAZAREWSKI
Pogłoski o niewinności pułkownika szybko zaczęły wychodzić na światło dzienne, bo już jesienią 1915 roku. Wielu doszło do wniosku, że sprawy Miasojedowa i Suchomlinowa zostały sfabrykowane. Obie te sprawy są zreszto mocno ze sobą powiązane. W końcu po pułkowniku na ławie oskarżonych pojawił się niegdysiejszy generał – gubernator, później Szef Sztabu Generalnego armii carskiej, a także przez sześć lat minister wojny, Suchomlinow właśnie.
Powody (sfabrykowania obuu spraw) podawano dwa:
- aby odwrócić uwagę opinii publicznej od niekompetencji najwyższego dowództwa,
- lub by zdyskredytować monarchię.
Generał A. I. Spirydowicz napisał zaś, że Miasojedow był „ofiarą złożoną na ołtarzu dla zadośćuczynienia za klęski rosyjskiego Sztabu Generalnego w Prusach Wschodnich”.
Syn Siergieja Nikołajewicza, Siergiej Siergiejewicz Miasojedow studiował w 1 Korpusie Kadetów w Piotrogrodzie, kiedy jego ojciec został stracony. Pod naciskiem administracji korpusu zmienił nazwisko na Łazarewski. Nic to jednak nie pomogło, gdyż i tak „w związku z niezdrową sytuacją wokół niego” musiał opuścić korpus przed zakończeniem szkolenia.
Zaciągnął się jako ochotnik do 9. pułku kawalerii rezerwy.
Po rewolucji lutowej 1917 r. opuścił kawalerię i podjął pracę w redakcji pisma „Odrodzenie”, wydawanego przez anarchistów.
W październiku 1918 roku został wcielony do Armii Czerwonej do 1 Dywizji Piechoty i został w niej urzędnikiem, szefem klubu i instruktorem szkolenia przedpoborowego w Komisariacie Wojskowym Guberni Wileńskiej. W kwietniu 1919 roku, po zajęciu Wilna przez Polaków, został aresztowany, a kilka dni później zwolniony i wyjechał do ZSRR, gdzie w 1940 roku skazano go na osiem lat obozów pracy przymusowej za szpiegostwo. Również fikcyjne.
A w 1956 roku został zrehabilitowany.
I na dziś byłoby to na tyle.
Nie od dziś szefowie służb specjalnych (a także ich szefowie), chcąc ukryć własną niekompetencję i nie chcąc odpowiadać za błędy własne, składają w ofierze ludzi niewinnych. Bowiem praca służb i ich agentur nie zmienia się z upływem lat.
Jeśli słuchasz tego podcastu, to już o tym wiesz.
Jeśli masz jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, to zapraszam Cię na dalsze audycje.
Jeśli ich nie masz – to zapraszam Cię tym bardziej.
A ten odcinek zakończę.
I jak zawsze mam ogromną prośbę do Ciebie: poleć ten podcast, OSS. Okiem Służb Specjalnych choć jednej osobie spośród Twoich znajomych! Jednej!
Ciebie to nic nie kosztuje, a w ten sposób w końcu dotrze on do wszystkich zainteresowanych!
A ponieważ audycja ta ukazuje się zaraz przed świętami, to życzę Tobie i całej Twojej Rodzinie Zdrowych i Wesołych Świąt!!!
Kolejna audycja Okiem Służb Specjalnych już za tydzień.
Do usłyszenia.
Szpiegul.pl
Okiem Służb Specjalnych
Cześć!
NA ZAKOŃCZENIE
Aby niczego nie przegapić przypominam, że…
jeśli interesuje Cię tematyka Bloga:
- czytaj Bloga
- zasubskrybuj Newsletter
- dołącz do grupy na Facebooku
- obserwuj stronę Bloga na Facebooku
- obserwuj Instagram
- zaglądaj na YouTube
- słuchaj Podcastu
- zostań PATRONEM!
A tymczasem…
Do zaczytania!
O KIM I O CZYM NAPISAŁEM W ARTYKULE
- OSOBY:
- SIERGIEJ NIKOŁAJEWICZ MIASOJEDOW
- WŁADIMIR ALEKSANDROWICZ SUCHOMLINOW
- ALEKSANDER IWANOWICZ GUCZKOW
- ALEKSANDR IWANOWICZ SPIRIDOWICZ
- MAKSYMILIAN IWANOWICZ TRUSIECZOW
- PAWEŁ GRIGORIJEWICZ KURŁOW
- PIOTR ARKADJEWICZ STOŁYPIN
- ALEKSIEJ ANDRIEJEWICZ POLIWANOW
- MIKOŁAJ NIKOŁAJEWICZ ROMANOW
- RASPUTIN
- JAKOW KOŁAKOWSKI
- MAXIMILIAN RONGE
- WALTER NOCOLAI SERGIEJ SERGIEJEWICZ ŁAZAREWSKI (MIASOJEDOW)
- INNE:
- STACJA KOLEJOWA W WIERZBOŁOWIE
- KORPUS KADETÓW
- KORPUS ŻANDARMÓW
- OCHRANKA (OCHRANA)
- DEPO (DEPARTAMENT POLICJI)
- MINISTERSTWO WOJNY
- TWIERDZA PIETROPAWŁOWSKA
- CESARSTWO NIEMIECKIE
- CESARSTWO ROSYJSKIE
- CESARSTWO AUSTRO – WĘGIERSKIE
- OSOBY:
ARTYKUŁY O PODOBNEJ TEMATYCE
- OSS 001. AZEF PODWÓJNIE POTRÓJNY.
- OSS 002. AZEFOWE ARCHEO.
- OSS 003. JAK OCHRANKA PRACOWAŁA.
- OSS 004. OKÓLNIKI OCHRANKI.
- OSS 005. AWANTURY ZAGRANICZNEJ AGENTURY.
- OSS 006. AKTA PARYSKIEJ OCHRANKI.
- OSS 007. EUROPEJSKIE KORZENIE.
- OSS 008. TAJEMNICE SHERLOCKA.
- OSS 009. SZKOŁY OCHRANKI.
- OSS 010. DZIEŃ Z ŻYCIA OCHRANNIKA.
- OSS 011. STALIN I OCHRANKA.
- OSS 012. KOMISJA OCHRANKI.
- OSS 013. CARSKIE WYWIADY.
- OSS 014. AKRYBIA.
- OSS 015. CK WYWIADOWCY.
- OSS 016. ZDRADA MATERIALNA.
- OSS 019. WALKA MÓZGÓW.
- OSS 020. KRYPTONIM BRZOZA.
- OSS 021. OKIEM GENERAŁA.
- OSS 022. ŻANDARMSKIE ECHA.
- OSS 025. PRZEDWOJNA ŚWIATOWA.
- OSS 026. JAPOŃSKA KONSPIRA.
- OSS 027. SŁUŻBY ALBIONU.
- OSS 030. ORGANIZACJA BOJOWEJ ORGANIZACJI.
- OSS 037. KOBIECY WYWIAD BOJOWY.
- OSS 038. DZIEWCZYNY Z POW.
Piotr Herman
Serdecznie Cię witam!!! I przy okazji: Tak, to ja jestem na tym zdjęciu 😉 Piszę o służbach mniej lub bardziej tajnych, gdyż doskonale rozumiem ich specyfikę. Tak się bowiem składa, że zanim zostałem szkoleniowcem Wywiadu Bezpieczeństwa Biznesu CSI (Corporate Security Intelligence) byłem oficerem polskich służb specjalnych. A obecnie przekazuję praktyczną wiedzę i umiejętności niezbędne dla biznesowych: researcherów (czyli wywiadowców), analityków (i to nie tylko wywiadowczych), bezpieczników (czyli wszelakich specjalistów ds. bezpieczeństwa) oraz strategów biznesowych (co oznacza również menadżerów i kierowników różnego autoramentu, a także top managementu). I na tym zarabiam. A Blog i podcasting to moje prezenty dla Ciebie 😎