Zapraszam na kolejny odcinek mojego autorskiego podcastu, którego scenariusz napisało życie: OSS. Okiem Służb Specjalnych. Tym razem w audycji typu Archeo słowami świadków opowiadam o służbach wywiadowczych Imperium Brytyjskiego w latach sprzed- oraz w trakcie Wielkiej Wojny 1914-1918 😉
Ostrzeżenie:
Czytasz o tym, co naprawdę wydarzyło się w przeszłości. Wszelkie podobieństwo do aktualnych wydarzeń oraz postaci współczesnych jest całkowicie przypadkowe (i niezamierzone)!
Miłego słuchania. Lub czytania (transkrypcji) 😉
O CZYM POSŁUCHASZ I PRZECZYTASZ
W napisanym przez życie odcinku typu Archeo szerzej opowiadam o działalności służb marynarki wojennej Imperium Brytyjskiego w latach poprzedzających Wielką Wojnę.
Przede wszystkim zaś dowiesz się:
- czym był „mózg” brytyjskiego wywiadu morskiego,
- na czym polegała robota wywiadowcza,
- jaka jest różnica pomiędzy „działaniami wywiadowczymi” a „szpiegostwem”,
- co musiał poświęcić tajny agent brytyjskiego wywiadu,
- jaka różnica zachodziła pomiędzy organizacją działań wywiadów: brytyjskiego i niemieckiego,
- jak wyglądała walka na „podróbki” („fałszywki”),
- jak Brytyjczycy oceniali pracę niemieckiej tajnej policji,
- jak wyglądała praca kontrwywiadowcza w kraju i poza jego granicami.
Jak zapewne się przekonasz, to mimo, iż same czasy, o których opowiadam, nieco „trącą myszką„, to jednak niemal dokładnie tak samo wygląda robota wywiadowcza w dniu dzisiejszym… A przynajmniej tak wyglądała całkiem jeszcze niedawno 😉
Bowiem mimo lat, służby ciągle stosują te same środki i metody pracy, więc praca służb i ich agentur nie zmienia się. Choć zmienia się technologia.
O tym właśnie opowiadam. Zero teorii, tylko przykłady z życia…
A przy okazji...
Jeśli interesuje Cię tematyka Bloga:
dołącz do grupy na Facebooku
obserwuj Fanpage Bloga na Facebooku
zasubskrybuj Newsletter
obserwuj Instagram
I nie zapomnij zaglądać na Vloga i odsłuchiwać Podcastów🙂
TUTAJ zostaniesz Patronem Bloga!
Zaś jeśli jeszcze nie wiesz kim jestem, to przeczytasz o mnie zarówno na Blogu, jak i na LinkedIn.
Miłego słuchania. Lub czytania (transkrypcji) 😉
A TERAZ PO KOLEI…
OSS 027. Służby Albionu.
Albo ściągnij i posłuchaj w wolnej chwili.
TRANSKRYPCJA
Okiem Służb Specjalnych.
Czyli podcast dla chcących zrozumieć świat mniej lub bardziej tajnych służb.
Zaprasza: Piotr Herman
Szpiegul.pl
Cześć!
SŁUŻBY ALBIONU
Dziś audycja typu Archeo, w której opowiem o morskich służbach wywiadowczych Imperium Brytyjskiego w czasie sprzed- i w trakcie Wielkiej Wojny lat 1914-1918. W poprzednich audycjach już o nich wspominałem, ale tym razem będzie tylko o tej ich „Navy Intelligence”, jak określają wywiad marynarki wojennej. A skoro była to potęga morska, toteż ten wywiad był najważniejszy.
W moich przepastnych archiwach natrafiłem na bardzo interesującą książkę z 1931 roku, wydaną w Londynie, autorstwa felietonistów marynarki ówczesnych najważniejszych brytyjskich gazet, Hectora Charlesa Bywatera oraz Huberta Cecila Ferrabiego pod tytułem „Strange Intelligence. Memoirs of Naval Secret Service”, czyli „Dziwny wywiad. Wspomnienia tajnych służb marynarki wojennej”. I dziś będę cytował wybrane fragmenty tego właśnie opracowania.
Jeśli zaś chodzi o tytuł tego odcinka podcastu OSS. Okiem Służb Specjalnych, to Albionem nazywano w czasach starożytnych Wyspy Brytyjskie, a i dziś jest to literackie określenie Zjednoczonego Królestwa. I wydaje mi się, że stanowi bardzo dobre określenie na czasy brytyjskiego Empire.
Cytowana książka powstała z treści rozmów autorów z byłymi członkami wywiadu Admiralicji Brytyjskiej. Moim zdaniem nieco na wyrost wyolbrzymia osiągnięcia brytyjskiego wywiadu morskiego, stanowi jednak interesujące źródło historii służb tajnych służb. Poza tym jest dość zabawnie napisana.
Opowiadam zaś o tym wszystkim, gdyż doskonale rozumiem specyfikę pracy służb tajnych. Sam byłem oficerem polskich służb specjalnych, a obecnie przekazuję praktyczną wiedzę i umiejętności niezbędne dla:
Dlatego też szkolę każdą osobę zainteresowaną tą tematyką.
A to oznacza, że dobrze wiem, o czym mówię.
Dlatego też zapraszam Cię serdecznie na Szpiegul.pl Intelligence Blog, gdyż jest to centralne miejsce całej mojej aktywności dla Ciebie. Oraz na wszystkie miejsca okołoblogowe: Facebook, Instagram i LinkedIn. Wszystkie namiary znajdziesz na przykład na YouTube’owym kanale Szpiegul.pl pod tym odcinkiem podcastu. I aby niczego nie przegapić, to warto zasubskrybować Newslettera. I zupełnie przy okazji otrzymasz darmowego ebooka (mojego autorstwa), w którym przeczytasz o metodach pracy wywiadu Armii Czerwonej w latach dwudziestych XX wieku.
I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o sprawy bieżące.
Zaczynamy!
BYWATER
Hector Bywater (1884–1940) był angielskim dziennikarzem i pisarzem, który obszernie pisał na temat marynarki wojennej. Nigdy jednak w niej nie służył. Interesował się nią jednak od dzieciństwa. Zaś gdy już został dziennikarzem, to jego pierwszym zadaniem dziennikarskim było opisanie wojny rosyjsko-japońskiej, czyli mandżurskiej 1904/05 dla amerykańskiej gazety. A jeszcze przed I Wojną Światową (najprawdopodobniej w 1910 roku) został zwerbowany przez szefa brytyjskiego wywiadu Mansfielda Cumminga (czyli pierwszego C) w charakterze angielskiego tajnego agenta o kryptonimie H2O, który w Stanach Zjednoczonych pracował pod przykryciem dziennikarskim, ale zaangażowany był w zwalczanie niemieckich sabotażystów w portach amerykańskich.
I taka ciekawostka: w 1925 roku Bywater napisał książkę „The Great Pacific War”, w której szczegółowo przewidział japoński atak na Stany Zjednoczone 16 lat później!
Czy było to aż tak trudne do przewidzenia? Nie wydaje się.
Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, iż armia amerykańska w okresie międzywojennym przygotowała strategiczne plany do różnych hipotetycznych wojen, m.in. z Wielką Brytanią (to był tzw. Plan Czerwony) oraz właśnie z Japonią (tzw. Plan Pomarańczowy).
W każdym bądź razie po raz kolejny pisarz i dziennikarz ukształtował nasz sposób postrzegania świata. Bywater, jak nieliczni przed nim, zrozumiał nową rolę Ameryki na świecie i przewidział rolę Stanów Zjednoczonych jako supermocarstwa Pacyfiku. I zdał sobie sprawę, że świat w przyszłości nie będzie obracał się wyłącznie wokół Europy.
Bywater napisał wiele książek na tematy morskie, które cieszyły się dużą popularnością w Stanach Zjednoczonych i Anglii. Zmarł w 1940 roku.
Dlaczego mówię tylko o nim?
Cóż, wydaje się, że większość z tego, co Bywater opisał w cytowanej dziś książce, pochodzi z jego osobistych doświadczeń. Wobec tego tak sobie myślę, że to on był prawdziwym autorem całej książki.
BIURO
Oto jak autor przedstawił brytyjskie biuro wywiadowcze w początkach jego istnienia:
„Wyobraź sobie biuro na najwyższym piętrze jednego z tych imponujących wieżowców z widokiem na Nabrzeże Tamizy, budynek Ministerstwa Spraw Zagranicznych, przywodzący na myśl ducha Jamesa Balfoura zagubionego w korytarzach.
Duży i jasny pokój wyposażony w komodę. Najbardziej wyróżnia się w nim ogromny stalowy sejf, pomalowany na zielono. Ściany zdobią duże mapy lądowe i morskie oraz obraz przedstawiający egzekucję francuskich chłopów przez pluton Prusaków podczas wojny francusko-pruskiej w latach 1870-1871.
Trzy stoły.
Przy największym siedzi mężczyzna, już nie młody, o siwych włosach, nienagannie ogolony, z monoklem. Postać osoby zdradza skłonność do nadwagi, ale opalona twarz świadczy o tym, że często musiał przebywać na świeżym powietrzu. I słusznie – to emerytowany kapitan pierwszego stopnia, nazwiemy go „C”.
Przy mniejszym stoliku siedzi człowiek zupełnie innego pokroju. Wysoki, chudy i śniady, z rysami orła, typ żołnierza zdradza, że jest oficerem regularnej armii. To „F„, prawdopodobnie najbardziej zdolny oficer wywiadu wojskowego swojego pokolenia. Jest pierwszorzędnym lingwistą i mózgiem całej wiedzy morskiej i wojskowej; jego pamięć konkuruje z pamięcią „Katalogu” [czyli archiwum]. „F” został wysłany do Służby Wywiadu wbrew jego woli z Pułku Górali, szkockich górali, kilka lat przed tą właśnie chwilą. Wykonywanie pracy tłumacza zostało mu przedstawione jako obowiązek i nie mógł się sprzeciwić.
Trzecim pracownikiem gabinetu jest sekretarz C, niepoprawny entuzjasta, który pracuje czternaście godzin dziennie za pensję, którą wdzięczny kraj zapewnia wszystkim swoim lojalnym sługom spośród cywilnych urzędników z najbardziej skromnych szeregów.
Ten gabinet jest rodzajem „izby rozrachunkowej”, która zajmuje się wszystkimi telegramami i wszelkimi raportami dotyczącymi, w jakimś stopniu, sił morskich i uzbrojenia morskiego obcych państw. Przechodzą tutaj dogłębne badania, dogłębne rozpoznania, które częściej ujawniają fikcję, starannie ukrytą pod skorupą, niż naprawdę prawdziwy fakt. Żadna wiadomość, z jakiegokolwiek źródła, nie jest od razu brana za pewnik, ponieważ nawet najbardziej sumienny agent może czasami się pomylić, podczas gdy mniej skrupulatni agenci nie mogą oprzeć się chęci tuszowania braku prawdziwych faktów fikcją. Najważniejsze jest to, aby fałszywe informacje były ujawniane tak wcześnie, jak to możliwe, zanim nastąpi wprowadzenie w błąd władz morskich w kluczowych sprawach i spowoduje poważne szkody dla narodowych interesów.
Fundusze, które musimy przeznaczyć na zapłatę za informacje, są zbyt ograniczone, aby umożliwić jakąkolwiek płatność na niepotrzebne wydatki. W przypadku agentów „wolnych” (wynajętych) opłata jest uiszczana tylko na podstawie uzyskanych wyników i żadne pieniądze nie trafiają do ich kieszeni, zanim eksperci ID („Agencja Wywiadu”) potwierdzą poprawność odebranej informacji.
Jednak dociekliwi identyfikatorzy [weryfikatorzy danych] powinni wystrzegać się nie tylko dostawców fałszywych informacji. Służby wywiadowcze w zagranicznych flotach mają sprytne umysły i często mamy do czynienia z subtelną dezinformacją mającą na celu skierowanie na niewłaściwą ścieżkę.
Niewiarygodne plany nowych okrętów wojennych, noszące wszelkie oznaki oficjalnego pochodzenia, mapy „składające się” z nieistniejących fortyfikacji przybrzeżnych, a nawet „ściśle tajne” dokumenty, prawdopodobnie z „dokładnymi szczegółami” dział, torped, kodów sygnałowych – wszystko to było starannie przygotowane, wszystko to wprowadzono do obiegu, aby oszukać Brytyjską Admiralicję. Cichy pojedynek umysłów między najbardziej kompetentnymi, najlepiej wyszkolonymi ekspertami po obu stronach również trwa nieprzerwanie. Oczywiście były chwile, że pokonano nas, ale Brytyjczycy w ID generalnie wszystko rozegrali dobrze”.
POŚWIĘCENIE
Praca w wywiadzie wymaga osobistego poświęcenia życia:
„Wiele osób naturalnie chciałoby pracować w służbie wywiadowczej. Kiedy widzisz ją z zewnątrz, czujesz wokół niej atmosferę magii, romansu i przygody, która sprawiła, że dziesiątki młodych ludzi chciało spróbować szczęścia w tym rzemiośle. Dziesiątki z nich odrzucono po prostu dlatego, że nie posiadali niezbędnej wiedzy technicznej, aby zebrać lub ocenić otrzymane informacje. Ponadto wielu zostało odrzuconych, ponieważ nie mieli temperamentu potrzebnego do pracy.
W pracy wywiadu przed wojną nie było nic romantycznego dla tych, którzy to robili. Niewątpliwie pamiętając o tym teraz, po latach weterani próbują odnaleźć w swojej pamięci obiekt radości w kilku pamiętanych przez siebie przypadkach. Były chwile, kiedy włosy na głowie stały na końcu, ale przyjemniej jest na nie patrzeć z daleka niż z centrum burzy. Zawsze chciałem sprzeciwić się wymaganiom dużej organizacji.
Ale w swojej skutecznej praktyce ta praca była często dość ponura, a czasami rozczarowująca. A problemy były liczne. Miesiące ciężkiej pracy i rozpracowani czasami okazywały się czasem zmarnowanym. Miałem do czynienia z zupełnie pustymi ścianami bez okien i drzwi, przez które żaden umysł nie mógł się przedrzeć.
A potem było to życie w izolacji. Spośród wywiadowców wielu żyło poza swoimi rodzinami przez dwa lub trzy lata. Większość ochotników wyobrażała sobie, że to sprawa na tydzień lub dwa, coś w rodzaju „nalotu na terytorium wroga”, po którym nastąpi szybki i bezpieczny powrót. Tak się jednak nie działo. Aby być czegoś wart, wywiadowca musi wycofać się w siebie, pogrążyć się w całkowitej ciszy i doświadczyć samotności i strachu, podniecenia i triumfu tylko w swojej duszy. Nie było nikogo, komu mógłby opowiedzieć o swojej pracy, nikogo, do kogo mógłby zwrócić się o radę, gdy nie wiedział, co robić. Może czasami rozpoznałby nazwisko jednej lub dwóch innych osób wykonujących tę samą pracę, ale nie umawiał się z nimi na spotkania i w rzeczywistości w żaden sposób nie mógł i nie powinien był mieć z nimi bezpośredniego kontaktu. Całe jego życie musiało trwać w ukryciu. Musi ukryć swój ślad i uważać, aby przypadkowo nie ujawnić śladu innego.
Aby oprzeć się stresowi, potrzebne były silne nerwy. „Milczący i silny człowiek” opisany przez powieściopisarzy byłby typem idealnym, ale nawet on, zmęczony i przytłoczony, z pewnością potrzebowałby odpoczynku”.
WYWIAD I SZPIEGOSTWO
„Przed wojną budżet brytyjskich służb specjalnych był znacznie niższy niż budżet jakiegokolwiek innego wielkiego mocarstwa. Nie będziemy sprecyzować, wskażemy tylko, że Niemcy przeznaczyły sześć razy więcej pieniędzy na swój wywiad, zajmujący się ujawnianiem tajemnic wojskowych sąsiednich państw, niż Wielka Brytania.
Pomijając odwieczną debatę na temat etyki takich działań w czasie pokoju, weźmy pod uwagę istotne różnice między operacjami wywiadowczymi z jednej strony, a prawdziwym szpiegostwem z drugiej„.
Tutaj przerwę, gdyż muszę Ci wyjaśnić, iż w rozumieniu autora zarówno praca wywiadowcza, jak i szpiegostwo mają dwa znaczenia.
Operacja wywiadowcza:
- polega na zdobywaniu materiału (zwykle w ramach tzw. białego wywiadu), jego weryfikacji i analizie w odniesieniu do posiadanego już rozpoznania (mówi się, że 99% informacji wywiadowczych pochodzi z tego właśnie źródła);
- poza tym termin ten dotyczy działań brytyjskiego wywiadu.
Zaś szpiegostwem nazywa:
- kradzież tajnych materiałów (to ta reszta; ten 1% informacji wywiadowczych);
- oraz działalność szpiegów obcego mocarstwa (w tym przypadku niemieckiego) przeciwko Wielkiej Brytanii.
I wracamy do książki:
„Agent wywiadu jest przeważnie w takiej samej sytuacji, jak korespondent prasowy i zazwyczaj „szuka” informacji, które druga strona chciałaby ukryć, a następnie je analizuje. Podkreślmy, że praca zarówno dziennikarza, jak i oficera wywiadu nie ogranicza się tylko do gromadzenia faktów, ale obejmuje ich badanie, weryfikację rzetelności i logiczne uogólnianie metodą dedukcyjną. W pracy wywiadowczej, podobnie jak w dziennikarstwie, największe sukcesy osiągnięto, oceniając i zestawiając strzępy faktów, które na pierwszy rzut oka same w sobie nie zawierały żadnych znaczących informacji.
Nie ma tu znaczenia czy państwo ma moralne prawo do czujnego monitorowania przygotowań militarnych obcych mocarstw, które z mocy prawa mogą być przez nie uznane za potencjalnego przeciwnika.
W okresie przedwojennym Niemcy zajmowały pierwsze miejsce w tej kategorii. W jej przypadku pewność siebie rozwiała wszelkie wątpliwości. Nie będziemy nawet rozmawiać o jego intensywnej działalności w rejonie marynarki wojennej, której cel był oczywisty, przypomnijmy tylko, że niemieccy szpiedzy zalali nasz kraj wyłącznie po to, by zgłębić tajemnice naszej floty.
Od 1908 roku do wybuchu wojny na każdego naszego agenta w Europie Środkowej przypadało w Wielkiej Brytanii pięciu lub sześciu niemieckich szpiegów. A liczby te obejmują tylko profesjonalistów. Jeśli policzysz amatorów, proporcja wynosi dziesięć do jednego.
W istocie niemieckim metodom brakowało wyobraźni, były niewygodne i nieskuteczne. Główną rolę w niemieckim wywiadzie odgrywało pseudo-szpiegostwo, słabo wsparte analizą i dedukcją (…). Raporty niemieckiego wywiadu z Anglii były przez długi czas przechwytywane przez nasze służby bezpieczeństwa. A raporty te nieustannie zaskakiwały nas faktem, że władze niemieckie płaciły duże sumy za informacje, generalnie całkowicie bezużyteczne. W większości te raporty były oczywiście niedokładne, ponieważ konieczne było posiadanie przynajmniej minimalnych kompetencji technicznych, aby rozpoznać oszustwo lub błąd. A mimo tego agenci, którzy przekazywali takie informacje, nadal regularnie otrzymywali pensje z wywiadu niemieckiej marynarki wojennej.
Niemcy rekrutowali swoich tajnych agentów, nie zwracając większej uwagi na ich przygotowanie do tej pracy. Szpiedzy, których niemiecki wywiad wysyłał do naszych baz morskich czy ośrodków wojskowych, byli stadem bez cech – drobni kupcy, komiwojażerowie, „kurierzy” itd. – nie znający technologii, nie mogący odróżnić tego, co ważne od nieistotnego (…).
Przeważająca większość tych ludzi, a nawet prawie wszyscy, nie byli profesjonalistami, z wyjątkiem tego, że otrzymywali wynagrodzenie za swoją pracę. Różnymi niezręcznymi manewrami próbowali rozwiązywać problemy wymagające wysokiego profesjonalizmu (…).
Przed wojną nie było praktycznie żadnej kontroli nad gośćmi w Królewskich Arsenałach. Każdy mógł tam przejść, sam lub z tłumem ciekawskich gapiów. A jeśli został złapany w tych miejscach, w których nie miał absolutnie nic do roboty, zawsze potrafił skutecznie wytłumaczyć, że „zgubił się, nie wie gdzie jest jego grupa”. Nie było nic łatwiejszego niż wejście z grupą, skorzystanie z okazji i sprawdzenie statków bez zwracania niczyjej uwagi. Tak więc w samym arsenale można było znaleźć się na pokładzie nawet najnowszego okrętu wojennego, co pozwalało doświadczonemu obserwatorowi zawsze otrzymywać cenne informacje. Osobiście znaliśmy kilku oficerów starej niemieckiej marynarki wojennej, którzy znali wszystkie zakamarki Królewskich Arsenałów Wielkiej Brytanii i okresowo odwiedzali ośrodki budowy okrętów wojennych.
(…) Można z całą pewnością założyć, że większość prawdziwych i przydatnych informacji, które spadły z Anglii do niemieckiego Ministerstwa Marynarki Wojennej, została zebrana przez niemieckich oficerów przebywających na urlopie w Wielkiej Brytanii.
(…) [Jeśli zaś chodzi o wywiad brytyjski to]) te niezwykłe wyniki uzyskano dzięki wszystkim liderom wywiadu, którzy wybrali naszych agentów Secret Service rozmieszczonych w Europie Środkowej. Było ich niewielu, można powiedzieć bardzo mało, ale każdy z nich był ekspertem w swojej dziedzinie, chociaż żaden z nich nie był zawodowym żeglarzem. Podjęli pracę bez chęci i tylko w odpowiedzi na wezwanie do swojego patriotyzmu. Nie trzeba dodawać, że ta praca narażała ich na ciągłe i poważne niebezpieczeństwo. Prowadząc swój zawód, tajny agent narażał swoją wolność, a często życie. Dniem i nocą jego nerwy były napięte do granic możliwości i nigdy nie mógł się zrelaksować„.
PODRÓBKI
Autor porusza interesująca kwestię dezinformacji polegającej na oferowaniu wywiadowi spreparowanych materiałów wywiadowczych („fałszywek”):
„Jednym z efektów ubocznych intensywnej działalności wywiadu morskiego, który przetoczył się przez całą Europę w latach 1911-1914, było rozpowszechnianie celowej dezinformacji przez ujawnionych, ale nie aresztowanych agentów.
Oczywiście było to zupełnie inaczej niż to, które komercyjne biura szpiegowskie „nitowały”, próbując sprzedać „informacje” każdemu płacącemu klientowi. Dlatego chciałbym opowiedzieć kilka pouczających historii o tym aspekcie szpiegostwa.
Na przykład: niedługo przed wybuchem wojny pewna osoba zdobyła zaufanie ważnej brytyjskiej instytucji morskiej i zaoferowała jej(za dobrą cenę) plany najnowszego niemieckiego okrętu podwodnego. Wyjęła składany arkusz wielkości całej gazety codziennej z wieloma notatkami w języku niemieckim.
Ta rzecz wyglądała całkiem autentycznie i wywarła dobre wrażenie na czcigodnej instytucji. Ale na szczęście był pod ręką pracownik, który dobrze znał niemiecki. Poproszono go o zbadanie sprawy i z całą udawaną powagą stwierdził, że ten rysunek jest wklejoną ilustracją, wydrukowaną i opublikowaną przez znanego wydawcę w Berlinie, jako dodatek do magazynu dla nastolatków, który można było całkiem otwarcie kupić w każdym kiosku. Nie zawierał żadnych informacji wywiadowczych na temat projektu niemieckiego okrętu podwodnego, których nie można znaleźć w zwykłych popularnych książkach!
Ale w tym samym czasie ten zwodniczy dżentelmen świętował mały triumf, sprzedając absurdalny artykuł o niemieckiej obronie morskiej określonemu wydawcy angielskiego magazynu. Wydawca nie miał szczęścia. Nie miał kolegi, który mógłby doradzić w tych sprawach i wiedziałby z pierwszej ręki o niemieckiej marynarce wojennej. Artykuł został opublikowany i rozbawił wszystkich, którzy znali prawdę.
Jeden przypadek „sprzedaży podróbek”, którego przyczyną była albo niemiecka dezinformacja, albo chęć zarobku szpiega – co wymagało od Admiralicji dokładnego śledztwa. To był rok lub dwa przed wojną.
„Sprzedawca”, Niemiec, zaoferował w dużej skali mapę wyspy Borkum, którą uznaliśmy za klucz do niemieckich fortyfikacji przybrzeżnych w Zatoce Helgoland, więc propozycja ta wzbudziła w nas całkiem zrozumiałe i żywe zainteresowanie. Była to duża mapa opieczętowana przez Berlińskie Biuro Hydrograficzne. Pokazała ze szczegółami baterie i inne konstrukcje obronne wyspy i zrobiła duże wrażenie od pierwszego razu. Niemiec żądał za to bardzo wysokiej ceny, że przekraczała ona zwykły budżet naszego wywiadu. Ale oferta była tak interesująca, że nie chciałem jej odpuścić.
Szef służby przed podjęciem ostatecznej decyzji postanowił samodzielnie porównać tę mapę z informacjami o Borkumie, które nasz wywiad już posiadał. I ujawnił, że mapa była całkowicie niedokładna we wszystkich ważnych punktach.
Możliwe, że próba oszukania nas została oficjalnie zainspirowana Berlinem. Kiedy Niemiec zażądał pieniędzy, grzecznie pokazano mu drzwi, ale mapa pozostała i jako pamiątka zdobiła jedną ze ścian kwatery głównej wywiadu.
(…) [Także i my] przygotowywaliśmy fałszywe plany dla naszych pierwszych krążowników liniowych, które miały zostać wysłane do Berlina.
(…) Wiadomo na pewno, że niemiecki wywiad faktycznie kupił sporo podróbek. Z jakiegoś powodu psychologicznego Rosjanie byli najbardziej biegli w rzucaniu dezinformacji na tajne służby innych państw. Admiralicja niemiecka żywo interesowała się rosyjskim wybrzeżem i fortyfikacjami Rygi, Libawy i Revalu, podobnie jak my byliśmy zainteresowani fortyfikacjami Zatoki Helgoland. Należy pamiętać, że niemiecka flota kilkakrotnie atakowała pozycje rosyjskie na Bałtyku w rejonie archipelagu Moonsund w latach wojny i podczas pierwszych prób jej wysiłki zakończyły się miażdżącą porażką.
Powodem tego w dużej mierze był fakt, że jeszcze przed wojną rosyjski kontrwywiad dostarczył niemieckiej Admiralicji (za bardzo dużą sumę) całkowicie zniekształcone plany konstrukcji obronnych tego obszaru. Brytyjscy oficerowie wywiadu, którzy utrzymywali bliski kontakt z Rosjanami, już w pierwszych miesiącach wojny wiedzieli z całą pewnością, że Niemcy zapłacili za te plany setki tysięcy marek, które wyglądały bardzo efektownie, pełne były najmniejszych szczegółów – ale były absolutnie fałszywe.
Brytyjscy agenci wywiadu pracujący w Niemczech byli bardziej sprytni lub mieli więcej szczęścia niż ich rywale. Niemcy dokładali wszelkich starań, aby podrzucać nam fałszywe opracowania i plany, ale rzadko, bardzo rzadko kończyło się to sukcesem. W Admiralicji było dobrze wiadomo, że materiał, który wydobywali nasi agenci, był dokładnie sprawdzany i „filtrowany” przed wysyłką, więc istniały wszelkie powody, by sądzić, że wszystko, co dotarło do Londynu, było wiarygodne.
Jeśli nasi agenci za granicą odrzucali przytłaczającą większość fałszerstw, wynikało to w dużej mierze z faktu, że bardzo starannie dobierali osoby, z którymi pracowali (…). Byli zaskakująco ostrożni w negocjacjach z każdym cudzoziemcem, który udzielił im informacji niejawnych. Agenci prowokatorzy byli wszędzie i niestrudzenie próbowali podrzucać naszym ludziom przynętę. Raz po raz musieli odmawiać, rzucając tylko okiem na to, co im zaoferowano, pod prostym pretekstem, że nie interesują ich tajemnice morskie ani wojskowe, więc absolutnie nie musieli patrzeć na schematy i inne dokumenty, które zaproponował im agent prowokator.
Musieli się w ten sposób zachowywać, gdy po drodze natknęli się na całą masę podróbek. Na początku 1912 roku jeden z nich otrzymał od zaufanego człowieka plany ujawniające sekrety ostatnich niemieckich pancerników klas Nassau, Helgoland i Kaiser. Biorąc pod uwagę źródło tych dokumentów, nasz agent uznał, że rysunki są wiarygodne. Wysłał już do wywiadu, do Anglii, wszystkie dane statków, o których mowa, dlatego był pewien, że otrzyma inną odpowiedź na nowe informacje, poza potwierdzeniem ich wiarygodności.
Kiedy plany były przed nim, zajęło mu pięć minut, zanim zdał sobie sprawę, że są fałszywe.
(…) Te historie pokazują komiczną stronę myśli i moralności ludzi, którzy spekulują na temat tajemnic wojskowych i morskich, sprzedając je każdemu, kto płaci najwięcej. Oprócz autentycznych materiałów sprzedają również podróbki, więc podejrzliwie podchodzą do wszystkiego, co jest im oferowane. Ludzie w tym biznesie są, jak można się spodziewać, bezwstydni. Są szumowinami w świecie szpiegostwa i większość z nich żyje nie z pozyskiwania informacji, ale zdradzając innych policji i kontrwywiadowi, otrzymując zapłatę za takie usługi.
Jeśli chodzi o sztab naszego wywiadu morskiego, traktował takich ludzi podejrzliwie i starał się z nimi nie mieć do czynienia„.
TAJNA POLICJA
W opracowaniu znalazła się bardzo interesująca uwaga o niemieckiej policji politycznej:
„Współcześni autorzy piszący o kryminalistyce przedstawili nam wystarczająco szczegółowo metody śledztwa Scotland Yardu, policji detektywistycznej Surte w Paryżu i Departamentu Policji Generalnej w Berlinie.
Jeśli chodzi o Niemców, to należy zauważyć, że doprowadzili oni wykorzystanie nauki w tej dziedzinie do takiej doskonałości, jakiej być może nie było w żadnym innym kraju. Ale, jak by nie było, policja niemiecka, która w latach przedwojennych zajmowała się także kontrwywiadem, w tym ostatnim obszarze częściej poniosła porażki niż zwycięstwa.
Przez prawie dwa całe przedwojenne lata niemiecka policja podejmowała ogromne wysiłki, aby zidentyfikować i schwytać głównych agentów zagranicznego wywiadu pracujących w Niemczech. A niektórzy z nich, mimo wielkiej dyskrecji, z jaką prowadzili swoje interesy, prędzej czy później w końcu stali się podejrzani.
Możliwe, że ich powiązania z brytyjskimi tajnymi służbami nigdy nie zostały potwierdzone, ale z pewnością byli podejrzani, ponieważ gdy tylko zaczęto badać ich powiązania i korespondencję, natychmiast zostali poddani inwigilacji. Wszystko to oczywiście bardzo utrudniło ich pracę, ale, co zaskakujące, nie przerwało jej całkowicie. Mieszkańcy zagranicznych służb wywiadowczych w Niemczech, którzy byli poważnie podejrzani, mogli nie tylko kontynuować swoją działalność, ale nawet ukryć przed niemiecką policją miejsca, w których przez kilka miesięcy mieszkali.
Wydaje się to niewiarygodne, ale to fakt”.
KONTRWYWIAD
Jeśli zaś chodzi o pracę brytyjskiego kontrwywiadu, to już o tym mówiłem w jednej z audycji OSS. Okiem Służb Specjalnych. Autor cytowanej dziś książki potwierdza to wszystko, co już opowiedziałem:
„Jedynym faktem znanym opinii publicznej co do metod stosowanych przez brytyjski kontrwywiad w konfrontacji z agentami niemieckimi w naszym kraju jest to, że w dwadzieścia cztery godziny po wypowiedzeniu wojny wszyscy niemieccy szpiedzy w Wielkiej Brytanii znaleźli się za kratami.
Wszystko to w zasadzie jest prawdą, ale to tylko jeden fragment historii. Kontrwywiad funkcjonował przez całą wojnę nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale we wszystkich krajach neutralnych. Niemieckie służby specjalne, w obliczu ogromnych trudności w wysyłaniu swoich agentów do naszego kraju, w dużej mierze polegały na usługach „neutralnych”. Co więcej, po tym, jak morza zostały zablokowane dla niemieckiej żeglugi handlowej i stały się prawie niedostępne dla niemieckich okrętów wojennych, dowództwo marynarki wojennej w Berlinie musiało założyć bazy w portach neutralnych, aby zaopatrywać i pilnie naprawiać swoje okręty podwodne operujące na oceanach.
Monitorowanie tych baz i ich działalności stało się również zadaniem naszego wywiadu morskiego. A ze wszystkich jej zadań na wojnie było to jedno z najtrudniejszych. Była najeżona wieloma niebezpieczeństwami, zarówno dla życia, jak i dla wolności tych, którzy mieli z nią do czynienia. Wiele osób, które były tym zajęte, „zniknęło” bez śladu, a ci, którym udało się uciec nożowi lub kuli zabójcy, nadal żyli w ciągłym strachu. Gdy tylko przekroczyli granice wyznaczone dla nich przez każdy z neutralnych rządów, czekało ich osadzenie w zagranicznym więzieniu, gdzie nie mogli liczyć na pomoc brytyjskiego konsula lub ambasadora.
Schwytanie na samym początku wojny agentów niemieckich działających w Wielkiej Brytanii okazało się sprawą dość prostą, gdyż wszyscy oni byli znani pewnej instytucji na trzy lata przed wojną i znajdowali się pod jej stałym nadzorem.
(…) Agenci naszego wywiadu morskiego operowali we wszystkich portach na atlantyckim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych od Portland po Zatokę Meksykańską, w wyniku czego żaden niemiecki statek nie mógł niezauważony dla nas przygotować się do rejsu.
Wielu z tych, którzy prowadzili inwigilację i kontrolę w tych portach, było z natury bardzo skromnymi ludźmi, którzy wykonywali tę raczej ryzykowną pracę wyłącznie z powodów patriotycznych. Jednym z tych, którzy obserwowali niemieckie statki handlowe w porcie mniej niż sto mil od Nowego Jorku, był robotnik. Jego depesze i raporty wysłane do centrali były napisane w najbardziej wyrafinowanym języku angielskim i świadczyły o jego doskonałej obserwacji. Przez dwa i pół roku znakomicie wypełniał swoje zadanie w obliczu ciągłego zagrożenia ze strony agentów państw centralnych, zaangażowanych w ich machinacje we wschodnich stanach.
Potem pewnego ranka w zatoce na powierzchni wody znaleźli jego ciało, podziurawione kulami”.
I na dziś byłoby to na tyle.
Na zakończenie pozwolę sobie polecić wciąż jeszcze dostępną książkę „Ochrona przedsiębiorstwa przed szpiegostwem gospodarczym. Prawne i praktyczne aspekty zapewnienia bezpieczeństwa aktywów przedsiębiorcy”, którą napisałem wspólnie z Tomkiem Safjańskim i Pawłem Łabuzem 😉
Wracając zaś do tematyki tematyki tego odcinka podcastu, to mimo, iż wydaje się nieco trącić myszką, to jednak niemal dokładnie tak samo wygląda robota wywiadowcza dzisiaj.
Bowiem praca służb i ich agentur nie zmienia się z upływem lat.
Jeśli słuchasz tego podcastu, to już o tym wiesz.
Jeśli masz jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, to zapraszam Cię na dalsze audycje.
Jeśli ich nie masz – to zapraszam Cię tym bardziej.
A ten odcinek zakończę.
Jeśli masz do mnie jakiekolwiek pytania lub sugestie, to napisz e-maila na adres:
I jak zawsze mam ogromną prośbę do Ciebie: poleć ten podcast, OSS. Okiem Służb Specjalnych choć jednej osobie spośród Twoich znajomych!
Jednej!
Ciebie to nic nie kosztuje, a w ten sposób w końcu dotrze on do wszystkich zainteresowanych!
Jeśli zaś nie chcesz przegapić nic z tego, o czym opowiadam na temat służb mniej i bardziej tajnych, to zasubskrybuj Nestletter na stronie Szpiegul.pl 😉
Kolejna audycja Okiem Służb Specjalnych już za tydzień.
Do usłyszenia.
Szpiegul.pl
Okiem Służb Specjalnych
Cześć!
NA ZAKOŃCZENIE
Aby niczego nie przegapić przypominam, że…
jeśli interesuje Cię tematyka Bloga:
- czytaj Bloga
- zasubskrybuj Newsletter
- dołącz do grupy na Facebooku
- obserwuj stronę Bloga na Facebooku
- obserwuj Instagram
- zaglądaj na YouTube
- słuchaj Podcastu
- zostań PATRONEM!
A tymczasem…
Do zaczytania!
O KIM I O CZYM NAPISAŁEM W ARTYKULE
- OSOBY:
- HECTOR CHARLES BYWATER
- HUBERT CECIL FERRABI
- INNE:
- SZPIEGUL.PL INTELLIGENCE BLOG
- WYWIAD BEZPIECZEŃSTWA BIZNESU CSI (CORPORATE SECURITY INTELLIGENCE)
- WOJNA ROSYJSKO-JAPOŃSKA (WOJNA MANDŻURSKA 1904/05
- „STRANGE INTELLIGENCE. MEMOIRS OF NAVAL SECRET SERVICE” (KSIĄŻKA)
- ADMIRALICJA BRYTYJSKA
- WYWIAD MORSKI
- PLAN CZERWONY
- PLAN POMARAŃCZOWY
- I WOJNA ŚWIATOWA (WIELKA WOJNA)
- OSOBY:
ARTYKUŁY O PODOBNEJ TEMATYCE
- OSS 001. AZEF PODWÓJNIE POTRÓJNY.
- OSS 002. AZEFOWE ARCHEO.
- OSS 003. JAK OCHRANKA PRACOWAŁA.
- OSS 004. OKÓLNIKI OCHRANKI.
- OSS 005. AWANTURY ZAGRANICZNEJ AGENTURY.
- OSS 006. AKTA PARYSKIEJ OCHRANKI.
- OSS 007. EUROPEJSKIE KORZENIE.
- OSS 008. TAJEMNICE SHERLOCKA.
- OSS 009. SZKOŁY OCHRANKI.
- OSS 010. DZIEŃ Z ŻYCIA OCHRANNIKA.
- OSS 011. STALIN I OCHRANKA.
- OSS 012. KOMISJA OCHRANKI.
- OSS 013. CARSKIE WYWIADY.
- OSS 014. AKRYBIA.
- OSS 015. CK WYWIADOWCY.
- OSS 016. ZDRADA MATERIALNA.
- OSS 017. MIĘSO ŻERCA.
- OSS 018. PUENTA SEDNA.
- OSS 019. WALKA MÓZGÓW.
- OSS 020. KRYPTONIM BRZOZA.
- OSS 021. OKIEM GENERAŁA.
- OSS 022. ŻANDARMSKIE ECHA.
- OSS 023. SZYFRY REWOLUCJI.
- OSS 024. CHARWAT.
- OSS 025. PRZEDWOJNA ŚWIATOWA.
- OSS 026. JAPOŃSKA KONSPIRA.
- OSS 028. ŚLAD BOJOWCA.
Piotr Herman
Serdecznie Cię witam!!! I przy okazji: Tak, to ja jestem na tym zdjęciu 😉 Piszę o służbach mniej lub bardziej tajnych, gdyż doskonale rozumiem ich specyfikę. Tak się bowiem składa, że zanim zostałem szkoleniowcem Wywiadu Bezpieczeństwa Biznesu CSI (Corporate Security Intelligence) byłem oficerem polskich służb specjalnych. A obecnie przekazuję praktyczną wiedzę i umiejętności niezbędne dla biznesowych: researcherów (czyli wywiadowców), analityków (i to nie tylko wywiadowczych), bezpieczników (czyli wszelakich specjalistów ds. bezpieczeństwa) oraz strategów biznesowych (co oznacza również menadżerów i kierowników różnego autoramentu, a także top managementu). I na tym zarabiam. A Blog i podcasting to moje prezenty dla Ciebie 😎