OSS 006. Akta paryskiej Ochranki

Zapraszam na kolejny odcinek napisanego przez życie podcastu OSS. Okiem Służb Specjalnych. Tym razem audycja typu Archeo, w którym słowami świadków wydarzeń opowiadam o aktach paryskiej Ochranki (czy też, jeśli wolisz: Ochrany), czyli Agentury Zagranicznej działającej poza granicami Imperium Rosyjskiego. W tym odcinku śledzimy zachowane dokumenty Ochranki, przeglądamy polską prasę z 1909 roku oraz kontrolujemy korespondencję pomiędzy centralą w Petersburgu a Agenturą Zagraniczną w Paryżu.

Miłego słuchania. Lub czytania 🙂

O CZYM POSŁUCHASZ I PRZECZYTASZ

Napisany przez życie odcinek typu Archeo, a w nim opowiadam:

    • odtajnionym opracowaniu kontrwywiadu CIA dotyczącym Agentury Zagranicznej,
    • aferze Hartinga opisanej w polskojęzycznej prasie 1909 roku,
    • korespondencji pomiędzy DePo a paryską Ochranką.

Czyli dzisiaj mamy: akta, akta i… akta 😉

I przypominam: mimo lat, służby ciągle stosują te same środki i metody pracy. O tym właśnie opowiadam na przykładach…

A przy okazji...
Jeśli interesuje Cię tematyka Bloga:

I nie zapomnij zaglądać na Vloga i odsłuchiwać Podcastów🙂

TUTAJ zostaniesz Patronem Bloga!

Zaś jeśli jeszcze nie wiesz kim jestem, to przeczytasz o mnie zarówno na Blogu, jak i na LinkedIn.

I zanim zaczniemy wsłuchiwać się w głosy świadków, mam jedno, niewielkie ogłoszenie do wszystkich zainteresowanych tematyką służb tajnych. Właśnie rozpoczęła się sprzedaż najbardziej oczekiwanej książki 2020 roku:

Xavier Messing „46 sekund” Wydawnictwo Black One Media.

Powieść o specjalnych operacjach psychologicznych, dywersji ideologicznej i ogólnie tym, co znane jest jako wojna informacyjna. Nie powiem nic więcej, gdyż jeszcze do mnie nie dotarła (ale z tego, co wiem, to już na dniach…). Ale znając fragmenty, z czystym sumieniem ją polecam.

I przy okazji: to nie jest reklama. Ja nic nie mam z tego, że mówię o „46 sekund”. Po prostu uważam, że warto się w nią zaopatrzyć i przeczytać.

46 sekund akta szpiegul

Miłego słuchania i czytania 😉

A TERAZ PO KOLEI…

OSS 006. Akta paryskiej Ochranki.

Albo
ściągnij i posłuchaj 
w wolnej chwili.

TRANSKRYPCJA

Okiem Służb Specjalnych.

Czyli podcast dla chcących zrozumieć świat mniej lub bardziej tajnych służb.

Zaprasza: Piotr Herman,

Szpiegul.pl

Cześć!

Akta paryskiej Ochranki

Dziś audycja typu… Archeo. A w niej słowami świadków wydarzeń opowiadam o poszukiwaniach politycznych prowadzonych przez Agenturę Zagraniczną Ochranki (lub jeśli wolisz: Ochrany). A wszystkie one tworzą facsynujące akta paryskiej Ochranki…

Jeśli słuchasz tego podcastu, to wiesz, co kryje się za tym słowem. Jeśli nie, to zapraszam Cię na poprzednie odcinki OSS. Na nich dowiesz się w całej rozciągłości o co chodziło w pracy Ochranki.

Krótko jednak powiem, że poszukiwania polityczne to podstawa pracy carskiej policji politycznej. Ochrona państwa (czyli cara, jego rodziny i najważniejszych oficjeli) wymagała rozpoznawania, przeciwdziałania i likwidowania wszelkich zagrożeń. A tymi na przełomie XIX i XX wieku były ruchy rewolucyjne posługujące się terrorem i wolnym słowem. Całość tych działań nosiła oficjalną nazwę „poszukiwania polityczne”.

To tyle gwoli wyjaśnienia.

Ja doskonale rozumiem specyfikę pracy służb tajnych, gdyż byłem oficerem polskich służb specjalnych. A od kilku już lat szkolę biznesowych: researcherów (czyli wywiadowców), analityków, bezpieczników (czyli specjalistów bezpieczeństwa korporacyjnego) oraz strategów biznesowych. A także wszystkich zainteresowanych tą tematyką.

A to oznacza, że dobrze wiem, o czym mówię.

I, na początek, przypominam, iż ten podcast możesz posłuchać całkowicie za darmo na każdej dobrej platformie podcastowej, czy też na Twojej ulubionej aplikacji.

Każdy odcinek jest również dostępny na Youtube’owym kanale oraz (niniejszym) blogu: Szpiegul.pl – pierwszym lifestylowym blogu typu Intelligence, na który serdecznie Cię zapraszam!

A teraz zaczynamy!

Odtajnione opracowanie CIA

Otwarcie paryskiego biura zwanego Agenturą Zagraniczną było oznaką zarówno sukcesu, jak i porażki władz carskich. 

Sukcesu, gdyż pozbyto się wielu rewolucjonistów i terrorystów z kraju. Porażki zaś dlatego, iż nie udawało się powstrzymać nagłego wzrostu działalności wywrotowej poza granicami Imperium Rosyjskiego.

Początkowe założenie, że wygnanie tzw. wywrotowców do Europy, zamiast na Syberię, zadziała jako zawór bezpieczeństwa dla takich grup, okazało się błędne. A Paryż stał się ośrodkiem rosyjskich grup rewolucyjnych działających w dużej części Europy.

Zacznę od wybranych fragmentów opracowania nieznanego autora posługującego się pseudonimem „Rita T. Kronenbitter” (które swego czasu było dokumentem poufnym kierownictwa kontrwywiadu CIA), napisanego na podstawie akt Ochranki w Instytucie Hoovera, zatytułowanego po prostu „Paryska Ochrana 1885-1905”.

Przy okazji: według danych Hoovera to akta te tworzą archiwum, które zawiera 206 pudełek, 26 albumów, 164 000 kart i osiem stóp liniowych fotografii. Pełne archiwum jest dostępne na 509 rolkach mikrofilmu.

Cytuję:

(…) Ochrana za granicą była również zaskakująco mała, a jej wymagania dotyczące wsparcia w siedzibie głównej wymagały mniej siły roboczej niż można by się spodziewać po dość nowoczesnym i bardzo aktywnym systemie. Agenci z centrum paryskiego zatrudnieni w operacjach penetracyjnych musieli być wysyłani przez kwaterę główną lub oddziały w Imperium z legendami, dokumentami, pieniędzmi i wszystkim innym, co było potrzebne, aby ich pozycje były bezpieczne i możliwe do utrzymania wśród rewolucjonistów. Wydaje się jasne, że zarówno centrala, jak i Paryż musiały być praktyczne, pomysłowe i szybkie, aby sprostać tak wysokim wymaganiom przy niezwykle małej liczbie personelu.

Łącznie całkowita liczba zatrudnionych przez centrum Paryża od jego początków za Raczkowskiego w 1885 roku do marca 1917 roku, kiedy zakończyła się rewolucja, wynosiła prawie tysiąc. Obejmuje to wszystkich, którzy otrzymali wynagrodzenie za usługi świadczone w jakimkolwiek charakterze w ciągu 32 lat: szefów, asystentów, administratorów biur, pracowników pod głęboką przykrywką do operacji penetracyjnych, rosyjskich agentów i korespondentów do spraw penetracji, głównych agentów spoza Rosji nadzorujących sieci dochodzeń i nadzoru, wynajętych detektywów pozostających pod ich nadzorem lub pracujących samodzielnie, informatorów i funkcjonariuszy policji opłaconych za współpracę.

Operacje nieustannie się zmieniały. Wielu oficerów i agentów służyło przez długi czas, ale ich obowiązki ulegały ciągłym zmianom. Jedynie szef i jego pracownicy biurowi, rzadko liczący więcej niż osiem osób, stanowili stabilną grupę. Około dwustu agentów wewnętrznych (penetracyjnych) i zewnętrznych (detektywistycznych), działających u szczytu działalności ośrodka, podlegało najróżniejszym ruchom i zadaniom. Sieci utworzyły się i zreformowały do ​​zadań w Niemczech, Francji, Włoszech i innych krajach.

Centrum Paryża miało nieco inny charakter pod każdym z czterech kolejnych szefów. Chociaż nadrzędne zadanie każdego z nich było takie samo – zbieranie informacji o ruchach rewolucyjnych – zdarzyło się, że każdy stanął w obliczu nowej sytuacji wymagającej rewizji planów i skoncentrowania wysiłków w nowych kierunkach. Każdy miał też swój własny styl działania. Nie licząc nieudanego wysiłku podjętego przez Korwina-Krukowskiego w czerwcu 1883 roku, który zakończył się w styczniu 1885 roku jego odwołaniem (…).

Przybywszy do Paryża w marcu 1885 roku, Raczkowski nie znalazł żadnych zapisów dotyczących prawie dwóch lat służby Korwin-Krukowskiego; nie było nawet biura, które mógłby przejąć. Jedyną pozostałością zorganizowana była grupa detektywów z Sûreté pod kierownictwem osoby o nazwisku Barlet. Krukowski płacił tej „Brygadzie Barletów” głównie za raporty skopiowane we francuskiej policji i biurach bezpieczeństwa; jej członkowie nie prowadzili dla siebie żadnego nadzoru ani dochodzeń. W najlepszym przypadku Brygada była umową łącznikową wykorzystującą osobiste powiązania w różnych francuskich biurach.

Raczkowskiemu przydzielono dwa pokoje w bocznym skrzydle Ambasady Cesarskiej przy rue de Grenelle 97, z osobnym wejściem od strony dziedzińca. Zainstalował dodatkowe drzwi z zamkiem w holu i ciężkie kraty w oknach. Następnie wezwał trzech asystentów, którzy zostali wybrani spośród personelu MSW we Francji i Szwajcarii. Wybrał Leontija Golshmana, wieloletniego doradcę MSW, a do pracy biurowej i kodeksowej Nikołaja Czasznikowa, pracownika ambasady biegle władającego językiem francuskim. Przez całą jego kadencję, do 1902 roku, ci dwaj pozostali jego jedynym stałymi pracownikami biurowymi.

Szef Ochrany Semiakin, jako swego rodzaju generalny inspektor, uznał Brygadę Barleta za jedyną rzecz, którą mógł pochwalić w operacji Krukowskiego; ale Raczkowski nigdy nie był z tego zadowolony. Pod naciskiem centrali odnowił umowę i zwiększył liczbę agentów do sześciu. Szybko jednak zdał sobie sprawę, że nie może wykupić ich pierwotnej lojalności od ich byłego pracodawcy, Sûreté. Potrzebował całkowicie niezależnych śledczych, aby wyjść poza to, co członkowie Brygady mogli uzyskać z codziennych transkrypcji w policji i biurach bezpieczeństwa. Służby przyjmujące miały udostępniać tylko to, co w ich interesie było przekazać Rosjanom. Pragnął także dowiedzieć się jak najwięcej o samych francuskich służbach, zwłaszcza o ich głównych przywódcach (…). 

Zgodnie z warunkami kontraktu Barlet prowadził prywatne biuro, do którego członkowie Brygady przynosili raporty w celu przesłania do Raczkowskiego. Do komunikacji używano bezpiecznych kwater, a zwykłym kontaktem był asystent Raczkowskiego, Golshman. Żaden z członków Brygady nie miał dostępu do biur przy 97 rue de Grenelle. Kiedy umowa została rozwiązana, Raczkowski przypisał dawniej niezależnego agenta MSW Władysława Milewskiego do pełnienia funkcji oficera prowadzącego dla wszystkich zewnętrznych agentów spoza Rosji. Milewski wynajął nową kryjówkę, skontaktował się z byłymi członkami Brygady, Riantem i Bintem, i ponownie zatrudnił ich oraz dwóch nowych ludzi, Douget i Dove. Jako doświadczony antyrewolucyjny operator w Paryżu i Londynie, wyszkolił tę czwórkę w zakresie inwigilacji, aby uzupełnić współpracę łącznikową z francuskimi służbami.

Jego bezpieczny dom był gotowy i nowy zespół (rozpoczął pracę). Milewski zrobił wycieczkę do Londynu i zatrudnił tam dwóch agentów zewnętrznych. Jednym z nich był niejaki Murphy, jego wieloletni znajomy ze Scotland Yardu; drugiego nazwał „Janem”. Wydał im obojgu instrukcje, aby bezpośrednio pod jego adresem w Paryżu zdawali sprawę z działalności rosyjskich rewolucjonistów w Anglii. Informacje miały pochodzić z kontaktów w Scotland Yardzie oraz z własnych obserwacji. To był nieformalny początek londyńskiej placówki paryskiej Ochranki.

Około pół tuzina agentów wysłanych za granicę przez MSW było już we Francji i Szwajcarii, zgłaszając się bezpośrednio do centrali pocztą osobistą lub kanałami konsularnymi. Żaden jednak nie spełniał wymogu uzyskiwania poufnej informacji o działaniach rewolucyjnych, a głównym zadaniem Raczkowskiego było zorganizowanie penetracji przeciwnika. Z niecierpliwością czekając na utworzenie przynajmniej małej grupy wewnętrznych agentów do takich penetracji, centrala wysłała do Francji i Szwajcarii radcę MSW S. Zwolińskiego. Po przeanalizowaniu początkowych wysiłków Raczkowskiego, Zwoliński zastrzegł kwaterze głównej, aby nie męczyła go o natychmiastowe raporty, ale dała mu czas na zorganizowanie służby wewnętrznej (Obserwacji Wewnętrznej). Poprosił również o wysłanie Raczkowskiego do Szwajcarii, aby tam zlokalizował potencjalnych rekrutów.

Pierwszego takiego rekruta znaleziono w Zurychu. Uczył się w Politechnice pod nazwiskiem Landesen, ukrywając się przed rewolucjonistami. Pod swoim prawdziwym nazwiskiem Abraham Hackelman został zdemaskowany jako agent policji pracujący wśród studentów należących do terrorysty Narodnaja Wola w Petersburgu i Rydze. Jednak ocena jego osoby przez centralę była jak najbardziej pochlebna i zalecono mu ponowne zatrudnienie. Raczkowski zgodził się zapłacić mu miesięczną pensję w wysokości 300 rubli plus koszty podróży. Jego zainteresowaniami mieli być emigranci rosyjscy z Narodnej Woli i nowo utworzonych grup eserowców.

Inne rekrutacje następowały powoli. Pod koniec 1885 roku Raczkowski miał trzech agentów penetracji – Landesena wśród terrorystów Narodna Wola w Paryżu i Szwajcarii, Ignacy Kornfeld wśród anarcho-komunistów oraz Prodeus, dużo podróżujący i znany rewolucjonista, donoszący o różnych ośrodkach rewolucyjnych. Raczkowski wyraźnie zdawał sobie sprawę, że jego głównym zadaniem jest penetracja grup konspiracyjnych, ale postępował z niezwykłą ostrożnością w tworzeniu organizacji do wykonania tego zadania.

Przychodzące wiadomości przyniosły wiele propozycji z centrali, ale większość z nich wykluczył z powodu braku dostępu do grup docelowych lub z innych powodów.

Prawdopodobnie z powodu tego ostrożnego tempa w Paryżu centrala Ochrany i oddziały w Moskwie, Odessie, Kijowie i gdzie indziej wysłały innych agentów za granicę w celu penetracji z poleceniem raportowania bezpośrednio do siebie. Praktyka doprowadziła do wielu nieporozumień. Biuro w Paryżu nie wiedziało, kiedy Odessa, Kijów czy Moskwa mają agenta we Francji, Szwajcarii czy Anglii. Co więcej, sama siedziba Ochranka nie zawsze była informowana, gdy lokalny oddział wysłał przedstawiciela za granicę. Mimo dużej ilości korespondencji w tej sprawie dopiero następcom Raczkowskiego udało się skoordynować działania agentów za granicą. Ponieważ system działał podczas jego kadencji w Paryżu, nie znano takich agentów, jak słynny Jewno Azef pracujący pod kontrolą centrali w Niemczech i Szwajcarii (…).

Żaden system oficerów prowadzących czy pośredników między szefem Paryża a agentami penetracyjnymi nie został tak naprawdę ustanowiony pod zarządem Raczkowskiego lub jego bezpośredniego następcy, Ratajewa. Gdy byli w Paryżu, agenci ci podlegali bezpośrednio Raczkowskiemu lub czasami jego oficerowi prowadzącemu w służbie zewnętrznej, Milewskiemu. Skądinąd zgłaszali się pocztą lub przez powierników w rosyjskich konsulatach, jak to miało miejsce w przypadku Ewalenki z Nowego Jorku.

Biuro w Paryżu cieszyło się niejednoznacznymi stosunkami z autonomicznymi agenturami w Berlinie i Sofii. Raczkowski założył to w Berlinie, ale memorandum z centrali z 9 grudnia 1900 r. dało mu niezależnego szefa Arkadego Hartinga, który był tym samym Abrahamem Hackelmanem, którego Raczkowski zwerbował pod pseudonimem Landesen jako swojego pierwszego agenta penetracyjnego piętnaście lat wcześniej. Berlin, podobnie jak Paryż, miał Obserwację Wewnętrzną (czyli tajną agenturę) i Nadzór Zewnętrzny (czyli tajnych detektywów, zwanych w Rosji filerami), a każdy z nich podlegał innemu oficerowi prowadzącemu w kryjówce. Funkcjonariuszem prowadzącym agentów zewnętrznych, w tym między innymi Carla Woltza i Henry’ego Neuhausa, był Michael Barkov. Dla agentów wewnętrznych sam Harting, podobnie jak Raczkowski, często musiał służyć jako oficer prowadzący (…). Agentura bałkańska domyślnie znalazła się pod kontrolą Raczkowskiego. Służba działała tam od początku lat osiemdziesiątych XIX wieku jako placówka Oddziału Odessy. Śledzono działania wywrotowców w Rumunii i wzdłuż granicy Besarabii. Ze względu na niedostateczną kontrolę centrali nad tą placówką wszelkie działania w krajach bałkańskich zostały zintegrowane pod ogólnym nadzorem Paryża. Służbą w Sofii kierował pułkownik Trzestjak, a agentami zajmował się oficer prowadzący Ivan Osadczuck.

Pod kierownictwem Raczkowskiego Ochrana za granicą nie była więc dobrze zorganizowaną i zintegrowaną służbą wywiadowczą. 

Niedobór personelu wymuszał ciągłe przesuwanie agentów w celu uzyskania w miarę pełnego pokrycia podziemnych ośrodków mnożących się rosyjskich wywrotowców w Europie Zachodniej. Nie było odpowiedniej kontroli operacji przez doświadczonych oficerów prowadzących i agenci musieli być pozostawieni samymi sobie.

Jednakże Raczkowski, własnym wysiłkiem dążąc do współpracy ze służbami krajów przyjmujących, w ten właśnie sposób pośrednio pomagał swoim agentom. Na przykład, kiedy agent penetracyjny w Genewie dostarczył niezbędnych informacji o zgromadzeniu się tam terrorystów, a agenci zewnętrzni zlokalizowali w monitoringu ich tajną drukarnię i magazyn broni, Raczkowski mógł wezwać szwajcarskie jednostki bezpieczeństwa do pomocy w zniszczeniu podziemia i aresztowaniu prowodyrów. Stało się to w 1887 roku. Powtórzono to w 1888 roku, a potem wielokrotnie w innych krajach (…).

Działania polityczne Raczkowskiego, często bardzo udane, były wyłącznie jego osobistym wysiłkiem. Opracował plany wykorzystania innych, ale w każdym większym przypadku był jedynym operatorem. Zaprzyjaźnił się z duńskim dziennikarzem Julesem Hansenem podczas swojej pierwszej wizyty w Paryżu w 1884 r. Hansen był (…) także doradcą we francuskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych i przyjacielem ministra Delcassé. Stał się głównym kanałem promującym przyjazną dla Rosji prasę w Europie Zachodniej i nawiązywał kontakty dla Raczkowskiego z czołowymi ministrami i politykami, w tym nawet z prezydentem Loubetem. Z drugiej strony Raczkowski kultywował także ważne osobistości w rządzie cesarskim i na dworze. W tych działaniach był jak rewolucjoniści. Wielu pisarzy zarzuciło mu, że jest manipulatorem za kulisami przygotowującym grunt do przyjęcia, zarówno w Paryżu, jak i Petersburgu, sojuszu francusko-rosyjskiego, podpisanego zresztą w 1893 roku.

Raczkowski obmyślił i wypracował dostęp do kilku innych rządów poza francuskimi. W aktach znajdują się kopie depesz o audiencji, jaką odbył u papieża Leona XIII oraz o propozycji wymiany dyplomatów między Rosją a Watykanem, ze szczególnym uwzględnieniem niepokojów w katolickiej Polsce. Doradcy cara petersburskiego odrzucili propozycję, ale pomysł zwalczania kampanii powstańczej w Polsce za pomocą interesów religijnych wyraźnie ilustruje wysokopoziomową koncepcję działania politycznego Raczkowskiego (…).

Pomimo wielu sukcesów w tej formacyjnej epoce paryskiej Ochrany, Raczkowski został zwolniony w 1902 roku, głównie z tego powodu, że odważył się zameldować w raporcie wywiadu o szarlatanie i hipnotyzerze imieniem Philippe, który przepowiadał kłopoty rodzinie carskiej. Jego wrogowie w kwaterze głównej wykorzystali ten raport, aby obrócić przeciwko niemu cara Mikołaja. Jednak w 1905 roku, po wprowadzeniu stanu wojennego w Petersburgu, został sprowadzony z powrotem na stanowisko szefa całej Ochranki, najpierw jako komisarz specjalny MSW, a następnie zastępca dyrektora policji.

W 1902 roku roczne zatwierdzone wydatki Ochrany paryskiej wyniosły około 267 000 franków. Kwota ta nie obejmowała kosztów agentów wysyłanych z centrali i oddziałów wojewódzkich do działania za granicą niezależnie od biura w Paryżu oraz nie obejmowała finansowania agentów bałkańskich i berlińskich. Pokrywała koszty biura w Paryżu i kryjówek, pensje agentów zewnętrznych i wewnętrznych oraz ich oficerów prowadzących, a także potrzeby placówek w Szwajcarii, Anglii i Galicji.

Dyrektor Policji Łopuchin, który nigdy nie był przyjacielski dla Raczkowskiego, opowiedział się za wyborem Leonida Ratajewa na stanowisko w Paryżu i podwyższył z tego tytułu dodatek osobisty. Ale polecił też nowemu szefowi obciąć pensje wszystkim agentom nie podlegającym bezpośrednio jemu. Ratajew najwyraźniej miał słabe kwalifikacje na stanowisko w Paryżu, tak jak wcześniej zajmował stanowisko szefa personelu petersburskiej Ochrany. Był w służbie policyjnej od około dwudziestu lat, ale obaj jego szefowie, Dyrektor Policji i Minister MSW, uważali go za słabego administratora, niewiele więcej niż towarzyskiego figuranta i uważali jego nominację do Paryża za sposób na pozbycie się niekompetentnego funkcjonariusza w centrali. Jednocześnie spodziewali się, że będzie łatwiej kontrolowalny tam z centrali niż energiczny, niezależny i knujący Raczkowski.

Umniejszanie misji Ratajewa zaczęło być zauważalne wkrótce po jego przybyciu. Jego całkowity budżet był stopniowo obniżany, aż o połowę do 135 000 franków. Placówka w Galicji została odebrana spod kontroli Paryża, przekształcona najpierw w samodzielną jednostkę, a następnie przekazana pod Oddział Warszawski. Harting w berlińskiej agenturze, przyjaciel Raczkowskiego, który był wrogiem Ratajewa, bardzo szybko zaczął wkraczać na obszary domeny paryskiej: Szwajcarii, Austrii, Niderlandów. Ratajew zaprotestował, ale bez widocznego efektu.

Jednak tym, co zapewniło Ratajewowi taki sam sukces, jak w zbieraniu informacji i rozbrajaniu rewolucjonistów, była niewielka grupa asów, agentów Ochrany z centrali, przydzielonych do centrum Paryża. Ci mężczyźni i kobiety byli wprost informowani z kwatery głównej, imponująco zabezpieczeni w Rosji, a ich cele operacyjne zostały w pełni określone. Biuro Ratajewa było więc dla nich niczym więcej niż ośrodkiem wsparcia, wypłacającym pensje i wydatki oraz zajmującym się komunikacją. Raporty agentów były oczywiście przygotowywane jako komunikaty wychodzące przez Golshmana, który stał się znakomitym redaktorem, ale Ratajew w niewielkim stopniu przyczynił się do prowadzenia operacji oraz agentów.

Na czele pierwszego zespołu trzech agentów przydzielonych do Paryża przez centralę stał Leo Beitner. Pozostali dwaj członkowie to jego żona i niezamężna siostra Maria. Mieli działać w Paryżu, Genewie i Brukseli. W Paryżu celem Leo był dom Władimira Burcewa, który służył jako rewolucyjne biuro wydawnicze i siedziba nowo powstającego rewolucyjnego biura kontrwywiadu. W Genewie celem było centrum eserowców, przydzielonych początkowo Marii, a w Brukseli Leo i jego żona mieli prześledzić, jak rewolucjoniści przemycali broń do Rosji. Praca zespołu Beitnera była sukcesem pod rządami Ratajewa i jego następców. Uważano ją za wybitne osiągnięcie Ochrany przeciwko rewolucyjnym przemytnikom i fałszerzom.

Drugi zespół to małżeństwo o nazwisku Zagorski. Mężczyzna zgłosił się do kwatery głównej jako agent na wolności, podróżujący niemal bez przerwy, podczas gdy jego żona koncentrowała się na Organizacji Bojowej Socjalistów–Rewolucjonistów w Paryżu i Niemczech, raportując centrali wyłącznie za pośrednictwem biura Ratajewa.

Mniej więcej w tym samym czasie Ratajew otrzymał później słynnego Jewno Azefa. Służył w Niemczech przez kilka lat, po czym Raczkowski nakazał mu zwolnić go jako niewiarygodnego. Został jednak ponownie zatrudniony przez kwaterę główną, kiedy dostał się do komitetu centralnego eserowców i ich Organizacji Bojowej (…).

Ratajew rzadko pełnił funkcję oficera prowadzącego agentów ds. penetracji (Obserwacja Wewnętrzna). Przeważnie mieli wieloletnie doświadczenie w operacjach wywiadowczych w Rosji, kilkoro z nich pod osobistym kierownictwem Zubatowa, szefa oddziału moskiewskiego i mistrza w pracach penetracyjnych. Wszelkie wskazówki operacyjne, jakich potrzebowali w terenie, zostały przekazane w łączności z centrali. Z reguły jednak Ratajew byłby informowany o tożsamości agenta i jego pochodzeniu, otrzymanych zadaniach, wyznaczonym mu celu, jego przybliżonej dacie przybycia, jego pseudonimie i często używanych hasłach rozpoznawczych.

Ratajew zwiększył liczbę pracowników biurowych do czterech, zatrzymując Czasznikowa i Golshmana (do przejścia na emeryturę w tym okresie) oraz Iwana Molczanowa i Ilina w latach 1904-1905. Działali oni jako oficerowie raportujący, a także jako oficerowie prowadzący w zakresie spotkań i opieki nad nowo przybyłymi z Rosji.

Służba zewnętrzna w tym okresie pozyskała tylko kilku nowych agentów, ale była lepiej usystematyzowana dzięki wykorzystaniu głównych agentów do kierowania sieciami śledczych spoza Rosji. Henri Bint, który służył od czasów Korwina-Krukowskiego, został głównym agentem w Paryżu. Utrzymywał stały osobisty kontakt z biurami Sûreté i odpowiadał za nadzorców we Francji, Szwajcarii oraz we francuskich i włoskich Rivierach. Dom Binta był także jego biurem do spotkań z agentami i otrzymywania raportów pocztą. Aby otrzymać własne instrukcje i przekazać informacje, zwykle spotykał Czasnikowa lub Molchanowa, nigdy Ratajewa. Ważniejszymi detektywami Binta w tym okresie byli Eugène Invernizzi, po raz pierwszy zatrudniony w 1899 r. do prowadzenia dochodzeń we Włoszech; Albert Sambain i Eugène Leveque w Paryżu; oraz Boquet, Rigault, Depassel i Deleamon w Genewie i innych miastach Szwajcarii (…).

Placówka w Londynie, nazywana agenturą w raportach Ratajewa, pozyskała agentów Powellsa i Michaela Thorpe’a. Powells był emerytowanym detektywem Scotland Yardu poleconym Ochranie przez Thorpe’a, jego byłego szefa, młodszego mężczyznę z podobnym doświadczeniem. Obaj mieli wcześniejsze doświadczenie w działaniach przeciwko rosyjskim rewolucjonistom w Londynie. Organizacja berlińskiej agentury pozostała taka sama, jak przedtem: Michael Barkov był oficerem śledczym dla niemieckich śledczych, a Harting zajmował się rosyjskimi agentami penetracyjnymi i był łącznikiem wysokiego szczebla z pruskim Sicherheitdienst (…).

W drugiej połowie 1905 roku placówka paryska miała przeżyć wielkie odrodzenie pod wodzą Arkadego Hartinga. Ale to jest historia, która powinno się opracować odrębnie.”.

Rita Szpiegul Akta OSS CSI

Rosyjski szpicel Harting

No, to teraz opracujemy. W dokumencie historycznym, gdyż całą tą historię opowiedziałem w odcinku piątym OSS „Awantury Zagranicznej Agentury”.

Oto mam przed sobą pismo „Górnoślązak”, Nr 160 z dnia 17-go lipca 1909 roku (tak, tak. Takie rzeczy też zawierają różne akta). To górnośląski dziennik informacyjno-polityczny wydawany w języku polskim w Katowicach, w latach 1902-1933. Został założony z inicjatywy Wojciecha Korfantego, który został jego redaktorem naczelnym. Z czasem stał się organem śląskiej endecji kierowanej właśnie przez Korfantego. Stąd w tekście bierze się takie lekceważące wyrażanie o przedstawicielu narodowości żydowskiej w artykule pod tytułem „Rosyjski szpicel policyjny Harting” (zachowuję oryginalną pisownię, w tym np. „tłómaczy”, co mnie osobiście przyprawia o zawrót głowy):

Zdawało się, że po skandalicznej sprawie Azefa nic już nie zdoła zaćmić tej sensacyjnej karty z za kulis rosyjskiej policyjno-prowokatorskiej działalności. Okazuje się jednakże, że rzeczywistość rosyjska prześciga pod tym względem najbujniejszą fantazyę. Wykryta bowiem obecnie przez znanego rewolucyonistę Burcewa sprawa Hekelmana-Landessena-Hartinga zaćmiewa osławioną sprawę króla prowokatorów, Azefa. Bohaterem jej jest już nie zwykły, ukryty w cieniu departamentu policyi rewolucyonista i szpieg-prowokator w jednej osobie — lecz obsypany orderami, w randze generała (!) i z tytułem barona, szef policyi rosyjskiej w Paryżu. Któżby mógł przypuścić, że tym „dygnitarzem” jest były rewolucyonista — żydek Abraham Hekelman (!) i skazany na 5 lat więzienia przez sądy francuskie prowokator, Landessen? Głośne to odkrycie, choć tak nieprawdopodobne, znalazło jut dziś niezbite potwierdzenie. Że wiadomości Burcewa są zgodne z prawdą, świadczy najwymowniej fakt, iż władze rosyjskie usiłują go się wyprzeć. Ambasador francuski w Paryżu oznajmił mianowicie, iż Harting już od kilku miesięcy nie pełni urzędu naczelnika policyi, choć o jego odwołaniu z tego stanowiska nikt dotychczas nie słyszał. W ten sposób bowiem rząd rosyjski chce się zręcznie wycofać z tego międzynarodowego skandalu. Z działalności bowiem generała (!) Hartinga czyli Abrahama Hekelmana, wychodzą na iaw coraz skandaliczniejsze szczegóły. Okazuje się, że Harting pod nazwiskiem barona Sternberga, dla skompromitowania rewolucyonistów rosyjskich, organizował w Belgii zamachy dynamitowe na kościoły i instytucye publiczne i musiał uciekać stamtąd przed pościgiem władz miejscowych. A niewątpliwie jego prowokatorska robota w Paryżu i w Belgii jest tylko nieznaczną cząstką „pożytecznej — jak mówi Stołypin o prowokacyi w Dumie — dla państwa rosyjskiego działalności” generała (!) barona (!) Abrahama Hekelmana!

Sprawę Hekelmana – Landessen – Hartinga omawia bardzo szeroko prasa petersburska. Nawet „Nowoje Wremia” nie usiłuje osłaniać Hartinga, opisując drobiazgowo jego prowokatorską działalność. Oto wymowna historya karyery tego „dygnitarza” państwowego Rosyi według opisu dziennika rosyjskiego.

W końcu roku 1880 w uniwersytecie dorpackim słuchał wykładów niejaki Abraham Hekelman. Obeznany ze wszystkimi wypadkami politycznymi, potrafił zająć wśród studentów uniwersytetu wybitne miejsce i zaszeregować dokoła siebie kilku towarzyszy, którzy utworzyli kółko przeciwrządowe.

Niezadługo kółko to weszło w stosunki z Petersburgiem, Moskwą i Kijowem. Duszą wszystkiego był Hekelman. Wiele zamiarów, dość poważnych, mających związek z ruchem „Narodnej Woli”, spełzło na niczem, zaś w Dorpacie, zarówno jak w Petersburgu, dokonane zostały liczne aresztowania. Dla wszystkich było zagadką, jakim sposobem policya wpadła na ślad takiej ostrożnej organizacyi.

Niezadługo Hekelman przeniósł się z Dorpatu do Petersburga i tu potrafił nawiązać poważne stosunki z grupą wybitnych rewolucyonistów. Udało mu się pozyskać zupełne ich zaufanie, tak, że otrzymał on odpowiedzialne zlecenia. W owym czasie Hekelman był znany pod nazwiskiem Landessena. Ruch rewolucyjny po całym szeregu aresztowań w Rosyi, stracił grunt pod nogami, a najwybitniejsi działacze rewolucyi przenieśli się do Paryża i Genewy. Landessen również wyjechał za granicę. Niezadługo po przyjeździe do Paryża wszedł on w skład grupy wychodźców, wśród których rolę wybitną grał Mendelson. Hekelman-Landessen uzyskał listy polecające do Mendelsona i przyszedł doń „jak swój człowiek”. Burcew twierdzi, że Landessen jeden z pierwszych podniósł wówczas projekt królobójstwa. W Paryżu w dzielnicy łacińskiej, w jednem z mieszkań zajmowanych przez rewolucyonistów, odbywały się narady. Landessen, jak zapewniają obecnie, obstawał przy tem, aby skupić wszystkie siły rewolucyjne na organizacyi królobójstwa, przyczem ofiarował się dostarczyć pocisków wybuchowych. Po długich rozprawach wniosek Hekelmana- Landessena poparty przez kilku obecnych, został przyjęty.

W myśl powziętej uchwały grupa rewolucyonistów a w tej liczbie i tajemniczy Hekelman-Landessen, zaczęła wykonywać doświadczenia z pociskami wybuchowymi. Zdecydowano, że jeden z młodych uczestników zebrania uda się do Rosyi i wykona zamach na cara. Wszystkie pociski znajdowały się w jednem mieszkaniu. W przeddzień wyjazdu do Rosyi o świcie przybyła policya i po dokonaniu najściślejszej rewizyt, aresztowała rewolucyonistów. Aresztowaniami i całem wykryciem spisku kierował bezpośrednio francuski minister spraw wewnętrznych Constant, który postanowił przedsięwziąć jak najsurowsze środki bez względu na protesty ze strony ministra spraw zagranicznych, Freycinneta.

Wśród uwięzionych nie było jednak Landessena. Zniknął on, zostawiwszy list, w którym tłómaczy, że „względy kospiracyjne” zmusiły go do opuszczenia na czas pewien Francyi. Wszyscy uczestnicy spisku stanęli w roku 1890 przed sądem; jedno z najwybitniejszych miejsc należało się Landessenowi. Wielu twierdziło, że Landessen był jednym z przywódców spisku, wiedział o całym planie, czego najlepszym dowodem jego ucieczka. Sąd, bez względu na świetną obronę, wydał bardzo surowy wyrok; większość oskarżonych skazano na trzy lata więzienia i wysłanie z Francyi, zaś Landessena na pięć lat więzienia. Policya francuska przedsiębrała wszystkie środki dla wykrycia go, ale bezskutecznie. W kółkach rewolucyonistów krążyła pogłoska, że Landessen uciekł do Ameryki południowej.

Jak twierdzi Burcew, po spisku paryskim, dzięki wykryciu którego, tak policya rosyjska, jak francuska, otrzymały bardzo sowite nagrody, Landessen zajmował się szpiegostwem w Rosyi, a potem otrzymał miejsce zarządzającego śledczym wydziałem politycznym w Niemczech. Zamieszkał więc w Berlinie, odwiedzał ambasadę rosyjską, pozostawał w stałych stosunkach z władzami niemieckiemi. W ciągu tych lat kilku Landessen-Hekelman bardzo się zmienił, zaczął być podobnym do bogatego kapitalisty i potrafił przeniknąć do najwyższych kół biurokracyi rosyjskiej.

To otworzyło mu drogę do takiej karyery, jakiej nie zrobił nawet Azef. Losem tego „zasłużonego” szpicla zajęły się nawet koła dworskie. Z pozwoleniem obecnego cara Hekelman przeistoczył się na barona Hartinga. Sfabrykowano mu nawet rodny list i arystokratycznych przodków! Otrzymał nawet rangę generała i mnóstwo orderów… Nawet republikańska Francya nie pozostała obojętną na „zasługi” szefa policyi rosyjskiej: minister Delcasse wyrobił mu order Legii Honorowej! Zdawało się, że po takiej maskaradzie nikt nie domyśli się, że pod skórą tego „barona, generała i kawalera Legii Honorowej” może kryć się zwykły Abraham Hekelman i już mniej zwykły, bo ścigany przez sądy francuskie przestępca Landessen… Te nadzieje, Hartinga i jego protektorów jednakże zawiodły i dziś znów przed opinią publiczną odkryły się tajniki policyi rosyjskiej, i odsłoniły nową „podporę” caryzmu — jeszcze bardziej „zasłużoną” niż Azef — w osobie Hekelmana-Landessena-Hartinga.”.

To koniec artykułu i jednocześnie odpoczynek dla moich zbolałych oczu. Gramatyka i ortografia języka polskiego znacznie zmieniła się przez ostatnie sto lat.

Górmoślązk szpiegul akta oss csi

O konieczności weryfikacji informacji

A oto list z lipca 1910 roku, napisany przez Dyrektora Departamentu Policji Bieletskiego do szefa Agentury Zagranicznej w Paryżu, Krasilnikowa, o procedurze przekazywania informacji wywiadowczych o szczególnym znaczeniu (to już akta Ochranki):

Drogi Aleksandrze Aleksandrowiczu,

W depeszy z 29 czerwca nr 1411, Wasza Ekscelencja informował Departament Policji, że według informacji z Londynu grupa poważnych bojowników przygotowuje zamach na życie premiera, zamierzając przeprowadzić swój nikczemny zamiar w miejscu obecnego pobytu Jego Ekscelencji – w wiosce.

W związku z brakiem w powyższym telegramie co najmniej najbardziej ogólnych wskazań co do organizacji, z której grozi niebezpieczeństwo, a także konkluzji co do stopnia wiarygodności źródła, z którego zostały pozyskane przesłane przez Ciebie informacje, Twoja wiadomość, generująca jedynie alarm, nie dała Departamentowi możliwości przystąpić do oceny sytuacji, ani nie utwierdziła Departamentu w przekonaniu, że szczególne środki podjęte w związku z Pana przesłaniem w celu ochrony bezpieczeństwa osobistego Prezesa Rady Ministrów, zostały właściwie podjęte.

Z tych właśnie powodów Departament Policji 30 czerwca zwrócił się do Państwa telegraficznie z prośbą o dostarczenie bardziej szczegółowych informacji w sprawie, wyjaśniając, na ile jest ona godna zaufania, która organizacja jest zaangażowana w planowane przedsięwzięcie oraz która z osób biorących udział w zbliżającym się zamachu jest znana Agencji Zagranicznej.

W odpowiedzi na powyższe zapytanie, Wasza Ekscelencjo, w telegramie z 2 lipca nr 143, poinformował Pan, że otrzymano z Londynu informację, iż „znany Goldenberg” w rozmowie wyraził, że wkrótce cały świat zacznie mówić o rewolucjonistach, którzy przygotowują teraz zbrodniczy spisek wskazany w telegramie nr 141, [zamach na życie Stołypina]. [Jednocześnie w tym samym telegramie odnotował Pan, że] osoba [która usłyszała powyższe zdanie i] przekazała to, co usłyszał od Goldenberga nie jest godna zaufania, ale ze względu na wagę przesłania uznał Pan za konieczne zgłoszenie tego.

Ta twoja nowa wiadomość, oprócz wskazania w niej wątpliwość źródła agenta, a w pozostałej części nie odpowiada Twojemu wstępnemu raportowi, ponieważ w pierwszym telegramie nr 141 z całą pewnością wskazałeś na udział „grupy poważnych bojowników” w planowanym zamachu, a nawet odnotowałeś punkt, w którym przypuszcza się wykonanie aktu terrorystycznego, a w drugim telegramie nr 143, będącym poprawką do pierwszego, potwierdziłeś jedynie, że cała sprawa sprowadza się w istocie do rozmowy, która odbyła się w rewolucyjnym środowisku o zbliżającym się zamachu na życie Prezesa Rady Ministrów.

Ta rozbieżność zmusiła mnie w depeszy z 3 lipca nr 507 do stanowczego zalecenia, aby w przyszłości, w raportach o tak wyjątkowym znaczeniu, ściśle wskazać źródło i stopień wiarygodności przekazywanych Państwu informacji wywiadowczych, niezwłocznie podjąć działania w celu zweryfikowania takich informacji i ogólnie traktować tego rodzaju wiadomości.

Odnosząc się do tego wyjaśnienia, Wasza Ekscelencja uznał za konieczne w odpowiedzi telegramem z 4 lipca nr 145, aby wyrazić osobistą opinię na ten temat, a odnosząc się do możliwości występów miejscowych grup bojowych oraz nawiązując do relacji Goldenberga z Werą Figner, Teplowem i innymi, powiedział również, że ze względu na wagę tajnej wiadomości nie uznali Państwo za możliwe zmniejszenie jej znaczenia poprzez scharakteryzowanie źródła, zwłaszcza że jeśli wnioskodawca nie jest godny zaufania, wówczas otrzymanie informacji od Goldenberga, z którym kontaktował się w Londynie, wydaje się całkiem dopuszczalne.

W przypadku doniesień sensacyjnych Państwa konkluzja co do stopnia ich wiarygodności, gdyż pod tym względem opinia osoby związanej bezpośrednio z agentami i znającej indywidualność agentów ma oczywiście niemałe znaczenie (…).

Przedstawiając powyższe, nie mogę nie zauważyć na zakończenie, że Pańskie ostatnie sprawozdanie w niniejszej sprawie ponownie ujawnia Państwa niewłaściwą chęć przystąpienia do sporu z Departamentem.

Przyjmij, mój drogi panie, zapewnienie o moim całkowitym szacunku i oddaniu.”.

Bieletski Szpiegul CSI OSS

O Nadzorze Zewnętrznym w Paryżu

Następnie mam tutaj raport z dnia 11/24 października 1910 roku szefa Agentury Zagranicznej, Krasilnikowa, do Dyrektora Departamentu Policji, Nila Pietrowicza Zujewa, o stanie Nadzoru Zewnętrznego (to także akta Ochranki):

(…) Ze względu na raport z 5 stycznia br. (nr) 104121, mam zaszczyt przedstawić Waszej Ekscelencji sprawozdanie z ustanowienia nadzoru zewnętrznego przez MSZ w obecnym czasie i przyczyn, które spowodowały trudności w jego realizacji.

Do sierpnia 1908 r. Zewnętrzny Nadzór rosyjskich emigrantów i nowo przybyłego elementu rewolucyjnego prowadzony był w Paryżu i innych regionach Europy, jeśli było to możliwe, zgodnie z instrukcjami Departamentu Policji w sprawie „prowadzenia nadzoru zewnętrznego”, przekazanymi okólnikiem z 1902 r. Nr 6899 i w związku z instrukcjami zawartymi w notatkach okresowych Wydziału nr 83 i 86-1904.

Zdrada spostrzegawczego agenta zagranicznych agentów Leroya w związku z wcześniejszymi stosunkami z rewolucjonistami syna spostrzegawczego agenta Leblanca, który wprowadził rewolucjonistów w praktykę szpiegowską, spowodowała bardzo znaczną szkodę we wdrażaniu Zewnętrznego Nadzoru przez zagranicznych agentów.

Wbrew temu zapisowi o zachowanie tajemnicy służbowej Leroy, przy udziale Sawinkowa, nie wahał się nawiązać stosunków z Burcewem, któremu we wszystkim poświęcił się, Leroy, znający zarówno personel, agentów, jak i metody Zewnętrznego Nadzoru.

Większość agentów zagranicznych, którzy przeszli do służby z prefektury paryskiej policji, nie była znana rewolucjonistom z widzenia i dlatego mogła ich skutecznie monitorować. Leroy pokazał ich wszystkich po kolei Burcewowi i jego kolegom, w wyniku czego praca spostrzegawczych agentów stała się bardzo trudna.

Realizacja nieustannych i regularnych obserwacji w Paryżu, ze względu na duży ruch i mnogość różnych środków komunikacji, a w szczególności kolei podziemnej, wydaje się generalnie bardzo trudna, gdy Leroy wyłożył rewolucjonistom wszystkie techniki i metody obserwacji, prowadzenie nadzoru stało się prawie całkowicie niemożliwe i często prowadziło do otwartych spotkań z obserwowanym.

Chcąc nauczyć rewolucjonistów lepszego paraliżowania działań rosyjskiej policji, Leroy opracował coś w rodzaju podręcznika dla rewolucjonistów, w którym zalecił najbardziej praktyczne sposoby pozbycia się inwigilacji. Indeksowi towarzyszyła szczegółowa lista przejść, ślepych uliczek, prywatnych dziedzińców (miast) z dostępem do różnych ulic oraz lista budynków i instytucji publicznych z bezpłatnym wejściem i kilkoma wyjściami na różne ulice.

Szczegółowe zapoznanie się rewolucjonistów z praktykującymi metodami Nadzoru Zewnętrznego wpłynęło na wybór miejsca zamieszkania w Paryżu. Zaczęli stopniowo przenosić się z dzielnic z gęsto zaludnionymi ulicami na słabo rozwinięte obrzeża miasta, gdzie korzystanie z obserwacji jest bardzo trudne. Większość rosyjskich rewolucjonistów żyła (Sawinkow, Burcew, Bakaj) i mieszkała (Argunow, Kuzmin, Czernow, Rakotnikow itp.) w warunkach, które nie pozwalały na instalację nadzoru w pobliżu ich domów.

Leroy podał nazwiska, znaki i adresy swoich byłych współpracowników zagranicznych agentów oraz najbardziej szczegółowe informacje o przeszłości i życiu intymnym, a nawet dał zdjęcia niektórych z nich.

Po ujawnieniu Leroya Burcew polecił mu utworzenie „rewolucyjnej policji”, w skład której wchodzili młodzi rosyjscy imigranci-rewolucjoniści oraz kilku francuskich socjalistów i anarchistów.

Zorganizowana „policja rewolucyjna” miała za zadanie faktyczne ustalenie istnienia „rosyjskiej policji politycznej”, wyszukanie osób, które mają z nią kontakt, utrudnianie jej działalności i zaświadczenie o jej stosunkach z policją francuską.

Dążąc do tych celów, Leroy i jego asystenci ustanowili systematyczny, nieubłagany nadzór nie tylko nad budynkiem ambasady cesarskiej w Paryżu, gdzie mieściło się biuro zagranicznych agentów, ale nawet nad prywatnym mieszkaniem pana Guicharda, szefa brygady policji, odpowiedzialnego za monitorowanie anarchistów i podejrzanych o rewolucję, w stosunkach z policją rosyjską.

Ze względu na te komplikacje, które niemal uniemożliwiały zarówno obserwację zewnętrzną w miejscu zamieszkania, jak i podczas ruchów obserwowanych w mieście, a także z uwagi na to, że obserwacja na Stacji Północnej nie spełniła celu swojego istnienia, bo wyjeżdżający do Rosji mogli swobodnie korzystać z obwodnicy, aby przenieść się poza miasto do odpowiedniego pociągu, następnie agenci zagraniczni zorganizowali nadzór na belgijskiej stacji Erkelin, graniczącej z Francją, gdzie agenci nadzoru omijali pociągi przyjeżdżające z Francji wraz z celnikami.

Jednak po wysłaniu do Paryża szpiegów partii petersburskiej i moskiewskiej ta metoda obserwacji stała się znana także rewolucjonistom dzięki zdradzie Luricha i Barkowa.

W wyniku tego wszystkiego stworzyły się te niezwykle trudne warunki, w których agenci muszą teraz prowadzić inwigilację zewnętrzną, a ponadto generalnie utrudnia to fakt, że w Paryżu, podobnie jak gdzie indziej za granicą, nazwiska rosyjskich emigrantów i rewolucjonistów nie są znane, tylko w partii posługują się pseudonimami, a żyją pod fałszywymi nazwiskami, które są zwykle nieznane agentom, podczas gdy w miejscu zamieszkania nie znają oczywiście pseudonimów partyjnych, w wyniku czego, jeśli nie ma wystarczającej liczby charakterystycznych znaków, stale możliwe są pomyłki w osobowościach obserwowanych.

Obecnie praktykowane są następujące metody obserwacji:

    1. wynajmowanie pokoi w hotelach i mieszkaniach prywatnych położonych naprzeciw lub w pobliżu pomieszczeń mieszkalnych zajmowanych przez rewolucjonistów lub wejść do zamieszkanych przez nich domów;
    2. w niektórych przypadkach wymagających szczególnie uważnej obserwacji agenci posługują się wynajmowaniem zamkniętych taksówek i samochodów, dzięki czemu są w stanie namierzyć wejścia i wyjścia z danego domu;
    3. gdy nadarzy się okazja, osoby nadzorujące nawiązują stosunki z portierami domów, w których mieszkają dozorowani i otrzymują od nich za opłatą niezbędne informacje o lokatorach; metoda ta często eliminuje konieczność ciągłego przebywania agenta na ulicy w pobliżu domu obserwowanej osoby;
    4. po otrzymaniu informacji wywiadowczych o zbliżającym się wyjeździe któregokolwiek z obserwowanych, agenci koncentrują się w rejonie swojego zamieszkania w taki sposób, aby osoba wyjeżdżająca, kierując się na jedną ze stacji, nie mogła ominąć kontroli obserwacyjnej;
    5. w sprzyjających warunkach stosuje się staranne, ale to niezwykle staranne śledzenie obserwowanych po mieście i zgłaszanie ich przy wyjeździe i po drodze;
    6. w wyjątkowych przypadkach agenci zagraniczni zwracają się do prefektury policji, która zapewnia jej wymaganą liczbę agentów;
    7. z uwagi na trudność obserwacji wyjeżdżających z Paryża zamierzam, o ile okaże się to możliwe, wznowić dotychczas praktykowaną kontrolę na przejściach granicznych, z których najważniejszy jest belgijski Erkelin, a w celu porozumiewania się w tej sprawie z władzami stacji imiennej oczekuję jedynie na zgodę na wcześniejsze odznaczenie kierownika tej stacji Ernesta Preo, który został nominowany do nadania Orderu św. Stanisława III klasy jeszcze w styczniu 1909 roku (pismo z 28 stycznia, 10 lutego 1909, nr 81).

W trosce o bardziej normalną i skuteczną organizację działań inwigilacyjnych na świeżym powietrzu, a jednocześnie, upewniwszy się na przykładach incydentów z Ozanne i DeMail, istnieje niebezpieczeństwo podania każdemu z filerów faktycznych danych agentów (…).

Szantażowanie agentów całkowicie zmieniło dotychczasowy porządek: w misji ambasady było coś w rodzaju zespołu szpiegów, którzy przychodzili tam codziennie i siedzieli grupami w bardzo ciasnym pokoju przeznaczonym dla zagranicznych agentów. Wszystkie raporty z obserwacji były tam adresowane pod różne nazwiska.

Taki ruch agentów nie mógł nie być zauważalny nawet dla odwiedzających konsulat opinii publicznej i jest zrozumiałe, że wzbudził niezadowolenie ambasady, której stanowisko w tej sprawie nie można nie uznać za bardzo delikatne.

Jednocześnie, swobodnie stawiając się codziennie do ambasady, kierując tam swoje meldunki, agenci nie tylko mieli wyobrażenie, ale też mieli wszelkie dowody, że służą bezpośrednio dla ambasady i są jej prawie częścią, a przy niewielkiej siedzibie agentów zagranicznych znakomicie można było zobaczyć i usłyszeć wszystko, co się tam działo.

Uznając taką procedurę oczywiście za szkodliwą, a pojawienie się obcych agentów w jej budynku za niepożądane dla ambasady cesarskiej, nie tylko nie pozwalam więcej szpiegom meldować się pod budynkiem ambasady, ale też surowo zabraniam im tam przychodzić, a agenci nie kierują już korespondencji na oficjalny adres agentów, ale na konspiracyjny. Podobnie cała tajna korespondencja jest teraz odbierana na specjalne tajne adresy poza ambasadą. Kierownik obserwacji codziennie zapoznaje się i przekazuje mi treść meldunków agentów obserwacyjnych, a następnie podczas osobistych spotkań z nimi w ustalonych miejscach, poza siedzibą agentów, osobiście otrzymuje od nich dodatkowe informacje, udziela im wszelkich niezbędnych instrukcji i wydaje moje polecenia.

Kierując się powyższymi rozważaniami, postanowiłem krok po kroku uporządkować całą sprawę w taki sposób, aby później szpiedzy w ogóle nie mogli uważać się za służbę ambasady cesarskiej lub rządu rosyjskiego, a jedynie za służbę osoby prywatnej zajmującej się poszukiwaniami, lub, że tak powiem, prywatnych detektywów, których w Paryżu jest sporo, a jako przykład można wskazać na biuro detektywistyczne byłego szefa francuskiej tajnej policji Gorona, a także, że sama prefektura policji czasami zleca znane mi prywatne biuro detektywistyczne, które cieszy się zaufaniem, dla tych śledztw i obserwacji, które z jakiegoś powodu są niewygodne dla prefektury.

W takim przypadku taki domniemany przedsiębiorca powinien być szefem sztabu inwigilacyjnego, który we własnym imieniu będzie kierował szpiegami jako osoba prywatna, co oczywiście nie zmieni przebiegu samej służby inwigilacyjnej, bo w istocie będzie ona nadal prowadzona i kierowana przez szefa agentów zagranicznych, ale wyłącznie jako outsidera korzystającego z usług biura poszukiwań, którego właściciel-przedsiębiorca będzie szefem Nadzoru Zewnętrznego.

Rozumie się samo przez się, że szpiedzy z natury powierzonego im nadzoru zrozumieją i będą wiedzieć, dla kogo dokładnie pracują, ale wiedząc nawet, że pracują dla rządu rosyjskiego, nie będą jednak mieli ani prawa liczyć, ani powodu i możliwości udowodnienia, że służą rosyjskiemu rządowi lub jego ambasadzie.

Nawet podczas ataków w parlamencie na rosyjską policję polityczną nie odmawiano rosyjskiemu rządowi prawa do zasięgania informacji o tym, co dzieje się wśród rosyjskich emigrantów i rewolucjonistów, a główny atak dotyczył jedynie istnienia własnej policji politycznej rządu rosyjskiego we Francji. W konsekwencji znikną podstawy do jakichkolwiek gróźb i wyłudzeń ze strony agentów.

Planowaną reorganizację Nadzoru Zewnętrznego można oczywiście przeprowadzić tylko stopniowo, w miarę odnawiania się personelu, którego uzupełnienie jest już potrzebne, ale ze względu na potrzebę znalezienia osób, które w pełni odpowiadają rzeczywistym wymaganiom służby i zasługują na wystarczające zaufanie, nadal nie miałem okazji uzupełnić liczby spostrzegawczych agentów i podejmuję wszelkie środki, aby w tym celu znaleźć ludzi, którzy są doświadczeni i na których mógłbym w wystarczającym stopniu polegać.

(Podpisano:) Oficer do zadań specjalnych Krasilnikow”.

Na dziś byłoby to na tyle.

Praca służb i ich agentur nie zmienia się z upływem lat (potwierdzają to historyczne akta). Co innego technologia. Ta rozwija się zadziwiająco!

Jeśli słuchasz tego podcastu, to już o tym wiesz.

Jeśli masz jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, to zapraszam Cię na dalsze audycje.

Jeśli ich nie masz – to zapraszam Cię tym bardziej.

A ten odcinek zakończę.

I mam prośbę: polecaj OSS. Okiem Służb Specjalnych wszystkim swoim znajomym!!! Tak dotrzemy do każdej zainteresowanej tematyką osoby.

Kolejna audycja Okiem Służb Specjalnych już za tydzień.

Do usłyszenia.

Szpiegul.pl

Okiem Służb Specjalnych

Cześć!

OSS 006. Akta paryskiej Ochranki Szpiegul CSI

I to byłoby na tyle 😉

NA ZAKOŃCZENIE

Aby niczego nie przegapić przypominam, że…
jeśli interesuje Cię tematyka Bloga:

A tymczasem…

Do zaczytania!

Szpiegul

O KIM I O CZYM NAPISAŁEM W ARTYKULE

    • OSOBY:
      • PIOTR IWANOWICZ RACZKOWSKI
      • ARKADY MICHAJŁOWICZ GARTING vel. HARTING (AVRAHAM-ARON MOISHEVICH GEKKELMAN, pseudonim: ABRAM LANDESEN)
      • ALEKSANDER ALEKSANDROWICZ KRASILNIKOW
      • PIOTR ARKADIEWICZ STOŁYPIN
      • WŁODZIMIERZ LWOWICZ BURCEW
      • ALEKSANDER BARLET
      • HENRI BINT
      • ALBERT SAMBIN
      • MITROFAN EFIMOWICZ BROJETSKI
      • PIOTR WASILIEWICZ KORWIN – KRUKOWSKI
      • LEONTIJ GOLSZMAN
      • WŁADYSŁAW MILEWSKI
      • IGNACY KORNFELD
      • JEWNO FISZELEWICZ AZEF
      • LEONID ALEKSANDROWICZ RATAJEW
      • CARL WOLTZ
      • HENRY NEUHAUZ
      • MIKOŁAJ BARKOW
      • JULES HENSEN
      • ALEKSIEJ ALEKSANDROWICZ ŁOPUCHIN
      • LEO BEITNER
      • SIERGIEJ WASILJEWICZ ZUBATOW
      • EUGENE INTERNIZZI
      • EUGENE LEVEQUE
      • MICHAEL THORPE
      • STIEPAN PIETROWICZ BIELETSKI
      • ALEKSANDER ALEKSANDROWICZ KRASILNIKOW
      • WOJCIECH KORFANTY
      • NIL PIETROWICZ ZUJEW
      • BORYS WIKTOROWICZ SAWINKOW
      • PS. „LEROY”
    • INNE:
      • OCHRANKA (OCHRANA, NADZÓR ZEWNĘTRZNY, OBSERWACJA WEWNĘTRZNA)
      • AGENTURA ZAGRANICZNA
      • DEPARTAMENT POLICJI PAŃSTWOWEJ (DEPO)
      • MINISTERSTWO SPRAW WEWNĘTRZNYCH IMPERIUM ROSYJSKIEGO
      • REWOLUCJONIŚCI (NARADNAJA WOLA, PARTIA SOCJALISTÓW – REWOLUCJONISTÓW, GRUPY TERRORYSTYCZNE)
      • FRANCUSKA POLICJA KRYMINALNA (SÛRETÉ)
      • BRYGADA BARTLETA
      • SICHERHEITDIENST

ARTYKUŁY O PODOBNEJ TEMATYCE

Piotr Herman

Serdecznie Cię witam!!! I przy okazji: Tak, to ja jestem na tym zdjęciu 😉 Piszę o służbach mniej lub bardziej tajnych, gdyż doskonale rozumiem ich specyfikę. Tak się bowiem składa, że zanim zostałem szkoleniowcem Wywiadu Bezpieczeństwa Biznesu CSI (Corporate Security Intelligence) byłem oficerem polskich służb specjalnych. A obecnie przekazuję praktyczną wiedzę i umiejętności niezbędne dla biznesowych: researcherów (czyli wywiadowców), analityków (i to nie tylko wywiadowczych), bezpieczników (czyli wszelakich specjalistów ds. bezpieczeństwa) oraz strategów biznesowych (co oznacza również menadżerów i kierowników różnego autoramentu, a także top managementu). I na tym zarabiam. A Blog i podcasting to moje prezenty dla Ciebie 😎

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.