OSS 065. Oszustwo

W tym odcinku usłyszysz o sporo zdradach, oszustwach… czyli głównie o decepcji ? Zapraszam!!!

Ostrzeżenie:

Czytasz o tym, co naprawdę wydarzyło się w przeszłości. Wszelkie podobieństwo do aktualnych wydarzeń oraz postaci współczesnych jest całkowicie przypadkowe (i niezamierzone)!

Ponadto w tym odcinku podcastu OSS. Okiem Służb Specjalnych używam słów, które mają jedynie charakter opisowy (poznawczy). W żadnym wypadku nie traktuj ich jako pojęcia wartościujące (które z natury rzeczy niosą ze sobą ładunek emocjonalny)!

Miłego słuchania. Lub czytania ?

Zaś jeśli jeszcze nie wiesz kim jestem, to przeczytasz o mnie zarówno na Blogu, jak i na LinkedIn.

A TERAZ PO KOLEI…

Michael Goleniewski

ALBO ŚCIĄGNIJ I POSŁUCHAJ

TRANSKRYPCJA

O ile dezinformacja jako metoda walki informacyjnej jest już jako tako rozumiana przez ludzi, to decepcja – będąca często metodą walki psychologicznej – już nie za bardzo. Tak wynika zarówno z korespondencji, którą otrzymuję, jak i dyskusji, w których biorę udział. Dlatego dziś przybliżę tematykę samej decepcji. Będzie również o pewnej o zdradzie… i związanym z nią oszustwie. Choć lepiej mówić w tym przypadku o wielu zdradach i wielu oszustwach.

* * * * *

OSS. Okiem Służb Specjalnych

Czyli podcast dla chcących zrozumieć świat mniej lub bardziej tajnych służb – zarówno tych państwowych, jak i tych w biznesie. Znam się na nich, gdyż związałem z nimi całe moje życie zawodowe: niegdyś w strukturach służb specjalnych, a dziś szkoląc profesjonalistów wywiadu i bezpieczeństwa biznesu CSI (czyli Corporate Security Intelligence).

Nazywam się Herman. Piotr Herman.

* * * * *

Stirlitz po raz kolejny otwiera nasz podcast:

Stirlitz, mam dwie wiadomości: złą i bardzo złą – powiedział Mueller. – Od której zacząć?

Od złej.

Radziecka radiotelegrafistka wszystko powiedziała.

A ta bardzo zła?

Nie nam powiedziała, tylko waszej żonie.

* * * * *

Zanim przejdę do sedna, to mam wielką prośbę do Ciebie. Chodzi o zasięgi, które są niemiłosiernie cięte przez wszystkie niemal social media. Dlatego gdziekolwiek słuchasz tego odcinka, to zasubskrybuj kanał i nie zapomnij odhaczyć dzwoneczka! Czasy są takie, że sama subskrypcja niewiele załatwia. Utrudniono nam życie tymi dzwoneczkami – nie zapominaj więc ich zaznaczać!

I z góry dziękuję Ci za to wielce.

Zmiany w prowadzeniu tego podcastu są przyjmowane więcej niż życzliwe, więc je kontynuuję – choć otrzymywane sugestie i prośby jednoznacznie wskazują na to, że spora część z Was nie chce, bym zrezygnował z przekazywania wiedzy, czyli samego mięcha roboty wywiadowczej i operacyjnej. Od razu zaznaczam, że robię, co mogę i mam nadzieję, że to jakoś wychodzi, by powiązać ze sobą treści lekkie ze specjalistycznymi. Zobaczymy, jak to nam dzisiaj pójdzie.

Lecimy!

* * * * *

AFERA KURIERSKA

Na początku 1962 roku wyszedł na jaw wieloletni, zakrojony na szeroką skalę proceder związany z wykorzystywaniem poczty kurierskiej MSZ do celów prywatnych i przemytu. I tak rozpoczęła się tak zwana „Afera kurierska”, jedna z największych afer finansowych w dziejach organów bezpieczeństwa PRL. Stoi ona w jednym rzędzie z dwiema innymi, późniejszymi sprawami o kryptonimach: „Zalew” i „Żelazo”.

Zacznę od spraw technicznych.

Worki kurierskie były zamykane i pieczętowane. Jako poczta dyplomatyczna nie podlegały one sprawdzeniom na granicach. I nie podlegają nadal. Na zapieczętowane worki zakładano więc następne worki, które ponownie pieczętowano. A pomiędzy tymi workami umieszczano głownie zachodnie waluty (a konkretnie to złote monety dwudziestodolarowe). Całość przewożono do PRL-u, gdzie worek zewnętrzny ściągano, szmal chowano i dzielono między siebie i pakuneczek szedł do adresata nietknięty.

Śledztwo wykazało, że w okresie od 1959 do stycznia 1962 r. wywieziono nielegalnie za granicę w poczcie kurierskiej ok. 225 tys. dolarów w banknotach (co stanowiło ok. 22,5 mln. zł po kursie „cinkciarzy”), a do kraju wwieziono ok. 4500 złotych monet dwudziestodolarowych (czyli ok. 210 kg złota). Jak widzisz – nie było tego mało.

Użyłem formy warunkowej, że coś tam robiono. Ale kto?

Kurierzy przewożący pocztę dyplomatyczną. Innymi słowy: ludzie specsłużb komunistycznej bezpieki. Główni bohaterowie to pracownicy MSW i MSZ niższego szczebla, choć śledztwo w tej sprawie wykazało co najmniej nadużycia szefów oskarżonych. A jak nie szefów, to po prostu osób postawionych wyżej od kurierów.

Mówię, że byli to ludzie specsłużb, ale w końcu chodzi o działania poza granicami ówczesnego państwa polskiego, więc cała ta afera uderzyła w wywiad.

A w tamtym czasie nie była to jedyna duża wpadka wywiadu.

Do klęski tej służby specjalnej swoje dołożyli dwaj „defektorzy„. To słowo pochodzące z języka angielskiego oznaczające zdrajcę, zbiega. W omawianym przypadku było ich dwóch: kpt. Władysław Mróz i ppłk Michał Goleniewski. Nawiązali oni (każdy z osobna i niezależnie od siebie) współpracę z zachodnimi służbami specjalnymi, przekazali masę informacji o wywiadzie PRL i konieczna była głęboka reorganizacja całego wywiadu. A zaczęła się ona od tego, co zwykle: od wstrzymania niemal całej pracy wywiadowczej (operacyjno-rozpoznawczej) Departamentu I MSW.

GOLENIEWSKI

W mroźny zimowy dzień 1961 roku, najcenniejszy podwójny agent służb zachodnich – oficer polskiego wywiadu – ostrzeżony o tym, że jego koledzy z polskiego wywiadu i KGB ścigają go, przemierzał ulice Berlina. W końcu ppłk Michał Goleniewski dotarł do konsulatu USA… I w następstwie trzyletnich, ciągłych przesłuchań przez służby amerykańskie (CIA) dobrowolnie zdemaskował 1.693 (!!!) agentów bloku sowieckiego. Informacje te doprowadziły do schwytania najpoważniejszych szpiegów i rozbicia rezydentur szpiegowskich działających w Wielkiej Brytanii, Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Przykładowo w Wielkiej Brytanii zdemaskował George’a Blake’a (człowieka KGB w MI6) i siatkę szpiegowską z Portland. MI5 wysłało mu w podziękowaniu srebrny kufel.

To wszystko robi wrażenie.

Ale mimo tak ogromnej skali udanego szpiegowania, CIA łaskawa nie była. Swoiste gry psychiczne wywołały u niego paranoję i urojenia. I dziś jest on znany głównie jako człowiek podający się za Aleksieja Romanowa, spadkobiercę ostatniego cara Rosji.

Ponoć nie była to jednak pierwsza zdrada Goleniewskiego. W czasie II Wojny Światowej najprawdopodobniej kolaborował on z Niemcami. Według relacji, którą przekazał Służbie Imigracyjnej i Naturalizacyjnej USA, w latach okupacji niemieckiej studiował prawo na Uniwersytecie Poznańskim. Później twierdził, że został aresztowany i osadzony w więzieniu przez władze niemieckie pod zarzutem przynależności do nielegalnej organizacji. Z kolei prokurator przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie twierdził, że w latach 1940–1944 Goleniewski pracował jako księgowy w nieruchomościach rolnych na Tłoce i Wroniawie w województwie poznańskim – innymi słowy: był współpracownikiem niemieckiej administracji okupacyjnej.

Później został oficerem komunistycznego kontrwywiadu, a później wywiadu… który szpiegował na rzecz radzieckiego KGB. Już w latach pięćdziesiątych stał się oficjalnym łącznikiem UB z szefami sowieckiego wywiadu, co łączył z tajnym informowaniem Moskwy o działaniach swoich kolegów. Obie te funkcje wymagały od niego podróżowania po krajach bloku sowieckiego, a także i na Zachód.

A nieco później zaczął szpiegować informację wojskową na rzecz FBI.

Wspomnę, że owa informacja wojskowa, czyli GZI (Główny Zarząd Informacji) to z nazwy polska służba wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. Z nazwy, gdyż było to najpierw przedłużenie, a później kontynuacja radzieckiego „SMIERSZ„-a. Czyli była to służba sowiecka, a nie polska. Myślę, że temu tematowi poświęcę w końcu jakiś odcinek OSS.

Wracając do Goleniewskiego – nie znam jego prawdziwych motywacji. Sam twierdził, że pewnego dnia w Damaszku doznał oświecenia i zrozumiał jak zły jest system komunistyczny. Być może to prawda. A może i nie. Faktem jest jednak to, że w kwietniu 1958 roku nawiązał współpracę z Amerykanami. Postawił jednak warunek, że będzie współpracował jedynie z FBI, gdyż – jak sam stwierdził – każda inna amerykańska agencja wywiadowcza i każdy departament rządowy przeniknięte są przez wywiad Sowietów.

Po eksfilrowaniu go do USA (czyli po wywiezieniu go do Stanów Zjednoczonych) Goleniewskiemu obiecano obywatelstwo amerykańskie i umowę o pracę w CIA. Wszystko szło po jego myśli… aż pojawił się inny dezerter, Anatolij Golicyn, który zdołał przekonać szefa kontrwywiadu CIA, że tylko on jest prawdziwym dezerterem, a wszyscy inni są fałszywi. Przy okazji: szefem kontrwywiadu był nie kto inny, jak słynny James Jesus Angleton.

W rezultacie w 1964 roku CIA zaczęła wycofywać się ze wszystkich obietnic złożonych Goleniewskiemu. Ba, agencja zaczęła nawet informować inne departamenty rządowe, że Goleniewski „stracił rozum”. I to mimo tego, że w tym samym czasie nadal dostarczał rzetelnych informacji. Ponadto wielokrotnie zmieniano mu przykrywkową tożsamość i uniemożliwiono ubieganie się o obiecane mu obywatelstwo amerykańskie. I tak Goleniewski wpadł w sieć oszustw amerykańskiego wywiadu, w problemy finansowe, emocjonalne… i zaczął tracić kontakt z rzeczywistością. Cóż, przeszedł przez swoiste pranie mózgu„, o którym już opowiadałem w odcinku 063 podcastu OSS.

Zmarł w 1993 roku w Nowym Jorku, cały czas twierdząc, że jest carewiczem Aleksiejem.

To nie jest cały życiorys Michała Goleniewskiego.

Nie ruszałem bardzo istotnego wątku, który doprowadził do jego ucieczki, czyli namiętnego romansu z pewną Niemką. Ale dla tej opowieści nie ma to większego znaczenia. Chciałem Ci pokazać, jak wyglądało życie wybitnego szpiega, które oparte było o wielokrotne zdrady. Mózg tego nie wytrzymał… Chyba, że Golicyn powiedział prawdę i była to bardzo skomplikowana gra ze strony Sowietów. Ale – jak dla mnie – to zbyt mało prawdopodobne.

WOJNY A OPERACJE

odcinku 061 OSS pt. Dezinformacja i Decepcja starałem się wyjaśnić czym różnią się obie te metody aktywnych działań wywiadowczych. Obie, tzn. dezinformacja i decepcja. Aby nie tracić ponownie czasu na wyjaśnienia, odsyłam Cię do tego odcinka podcastu.

Nawiążę jedynie do tego, że wskazałem, iż dezinformacja jest bronią masową (stosowaną wobec określonych grup docelowych), zaś decepcja to precyzyjna broń indywidualna (skierowana na indywidualne osoby – decydentów). Co do zasady tak jest, choć jak to w życiu – nie do końca. To wina uproszczeń, które muszę stosować, aby wyjaśnić Ci najważniejsze koncepcje leżące u podstaw tak zwanych działań aktywnych służb specjalnych.

Z tego, co powiedziałem przed chwilą, wynika dość istotny wniosek: decepcja jest zwykle stosowana w ramach operacji psychologicznych (atakujemy umysły indywidualne decydentów), a dezinformacja – w ramach operacji informacyjnych (atakujemy świadomość masową).

Zanim przejdę dalej to muszę Ci wskazać na coś, czego dotychczas nie poruszałem. Dla porządku (i zrozumienia) musimy odróżnić od siebie wojny (informacyjne i psychologiczne) od konkretnych, pojedynczych operacji (informacyjnych i psychologicznych).

Wojny i operacje to zupełnie różne zagadnienia.

Wojny informacyjne i psychologiczne są ściśle związane z pojęciem przestrzeni informacyjnej. Nie chodzi o całość mediów znajdujących się na określonym terytorium, ale o masową informację generowaną przez te media i postrzeganą przez ludność tego terytorium (chodzi o percepcję). Jest to taki rodzaj medialnej rzeczywistości.

Celem wojny informacyjnej jest osiągnięcie dominacji informacyjnej, która ma na celu uniemożliwienie stronie przeciwnej pełnego wykorzystania owej przestrzeni informacyjnej.

Celem wojny psychologicznej jest takie oddziaływanie na ludzi, aby doprowadzić do zmiany ich cech psychologicznych (poglądów, opinii, orientacji wartości, nastrojów, motywów, postaw, stereotypów zachowania) w pożądanym kierunku, a także norm grupowych, nastrojów masowych i świadomości społecznej w ogóle.

Zobacz na to co dzieje się w przestrzeni informacyjnej w związku z wojną na Ukrainie.

Celem obu stron konfliktu jest oddziaływanie na systemy informacyjne przeciwnika, które obejmują wszystkie środki, za pomocą których przeciwnik zdobywa wiedzę lub stawia hipotezy (czyli systemy wiedzy i przekonań). Systemy informacyjne są środkiem, za pomocą którego przeciwnik otrzymuje informacje o stanie działań wojennych i kontroluje wojska. Na owe systemy informacyjne składa się: wiedza, hipotezy, procesy decyzyjne i systemy przeciwne. Zaś wynikiem ataków informacyjnych jest przekazanie przeciwnikowi informacji, które zmuszą go do zaprzestania działań zbrojnych.

To rodzi się pytanie o to, z jakiego powodu może on powstrzymać działania wojenne?

Możliwych przyczyn jest jednak wiele: brak możliwości kontrolowania sił zbrojnych, demoralizacja, informacja (prawdziwa lub domniemana) o tym, że wojska zostały zniszczone, że bezpieczniej jest się poddać lub że bardziej opłaca się zatrzymać wojnę niż kontynuować walkę, itd.

I zauważ, że w tym odcinku podcastu (podobnie jak i w OSS 061. Dezinformacja i Decepcja) nie mówię o wojnach, ale o operacjach informacyjnych i psychologicznych, będących dwiema płaszczyznami komunikacji strategicznej państwa (przypominam, że kolejne dwie to: dyplomacja publiczna i public affairs).

Ponieważ poruszam temat decepcji, to odnoszę się do operacji psychologicznych, czyli zaplanowanych działań mających na celu przekazanie odbiorcom wybranych informacji i wskaźników, aby wpłynąć na ich emocje, motywy i obiektywne rozumowanie, a ostatecznie na zachowanie rządów, organizacji, grup i jednostek.

DECEPCJA CZYLI OSZUSTWO

Otóż jest to proces korzystnego narzucania fałszu na postrzeganie rzeczywistości przez cel. Zauważ, że taka prosta definicja obejmuje aż trzy podstawowe pojęcia. Przede wszystkim podkreśla ideę, że oszustwo musi mieć cel. Po wtóre, promuje ideę wykorzystania oszustwa do zdobycia przewagi. Kluczem do zaplanowania decepcji jest bowiem umiejętność wyobrażenia sobie przyszłej sytuacji, która jest bardziej korzystna dla realizacji celów oszusta, niż w sytuacji, gdyby ów oszust nie dokonał oszustwa. W końcu podkreśla koncepcję narzucania fałszu na postrzeganie rzeczywistości przez cel.

Sprawa niby prosta, a już przy tak nieskomplikowanej definicji zaczyna się nieco gmatwać. Tym bardziej, że zawsze (podkreślam: zawsze) owa fałszywa percepcja przybiera formę opowieści. Przykład: stosując dmuchane czołgi armia tworzy całą opowieść dla przeciwnika o tym, jakież to oddziały powstały, gdzie stacjonują, gdzie się przemieściły, jakimi dysponują siłami i środkami itp.

To ja gmatwam dalej, by wszystko było jasne. Bo chodzi o to, by wszystko było jednoznaczne, prawda? Fajnie, ale mówimy teraz o oszustwie, a ono bazuje na niejednoznaczności.

Decepcja przybiera bowiem dwie podstawowe formy, tj.:

  • wprowadza w błąd lub
  • zwiększa niejednoznaczność.

I już tłumaczę o co chodzi.

Skup się na kolejnym zdaniu: wprowadzając w błąd zmniejsza niejednoznaczność poprzez zwiększenie atrakcyjności niewłaściwej alternatywy. Celem jest przekonanie przeciwnika o fałszywym obrazie sytuacji. W literaturze anglosaskiej ten typ znany jest jako oszustwo typu „M” (Misleading deceptions), gdyż ma na celu wprowadzenie przeciwnika w błąd w określonym i z góry ustalonym kierunku.

Teraz kolejne ważne zdanie wyjaśniające czym jest drugi rodzaj decepcji – zwiększający niejednoznaczność: to przeciwieństwo typu pierwszego oszustwa polegające na zwiększeniu niepewności lub dezorientacji w taki sposób, aby cel ataku nie był pewny, w co wierzyć. Anglosasi określają je mianem oszustw typu „A” (Ambiguity-increasing deceptions). Takie oszustwa mają na celu stworzenie i utrzymanie poziomu niejasności na wystarczająco wysokim poziomie, aby ochronić tajemnice rzeczywiście prowadzonej operacji. Oznacza to, że mają na celu ukrycie krytycznych elementów prawdy, aby odciągnąć przeciwnika od prawdy. Niekoniecznie do konkretnej alternatywy (jaką przeciwnik ma), ale po prostu chodzi o zwiększenie zakresu niepoprawnych alternatyw, które przeciwnik musi wziąć pod uwagę.

Odbiorcy decepcji

Zobacz: wszystkie oszustwa (w rozumieniu: decepcja) są wymierzone w jakiś cel. A metodologia decepcji dotyczy trzech rodzajów celów:

  • albo decydenta, zwykle przywódcy wojskowego lub narodowego (państwowego),
  • albo przeciwnej służby specjalnej (zwykle wywiadowczej),
  • albo określonej grupy (innej niż służba specjalna).

Jak widzisz w każdym przypadku decepcji cel jest inny.

Ale wszystkie trzy mają coś wspólnego: przeciwko wszystkim można wykorzystać oszustwo wprowadzające w błąd lub zwiększające niejednoznaczność.

Zanim krótko scharakteryzuję każdy z typów odbiorców, w tym miejscu przypomnę Ci o tym, że decepcja co do zasady jest wyspecjalizowaną bronią indywidualną.

Decydent

W operacjach, w których przeprowadza się najwięcej oszustw, wprowadzenie w błąd dowódcy przeciwnika zwykle skutkuje sukcesem na polu bitwy. Celem nie jest zmuszenie przeciwnika do myślenia, ale chodzi o to, aby przeciwnik zrobił coś (i to coś konkretnego).

Nie zawsze jest konieczne, aby decydent w sieci docelowej wierzył w fałszywy stan rzeczy. Wystarczy bowiem, aby tak się przejmował jego prawdopodobieństwem, że czuje, iż musi o to zadbać.

I przypominam, że brak działania jest formą działania (decyzja, aby nic nie robić, jest nadal decyzją). Ponadto proszę pamiętać o tym, iż celem decepcji są osoby podejmujące decyzje, zaś służby wywiadowcze nie. One są klientami oszustwa (a nie celami).

Służba specjalna

W kontrwywiadzie częstym celem oszustwa jest wprowadzenie w błąd służby wywiadowczej przeciwnika co do możliwości wywiadowczych oszustów – tak zwanych „źródeł i metod”.

Powszechnie wiadomo, że jeśli oszust może nakłonić jednostkę wywiadowczą do dojścia do pewnego wniosku, to ta będzie się go trzymać, dopóki dowody przeciwne nie staną się przytłaczające.

Natomiast oszustwa zwiększające niejednoznaczność mogą mieć przeciwny i ogólnie niepożądany efekt w kontrwywiadzie – mogą skupić przeciwną służbę na rozwiązaniu niejasności. Ale tutaj istotnym czynnikiem jest czas. I jeśli tylko przeciwna służba poświęci na wyjaśnianie niejasności np. miesiąc, to może to wystarczyć, aby oszustwo się powiodło.

Określona grupa

Istnieje pewien szczególny przypadek, gdy odbiorcą działań decepcyjnych nie jest konkretna osoba, lecz zdefiniowana grupa. Zarówno oszustwa wprowadzające w błąd, jak i zwiększające niejednoznaczność odgrywają ważną rolę w nowych typach konfliktów. Ponieważ te nietradycyjne konflikty wciąż się rozwijają i otwierają się nowe kanały do wysyłania oszukańczej wiadomości do dużych grup, istnieje potrzeba stosowania długoterminowej decepcji, która nie jest związana z konkretnymi wydarzeniami ani też nie ma na celu podjęcia konkretnej decyzji. Rezultatem jest po prostu doprowadzenie do korzystnej sytuacji lub powstanie sprzyjającego stanu rzeczy.

ZASADY DECEPCJI

Aby decepcja mogła zostać realizowana, to niezbędne jest przestrzeganie czterech zasad, które zidentyfikowano jako:

  • prawdę,
  • zaprzeczenie,
  • podstęp,
  • wprowadzenie w błąd.

Pierwsze trzy zasady (prawda, zaprzeczenie, podstęp) pozwalają oszustowi przedstawić odbiorcy (czyli celowi) pożądane dane, jednocześnie redukując lub eliminując sygnały, których przeciwnik potrzebuje, aby wytworzyć właściwą percepcję (czyli akuratne postrzeganie). Czwarta zaś zasada (wprowadzenie w błąd) prowadzi przeciwnika do atrakcyjnej alternatywy, która przykuwa jego uwagę (do wiarygodnej przykrywki).

Prawda

Każde oszustwo działa w kontekście tego, co jest prawdą. Prawda stanowi podstawę percepcji i przekonań. Są one następnie akceptowane przez przeciwnika i mogą zostać wykorzystane w oszustwie. Często dostarczanie przeciwnikowi prawdziwych danych określa wiarygodność przyszłej komunikacji, na której ten się opiera.

Prawdę można przedstawić przeciwnikowi lub sojusznikowi bez zamiaru oszukania.

Często jest ona jednak przedstawiana jako część warunkowania, tj. powtarzania wzorca operacji (np. sygnały, ruchy wojsk lub podobne czynności). Chodzi o to, aby celowo przyzwyczaić cel do wzorca przyjaznego lub wiarygodnego zachowania, w celu znieczulenia przeciwników na oznaki planowanego działania.

Zaprzeczenie

Decepcja (oszustwo) często łączy się z zaprzeczeniem. Ale można również stosować zaprzeczanie bez prowadzenia aktywnej decepcji. Dlatego zaprzeczenie jest często używane, gdy nie jest planowane prowadzenie decepcji (tzn. ostatecznym celem jest po prostu zaprzeczenie wiedzy).

Z tego typu zaprzeczeniami rutynowo radzą sobie funkcjonariusze specsłużb pracujący z osobowymi źródłami informacji: organizacje terrorystyczne i kartele narkotykowe rutynowo stosują zabezpieczenia operacyjne, aby odmawiać informacji o swoich działaniach osobowym źródłom danych, dyplomaci i wojskowi chronią swoje ważne komunikaty, szyfrując je; jednostki wojskowe w terenie ukrywają pojazdy i artylerię za pomocą kamuflażu itd.

Nas jednak interesuje to zaprzeczenie, które jest częścią decepcji. Można bowiem zaprzeczać bez zamiaru decepcji, ale już nie odwrotnie.

Bezpieczeństwo operacyjne jest tak samo ważne dla operacji oszustwa, jak i dla rzeczywistej operacji (jeśli nie bardziej) – w zależności od tego, jak duży sukces zależy od planu oszustwa.

W rzeczywistości każde oszustwo wymaga odmowy dostępu przeciwnikowi do niektórych części prawdy. Zaprzeczenie ukrywa aspekty tego, co jest prawdą, takie jak twoje prawdziwe intencje i możliwości.

Zaprzeczenie stosowane jako część decepcji jest często częścią manipulacji, która wymaga mieszania prawdziwych i fałszywych informacji (można np. użyć manipulacji, aby stworzyć wrażenie siły tam, gdzie w rzeczywistości jesteśmy słabi lub odwrotnie).

Podstęp

Skuteczna decepcja zwykle wymaga zastosowania podstępu. Bez podstępu odbiorca decepcji staje się tylko ofiarą błędnego postrzegania z powodu zaprzeczenia, dezinformacji i/lub samooszukiwania – co nie jest tym samym, co celowa decepcja.

Podstęp z kolei wymaga zmyślenia, czyli przedstawienia fałszu jako prawdy.

Wprowadzenie w błąd

Wprowadzanie w błąd wymaga manipulowania percepcją przeciwnika w określonym kierunku (by odwrócić przeciwnika od prawdy i skierować go w stronę fałszywego postrzegania). W operacjach dywersyjnych służy do przekierowania uwagi przeciwnika z miejsca, w którym nastąpi prawdziwa operacja.

Wprowadzanie w błąd obejmuje trzy pozostałe zasady oszustwa. Zawiera prawdę, istotną część wszelkiego oszustwa. Zaprzeczenie jest konieczne do ochrony informacji o rzeczywistej sytuacji. Zaś podstęp tworzy fałszywe postrzeganie. Wprowadzanie zaś w błąd zależy od dobrego zrozumienia źródeł i procesów wywiadowczych przeciwnika.

I na dziś byłoby to wszystko.

Nie zapomnij zaglądać na bloga: Szpiegul.pl – bo po prostu warto!

Zaś do mnie możesz pisać na adres:

kontakt@szpiegul.pl

Do usłyszenia w kolejnym odcinku OSS. Okiem Służb Specjalnych.

Piotr Herman

Szpiegul.pl

Cześć!

A jeśli nie chcesz przegapić nic z tego, o czym opowiadam na temat służb mniej i bardziej tajnych, to zasubskrybuj Newsletter na stronie Szpiegul.pl ? Otrzymasz wówczas darmowego ebooka mojego autorstwa.

NA ZAKOŃCZENIE

Aby niczego nie przegapić przypominam, że…
jeśli interesuje Cię tematyka Bloga:

A tymczasem…

Do zaczytania, zasłuchania lub po prostu: do zobaczenia!

I pozwolę sobie przypomnieć, że książka, którą napisałem wraz z Tomkiem Safjańskim i Pawłem Łabuzem pt. „Ochrona przedsiębiorstwa przed szpiegostwem gospodarczym. Prawne i praktyczne aspekty zapewnienia bezpieczeństwa aktywów przedsiębiorcy” jest cały czas dostępna w sprzedaży. Ogrom wiedzy!!! Nie przeocz jej  ?

A jeśli chcesz przeczytać inne artykuły na Blogu, to zajrzyj tutaj.

Piotr Herman

Serdecznie Cię witam!!! I przy okazji: Tak, to ja jestem na tym zdjęciu ? Piszę o służbach mniej lub bardziej tajnych, gdyż doskonale rozumiem ich specyfikę. Tak się bowiem składa, że zanim zostałem szkoleniowcem Wywiadu Bezpieczeństwa Biznesu CSI (Corporate Security Intelligence) byłem oficerem polskich służb specjalnych. A obecnie przekazuję praktyczną wiedzę i umiejętności niezbędne dla biznesowych: researcherów (czyli wywiadowców), analityków (i to nie tylko wywiadowczych), bezpieczników (czyli wszelakich specjalistów ds. bezpieczeństwa) oraz strategów biznesowych (co oznacza również menadżerów i kierowników różnego autoramentu, a także top managementu). I na tym zarabiam. A Blog i podcasting to moje prezenty dla Ciebie ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.